[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pozostaje nam zaledwie kilka minut!
238
Ze zręcznych jej rąk liza niedługo wyszła gotowa. Pani Anna przyglądała jej się wzrokiem pełnym
zachwytu; nie widziała jeszcze swojej córki tak uroczej. Czy sprawił to powiewny, śliczny strój? A
może oczy jaśniały takim niezwykłym blaskiem?
N ie upłynęło dziesięć minut, a goście zajechali już przed dwór. Radca wysiadł pierwszy. Bez
ceremonii pochwycił lizę, stojącą obok matki, w swoje objęcia i pocałował w oba policzki. Leon
powitał panie pocałowaniem ręki. liza wiedziała już teraz, jak się ma zachować w wypadku tak
krytycznym: nie cofnęła ręki wszak i matka tego nie zrobiła.
Rodzice zaprowadzili panią i pana Gontrau do pokoi gościnnych, Leon pozostał jeszcze na
werandzie. Podszedł do lizy, stojącej w niejakim od niego oddaleniu. Wsparła się o słup i bardzo
gorliwie obrywała liście winorośli.
Wzrok jego spoczywał z upodobaniem na zachwycającej dzieweczce, która wyrosła, zdawało mu
się, i wypiękniała przez te kilka tygodni.
Taka pani cicha i poważna przemówił do niej nie tak jak w Lindenhofie. Co się stało z
pani swobodą i wesołością? Czyżby jakieś zmartwienie dotknąć panią miało?
Zmartwienia? O, nie! I oczy jej zaśmiały się do niego wesoło, jak dawniej. Przeciwnie,
spotkała mnie wielka, bardzo wielka radość! I oznajmiła mu o zaręczynach Nelly.
Dziwiło ją, że on tak jakoś nic na to nie odpowiadał. Nawet twarz jego nie przybrała wyrazu radości
lub zdziwienia na tę ważną wiadomość. Patrzył na nią wprawdzie, lecz zdawało się, że myśli jego
są gdzieś bardzo daleko.
239
Czy jest bardzo szczęśliwa? zapytał roztargniony.
Szczęśliwa? liza zdziwiona powtórzyła jego pytanie. Ależ ona jest w siódmym niebie!
Gdyby pan list jej przeczytał!
Niech mi go pani przeczyta poprosił. Jesteśmy sami, nikt nam nie przeszkodzi.
Nie można! Nie, tego zrobić nie mogę! zawołała jakby z bojaznią. Nagle przestraszyła ją
myśl: Jak możesz wyjawiać przed nim najtajemniejsze uczucia Nelly?" Ale czy jedynie ta myśl tak
ją bardzo onieśmieliła? Czy z tego zródła również pochodziła dziwna jakaś trwoga, że została z nim
sama?
A jeżeli bardzo prosić panią będę, czy i wtenczas pani tego nie zrobi?
Już na pół zwrócona była do ucieczki, gdy ta prośba natarczywa uderzyła jej ucho.
Nie mogę! Mam jeszcze dużo zajęcia w domu! Pózniej! zawołała zmieszana. Przefrunęła
przez werandę, w kilku skokach przebiegła pokój jadalny i wpadła w otwarte drzwi pokoju matki.
Patrzył za nią, dopóki nie znikła mu z oczu biała sukienka. Na twarzy jego rozmaite malowały się
uczucia: zwątpienia, nadziei, zachwytu.
liza z rumieńcami na twarzy, bez tchu prawie wskoczyła do pokoju i o mało nie obaliła z krzesłem
siedzącego tam wuja. Nowy postrach!
No, no, podloteczku, co ci się znów przytrafiło? zapytał z uśmiechem, odkładając na bok
książkę.
O nic, nic, wcale nie! odrzekła z pośpiechem. Tak mi gorąco tylko i tak mi strasznie serce
bije!
%7łeby go nie dopuścić do pytania, jaka jest przyczyna tego wzruszenia, mówiła dalej szybko:
Strasznie interesująca nowina, wuju Karolu! Nelly jest narzeczoną!
240
Kim była Nelly, wiedział o tym od dawna, bo przy lekcjach malarstwa, które liza uprawiała z
wielkim zamiłowaniem, często mu o niej opowiadała, ale jak wyglądała, nie miał jasnego pojęcia,
dziś dopiero mogła mu pokazać jej fotografię. Dziś właśnie nadszedł album, który jej panna Rajmar
obiecała przy odjezdzie, a w nim fotografie nauczycielek i koleżanek.
A więc zaręczyny Nelly sprowadziły ci bicie serca? spytał wujaszek z uśmiechem trochę
wątpiącym. Tak, tak! Powiedz no mi rybeńko, czy Gontrauowie już przyjechali?
liza nie dosłyszała tego pytania.
Oto Nelly! przerwała wujowi i podała mu album. Powiedz, wuju, czy ona nie
zachwycająca?
Zachwycająca? Tego nie znajduję odrzekł nieco z namysłem, przyglądając się jej okiem
znawcy. Powabna, wdzięczna jest zapewne, usta ładne, ale oczy i nos...
Ach, wuju! przerwała liza. Nie patrz na nią wzrokiem surowego krytyka! Nelly jest
zachwycająca, wierz mi! Fotografia też nie jest dokładna, w rzeczywistości ona jest daleko
ładniejsza!
Przekładał dalej kartki albumu, zwracając uwagę na tę i ową. Nagle zapytał poruszony:
Jak się nazywa ta oto pani?
To moja najukochańsza nauczycielka, panna Gus-sow. Wszystkieśmy ją bardzo kochały,
uwielbiały! Znasz ją, wuju? Uderzyło ją, że tak się wpatrywał w fotografię.
Nie, nie znam jej. Ale znałem dziewczę bardzo podobne do tego portretu. Dawne to już dzieje.
W jakim ona wieku?
Już niemłoda, ma lat dwadzieścia siedem odrzekła liza.
Tak, to już stara panna potwierdził żartobliwie
16 Przekora
241
wujaszek, a jego oczy, wpatrzone w miłe rysy, miały wyraz powagi i jakiegoś bólu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]