[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Torcik orzechowo - pomarańczowy z brzoskwiniami w
winie z kremem sułtańskim - oznajmił James, podając deser.
- Rozpusta! - westchnęła Angie, a oczy jej zalśniły.
- To przyjemność gotować dla pani. - James skłonił się
nisko. Uwielbiał, gdy chwalono jego potrawy.
- Jeszcze nigdy nie jadłam takich wspaniałości!
- Dziękuję. - James postanowił wykorzystać okazję i
skierować zachwyty pod właściwy adres. - Pan Fullbright
\yczył sobie, by poczęstować panią czymś wyjątkowym. Bez
wodorostów.
Roześmiała się.
- Przeszedłeś samego siebie, James - pochwalił Hugo. - A
teraz zostaw nas samych. Zrezygnujemy z kawy, jeśli nie
masz nic przeciwko temu.
Afrodyzjak nic będzie potrzebny, choć mały zapasik na
podorędziu na pewno nie zaszkodzi. Trufle czekoladowe,
które miały zostać podane do kawy, zostawi się w sypialni.
- Oczywiście, sir. - James stuknął obcasami, skłonił się
nisko. - śyczę państwu dobrej nocy.
Wychodził ju\, kiedy do jego uszu dobiegł szept panny
Blessing:
- Twój lokaj, szofer, czy kimkolwiek jest dla ciebie, jest
wart tyle złota, ile sam wa\y.
- Zgadłaś - mruknął Hugo. - Mniej więcej tyle właśnie mu
płacę.
Angie była odurzona, jakby wypiła beczkę szampana.
Kolacja stanowiła preludium, o jakim czyta się w romansach:
doskonałe jedzenie i pierwszorzędne wino podane we
wspaniałym romantycznym otoczeniu. śycie w Tokio było jak
bajka, więc Angie nie spodziewała się doświadczyć tego
samego w Sydney, a jednak...
Bardzo jej się podobał wspaniały dom Hugo, a jego
samego uwielbiała. Uwielbiała nawet jego lokaja. A co
najwa\niejsze, z ka\dą chwilą coraz bardziej się
przekonywała, \e Hugo powa\nie traktuje ich znajomość.
Francine była zachwycona, gdy w poniedziałek
przyniesiono do biura ogromny bukiet z ró\ i gozdzików.
- Złapałaś go, Angie! - zawołała.
To nie było właściwe słowo. Hugo Fullbright nie jest
człowiekiem, którego mo\na złapać. To on był myśliwym, on
był wojownikiem. Jeśli wybierał sobie partnerkę, to miał w
tym przyjemność. Pytanie tylko, czy to przyjemność
długotrwała.
Wieczorem zadzwonił. Pochwalił się, \e ma karnety na
wszystkie przedstawienia baletowe w tym sezonie. To
oznaczało, \e ich związek potrwa co najmniej kilka miesięcy.
Oznaczało tak\e, \e przyjemności Angie są dla niego na tyle
wa\ne, \e warte zainteresowania.
A więc nie tylko po\ądanie! Więc jej uczucia zostały
odwzajemnione!
Po\ądliwe spojrzenie Hugo i w niej wzbudzało po\ądanie,
a uścisk dłoni sprawiał, \e miała ochotę na znacznie więcej.
- Jestem przejedzona - westchnęła Angie, odkładając
ły\eczkę. - Czy James bardzo się obrazi, jeśli nie dokończę
deseru?
- Na pewno nie - zapewnił ją z uśmiechem Hugo. -
Pomyśli, \e zaciągnąłem cię do łó\ka, zanim zdą\yłaś zjeść.
- Tak zwykle postępujesz? - wyrwało jej się niechcący.
Nie powinna zajmować się przeszłością, nie powinna
robić \adnych porównań. Nale\ało się cieszyć, \e Hugo jest z
nią i tylko z nią. Tu i teraz. Ale skoro słowa zostały
wypowiedziane... Angie zdała sobie sprawę, \e odpowiedz jest
dla niej wa\na.
Hugo się wyprostował, rozmarzenie zniknęło z jego oczu.
Stały się chłodne, uwa\ne. Angie się przeraziła, \e wszystko
zepsuła.
- Tak, zazwyczaj właśnie tak robię - powiedział, patrząc
jej prosto w oczy, - W taki wieczór jak ten zaspokajani
kolejno wszystkie potrzeby ciała. Uwa\asz, \e to zle, Angie?
- Wprost przeciwnie. To bardzo rozsądne. Ja się tylko
zastanawiałam...
- Na ile wyjątkowa jest nasza znajomość? - dokończył za
nią, niemal czule.
Zarumieniła się.
- Wcią\ mam wra\enie, jakbym była na latającym
dywanie. To wszystko... Mo\esz zawrócić w głowie ka\dej
kobiecie. Jestem pod wielkim wra\eniem sposobu, w jaki
mnie traktujesz, ale nic mam pojęcia, co się dzieje w twoim
sercu.
- W sercu? - Zerwał się na równe nogi, podszedł do Angie
i postawił ją obok siebie. - Dotknij - polecił, przyciskając jej
dłoń do swojej piersi.
Cale jej ciało rozbrzmiewało uderzeniami jego serca;
Kręciło jej się w głowie od \aru, od po\ądania, od tej nagłej
bliskości.
- Czujesz? - dopytywał się. - Czujesz, jak płyniesz w
moich \yłach? Czy czujesz, jak bardzo cię pragnę? Nie
wytrzymam ani minuty dłu\ej.
Objął ją, namiętnie pocałował. To wystarczyło, by
niepokój Angie zmienił się w po\ądanie.
- Chodz! - Pociągnął ją za rękę, poprowadził za sobą w
głąb domu.
Na miękkich nogach szła za nim przez ogromny salon,
długi korytarz, do sypialni. Jak przez mgłę zobaczyła, \e w
pokoju prawie nic było sprzętów. Ogromne łó\ko z mnóstwem
poduszek, dwu nocne stoliki, na nich lampy i... srebrny
półmisek z czekoladkami!
- Patrz!
Patrzyła. Na łó\ko pięknie pościelone, z ju\ odchyloną
kołdrą, gotowe.,. Nie, nie chciała myśleć o tym, co działo się
w tym łó\ku, w tym pokoju, nim ona się tu znalazła, nie
chciała...
- Nie tam.
Hugo okręcił ją, postawił tyłem do łó\ka. Angie widziała
teraz ścianę z ogromnym ekranem plazmowym, rozmaite
głośniki i jeszcze jakieś urządzenia, składające się na
najwy\szej jakości kino domowe.
- Widzisz?
Wskazywał palcem ponad ekran, gdzie... wisiał miecz.
Angie poczuła ogromną radość, więcej, odczuła tryumf. A [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •