[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadciągające z południa nie znały litości.
Wojska maszerowały cały dzień przez łąki przecinane
strumieniami, stopniowo wznosząc się ku górze. Przed nimi
rozciągało się pasmo niskich wzgórz, sięgających
nieprzerwaną linią ze wschodu na zachód. Tej nocy rozbili
obóz na północnych stokach tych pagórków. Dzikoocy górale
o zagiętych w dół nosach tuzinami przybywali, by siąść
przy ogniskach i powtórzyć wiadomości docierające z głębi
pustyni. W ich opowieściach imię Natohka przewijało się
niczym żmija wśród poszycia. Na jego rozkazanie demony
powietrza sprowadzały gromy, wichry i burze, a podziemne
monstra wstrząsały z rykiem ziemią. On sam zsyłał z nieba
ogień trawiący bramy warowni, a towarzyszyło im pięć
tysięcy zbrojnych Stygijczyków w rydwanach, dowodzonych
przez zbuntowanego księcia Kutamana.
Conan przysłuchiwał się temu beznamiętnie. Wojna była
jego rzemiosłem. Jego życie było nieustanną walką, śmierć
była jego towarzyszką od urodzenia. Kroczyła
niestrudzenie u jego boku. Zaglądała mu przez ramię przy
stoliku do gry, a jej kościste palce podawały mu puchary
z winem. Jak zamaskowany i potworny cień stała obok, gdy
kładł się spać. Nie zauważał jej tak samo, jak król nie
zauważa podczaszego. Pewnego dnia poczuje uścisk jej
kościstych palców na gardle i to będzie koniec. Teraz
jednak jeszcze żyje.
Inni byli bardziej lękliwi. Obchodząc warty Conan
zatrzymał się, gdy stanęła przed nim drobna, owinięta w
luzny płaszcz postać.
 Księżniczko! Powinnaś być w swoim namiocie!
 Nie mogę zasnąć  w jej czarnych oczach pojawił się
lęk.  Boję się Conanie.
 Obawiasz się kogoś z nas?  spytał chwytając za
miecz.
 Nie  odparła drżąc.  Conanie, czy ty niczego się
nie lękasz?
 Hmm  zastanowił się.  Owszem, boję się
przekleństwa bogów.
Jasmela zadrżała.
 Na mnie chyba spadła taka klątwa. Upatrzył mnie
sobie koszmarny potwór. Co noc pojawia się przy moim
łożu, sącząc mi do ucha okropne rzeczy. Chce, abym
królowała u jego boku. Boję się zasnąć. Boję się tego, że
znów przyjdzie do mojego namiotu, tak samo jak
przychodził do mojej komnaty w sypialni. Conanie, jesteś
taki dzielny& Zostań przy mnie! Boję się!
Na moment przestała być księżniczką, a stała się tylko
Strona 47
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
wystraszoną dziewczyną. Jej duma zniknęła bez śladu pod
wpływem przerażającego strachu, który kazał jej szukać
oparcia u tego, kto wydal się jej najsilniejszy. Brutalna
siła barbarzyńcy, która niegdyś była dla niej czymś
odpychającym, teraz przyciągała ją.
Cymmerianin w odpowiedzi zdjął swój szkarłatny płaszcz
i owinął nim dziewczynę. Zrobił to tak gwałtownym ruchem,
jakby obce mu były jakiekolwiek delikatne reakcje.
%7łelazna dłoń spoczęła przez chwilę na ramieniu Jasmeli,
która znowu zadrżała, lecz tym razem nie ze strachu.
Dotknięcie jego palców sprowokowało dziwny dreszcz, jakby
w ten sposób barbarzyńca przekazał jej cząstkę swej
niespożytej siły i żywotności.
 Połóż się tutaj  powiedział, wskazując odsłonięte z
kamieni wolne miejsce przy ognisku.
Conan zdawał się nie widzieć niczego niewłaściwego w
tym, że księżniczka ma leżeć na gołej ziemi, owinięta w
żołnierski płaszcz. Jednak usłuchała go bez protestu.
Usiadł w pobliżu, kładąc na kolanach obnażony miecz. Jego
stalowa zbroja lśniła w blasku ognia i wyglądał jak
granitowy posąg, utożsamiający pierwotną siłę. Nie
statyczną lecz znieruchomiałą na chwilę w oczekiwaniu na
znak do ataku. W migotliwym świetle twarz jego była jakby
wykuta z czarnego granitu, twardszego nizli stal. W tej
zamarłej twarzy tylko jasno płonące oczy tętniły swoim
życiem. Cymmerianin nie tylko żył w dziczy, on sam był
jej częścią, stanowiącą całość z nieposkromionymi siłami
natury. W jego żyłach tętniła wilcza krew, pamięć
przechowywała wspomnienie północnych pustkowi, a serce
pulsowało melodią obozowych ognisk.
