[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ryan. - Jesteśmy gośćmi wodza, a on jest tylko lokalnym
przywódcą.
Jedli ze wspólnej drewnianej miski, którą wypełniał lśniący biały
ryż zmieszany z warzywami. Mattie rozpoznała wśród nich jedynie
soczewicę, fasolę i cebulę.
- Bez mięsa? - zapytała.
- Nie figuruje w normalny jadłospisie - odrzekł. - Jeśli mieszkają
w pobliżu rzeki, łowią ryby. Mięso jada się od czasu do czasu, przy
wielkim święcie. Smakuje ci to danie?
- Jest wyborne, ale trudno mi wkładać je do buzi. Czy oni nie
mają noża, widelca albo łyżki?
Strona 78 z 143
RS
- Tylko dla zniewieściałych mężczyzn - odparł z powagą. -
Powinnaś jeść prawą ręką, a właściwie trzema palcami. Wbijasz je w
potrawę, ugniatasz małą kulkę i wpychasz ją do ust.
- Wcale się nie dziwię, że jedzą bez ubrań - stwierdziła po
trzeciej próbie. - Właśnie upaćkałam czyjąś szatę.
Umyła ręce, wytarła je w gallabiję i przeciągnęła się.
- Zmęczona? - zagadnął Ryan.
- Cholernie - przyznała.
- Nie chciałabyś się przespacerować przy świetle księżyca?
- Chyba nie - odrzekła. - Lepiej będzie, jeśli oszczędzę swoje
stopy na jutrzejszy dzień. Przede wszystkim potrzebuję snu. Dokąd
mam iść?
- To jest nasz dom - zaczął powoli. - Jest tylko jeden pokój do
spania i mamy ze sobą tylko jeden śpiwór.
W świetle płonącego ogniska wydawało się, że łuki jego brwi
mają w sobie coś diabolicznego, gdyż przypominały trochę rogi.
- Nic innego nie da się zrobić? - zapytała.
- Nie da się - potwierdził. - Poza tym ci dobrzy ludzie myślą, że...
- szukał właściwego słowa.
- Cóż... - zająknął się. - Powiedziano im o przybyciu wodza i jego
kobiety, i...
- Dobrze, dobrze. Przypuszczam, że to ty jesteś tym wodzem?
- Masz rację - mruknął. - A ty jesteś moją kobietą! I nie
sprzeczaj się ze mną!
- Kto się sprzecza? - zapytała łagodnie Mattie i udała się do
chaty.
Kiedy zobaczyła ten sam podniszczony śpiwór, w którym po raz
pierwszy spała na pokładzie parowca Hurrija", musiała zrobić kilka
głębokich oddechów, by uspokoić nerwy. Sytuacja nie wydawała się
aż tak zła, jak w trakcie tamtej nocy. Pogrążyła się w świecie
fantazji. Dziwaczność tego wszystkiego, co się przydarzyło, stłumiła
jej lęki. Niewiele się zastanawiając, rozsznurowała buty, odłożyła je
na bok i wślizgnęła się do śpiwora.
Strona 79 z 143
RS
Godzinę pózniej dołączył do niej Ryan.
- Masz dość miejsca? - zapytała sennym głosem. Chrząknął coś
w odpowiedzi i obrócił się do niej plecami. Po kilku minutach Mattie
usłyszała miarowe oddychanie. Zpi, pomyślała. Zpi. Jak to dobrze.
Okropnie byłoby siłować się z nim całą noc. Ale w rzeczywistości nie
była tak bardzo zadowolona. Co prawda nie chciała wyczerpującej
walki, ale mógłby przynajmniej zrobić małą próbę. Nim zdołała
zanalizować swe emocje, zasnęła.
Ocknęła się o świcie. Leżała na lewym boku. Było jej ciepło i
wygodnie. Ryan przytulił się do pleców dziewczyny, a jego ręka
spoczywała na jej brzuchu.
Nie chciała go budzić odsuwając jego rękę. Poprzedni dzień był
dla niego bardzo ciężki. Potrzebował wypoczynku. Ten argument
brzmiał przekonywająco i pozwalał lekceważyć sygnały wysyłane
przez jej ciało. Ale sumienie podpowiadało, iż przyczyna tkwi gdzie
indziej. Musiała przyznać, że jej się to podoba.
- Zamknij się! - mruknęła do siebie. Ryan natychmiast się
zbudził. Usłyszeli, jak kilka osób rozmawiało i chichotało na
podwórzu. Potem dwie osoby wetknęły głowy przez drzwi chaty i
wypowiedziały kilka słów.
- Zniadanie - przetłumaczył Ryan. - Dobrze się czujesz?
Mattie wyciągnęła rękę w jego kierunku, żeby się podeprzeć, i
wrzasnęła natykając się na gołą skórę.
- Tak, dobrze się czuję - odrzekła, z trudem łapiąc oddech. Ryan
uśmiechał się szyderczo i wygramolił się ze śpiwora. Nadal miał na
sobie idiotyczne czerwone szorty.
W trakcie snu jej gallabija podwinęła się aż do bioder. Mattie nie
zamierzała pokazywać całych nóg, zwłaszcza w blasku porannego
słońca. Pomimo, iż nie spuszczała oczu z Ryana, on zdawał się ją
ignorować. Mattie odnalazła swoje ubranie. Było uprane i starannie
złożone. Buty wyczyszczono i nasmarowano jakąś substancją o
słodkawym zapachu.
- Co teraz robimy? - zapytała po przełknięciu ostatniego kęsa
Strona 80 z 143
RS
chleba z warzywami.
- To, co zwykle - odparł Ryan. - Jedziemy do Topari.
- Ale to musi być wiele kilometrów stąd!
- Około stu pięćdziesięciu - zgodził się.
- Nie mogę... - zaczęła, ale zacisnęła usta. Chcę powiedzieć, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]