Pogrążona w myślach i marzeniach Jasmela
niepostrzeżenie zapadła w sen, w cudownym poczuciu
bezpieczeństwa. Nie umiałaby wyjaśnić dlaczego, ale była
pewna, że tej nocy zjawa o płonących oczach nie pojawi
się u jej posłania.
Zbudził ją szum ściszonych głosów. Otworzywszy oczy
zobaczyła dogasające ognisko. Nadchodził świt. Conan
nadal siedział na pobliskim głazie; Jasmela dostrzegła
metaliczny błysk jego długiej klingi. Obok barbarzyńcy
przykucnął jakiś człowiek: w słabym świetle dogasającego
ogniska zaspana księżniczka dojrzała haczykowaty nos,
czarne, błyszczące oczy i biały turban. Mężczyzna mówił
szybko po shemicku, tak że z tudem go rozumiała.
 Niech Bel pokręci mi palce! Mówię prawdę! Na Derketę
Conanie, jestem księciem łgarzy, ale nie kłamię staremu
kompanowi. Przysięgam na pamięć dni, które przeżyliśmy
razem jako złodzieje w Zamorze, zanim jeszcze założyłeś
kolczugę! Widziałem Natohka. Razem z innymi klęczałem
Strona 48
Howard Robert E - Conan barbarzyńca.txt
przed nim, gdy wznosił modły do Seta. Jednak nie
wsadziłem nosa w piach, tak jak pozostali. Jestem
złodziejem z Shumiru i mam sokoli wzrok. Patrzyłem
uważnie i widziałem, jak w pewnej chwili wiatr szarpnął
jego zasłonę. Na mgnienie oka ukazała się jego twarz i
zobaczyłem& zobaczyłem& ! Na Bela, Conanie, mówię ci,
widziałem! Krew zamarła we mnie i włosy na głowie stanęły
mi dęba. Ten widok uderzył mnie jak rozżarzona pięść. Nie
zaznałbym spokoju, gdybym się nie upewnił. Pojechałem do
Kutchemesu. Brama kopuły z kości słoniowej była rozwarta,
a w korytarzu leżała ogromna żmija przebita mieczem. W
środku znalazłem ciało mężczyzny, tak skurczone i
poskręcane, że z początku go nie poznałem. To był
Shevatas z Zamory. Jedyny złodziej na świecie, którego
uważałem za lepszego ode mnie. Skarb był nietknięty, a
wokół trupa leżały kosztowności. I nic ponadto.
 Nie było kości& ?  zaczął Conan.
 Niczego więcej!  gwałtownie przerwał Shemita. 
Niczego! Tylko jeden trup!
Zapadło głębokie milczenie. Całkiem już przebudzona
Jasmela trzęsła się z przerażenia.
 Skąd przybył Natohk?  usłyszała przenikliwy szept
Shemity.  Z pustyni. Przybył nocą, gdy ciemności spowiły
świat, a pośród gwiazd mknęły pędzone wiatrem czarne
obłoki, którego wycie mieszało się z jękami upiorów na
pustkowiu. Tej nocy wampiry krążyły po świecie, wiedzmy
latały nago na miotłach, a mrok niósł wycie potępieńców.
Przygalopował na czarnym wielbłądzie, gnając jak wicher.
Otaczała go błękitna poświata, a ślady wielbłądzich kopyt
płonęły na piasku jak ogień. Kiedy zsiadał przed
świątynią Seta w oazie Aphaka, jego wierzchowiec skoczył
w noc i zniknął. Rozmawiałem z ludzmi, którzy
przysięgali, że rozwinął olbrzymie skrzydła i pomknął w
chmury, zostawiając za sobą ognisty ślad. Nikt więcej nie
widział tej poczwary, ale do namiotu Natohka co noc
wślizguje się jakiś czarny, bezkształtny stwór i długo
bełkocze w ciemności. Mówię ci Conanie, że Natohk to&
Czekaj, pokażę ci, co zobaczyłem tego dnia pod Sushanem,
gdy wiatr odsłonił mu twarz!
W ręce Shemity zabłysło coś żółtego i obaj mężczyzni
pochylili się ku sobie, aby lepiej widzieć. Jasmela [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •