[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie mamy szans na przedłużenie znajomości poza
pobyt na wyspie. Zgodziliśmy się, że będziemy brali to,
co zdołamy, tak długo, jak zdołamy.
Ale to nie powinno tak mocno ranić. Daj mi jakiś
znak, zachęć mnie, a ja cię namówię, byś pojechała ze
mnÄ… do Kanady.
Tam, gdzie przez całą zimę będzie nieszczęśliwa?
OgrzejÄ™ ciÄ™, Janet.
Podniosła głowę, wytarła oczy i pociągnęła nosem.
- Ja będę czytać. Ty potrzymaj światło.
Wzięła książkę, znalazła pierwszą stronę tekstu
i zaczęła głośno czytać.
-  Zeszłej nocy śniłam, że wróciłam do Mander-
ley."
Jej głos i piękno narracji stopiły się w jedno
z szumem oceanu uderzajÄ…cego o brzeg. Sama akga
powieści nie była tak zajmująca, jak tworzony przez
niÄ… nastrój, mieszanina tajemniczoÅ›ci, smutku i po­
czucia nieuchronności.
 To było Manderley, nasze Manderley, tajemnicze
i ciche tak jak zawsze..."
Stephen wsłuchiwał się w kojący dzwięk jej głosu.
Kochał go, tak jak kochał ciepło i ciężar jej ciała, gdy
czuł je na swym ciele.
BÄ™dÄ… ogniska i grzane wino - lecz Janet nie bÄ™­
dzie.
UPOJNE NOCE " 161
-  ...Taras opuszczaÅ‚ siÄ™ do trawników, a traw­
niki ciągnęły się ku morzu i kiedy się obróciłam,
widziaÅ‚am oÅ›wietlonÄ… księżycem, srebrnÄ… pÅ‚aszczyz­
nÄ™, spokojnÄ… jak jezioro nie niepokojone wiatrem
ani burzÄ…".
Przerwała nagle. Wyczuł napięcie jej ciała, a w tej
samej chwili oświetlenie zmieniło się nieco. Oczyma
powędrował za jej spojrzeniem ku wschodowi, gdzie
pasek światła obrębiał horyzont, jakby namalowany
wąskim pędzelkiem i farbą luminescencyjną.
Janet i Stephen wstrzymali oddech, kiedy słońce
zaczęło wyłaniać się zza horyzontu i zawisło tuż nad
nim przez sekundy, które wydawały się godzinami
- idealna kula ognia, zatrzymana jak w kadrze, nim
miała się wznieść na niebiosa.
- BÄ™dziesz to pamiÄ™taÅ‚? - odwróciÅ‚a siÄ™ do Ste­
phena, a w jej oczach odbijała się cała wspaniałość tego
zjawiska.
Pocałowali się. Potem siedzieli w zupełnej ciszy, aż
słońce wzbiło się wyżej, a ocean stał się morzem
odbitego ognia.
Gdy wracali do hotelu, wyspa zaczynaÅ‚a siÄ™ bu­
dzić. Ruch był wciąż niewielki, lecz większy niż
poprzednio. Janet i Stephen rozmawiali bardzo ma­
ło. Z oznakami nowego dnia nadeszła nieunikniona
świadomość, że gdy słońce osiągnie zenit, samolot
Stephena będzie właśnie startował.
W Rockleyu Janet zakręciła pod swój bungalow.
Kiedy zaparkowała, Stephen sięgnął do klamki, lecz
go powstrzymała, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Jeszcze nie.
Odwrócił ku niej twarz, czekając, co mu chce
powiedzieć.
162 " UPOJNE NOCE
- To takie... - westchnęła i mocno zacisnęła powieki
- trudne. Mamy tak maÅ‚o czasu. Och, Stephen, prze­
znaczmy go na miłość, a nie na rozmowy. Jeśli będziemy
mówić, znowu się rozpłaczę, a tak nie powinno być.
Byliśmy zbyt szczęśliwi, aby psuć to w ten sposób.
Skinął głową. Znak, Janet, obojętne jaki.
- Pójdziemy tym razem do mnie. Wzięłam z two­
jej łazienki paczkę od Brigitte i włożyłam do mojej
torby. - Uśmiechnęła się, widząc zdziwienie na jego
twarzy. - Nie mogłam znieść myśli, że przez całe życie
miałabym się zastanawiać, jak wygląda  Bananowa
kiełbaska".
Zapadła cisza, nabrzmiała od emocji.
- Nie chcę cię żegnać i patrzeć, jak odchodzisz.
- prawie szeptała. - Chcę zasnąć w twych ramionach.
Możesz odejść, gdy będę spała, a gdy będziesz szedł do
holu, przywiąż Brillo na zewnątrz mego patia. Czy
masz coÅ› przeciwko temu?
- Chciałbym zrobić to tak, by było ci jak najłatwiej,
Janet.
- Nie będziesz spał wiele, ale lot do Kanady jest
długi. Może zdołasz przespać się w samolocie.
Stephen kiwnął głową, choć wiedział, że nie będzie
spał w samolocie. Ile czasu musi upłynąć, zanim zaśnie
bez uczucia, że mu jej brak?
- Stephen?
Spojrzał jej w oczy.
- Ja nie żałuję. Nigdy nie będę żałować, że byliśmy
kochankami.
- Janet... - zaczął, lecz ona potrząsnęła głową
i końcami palców zamknęła mu usta.
- Chodzmy do środka. I już nic do siebie nie mówmy.
Nie powiemy już ani słowa, a ja obiecuję nie płakać.
UPOJNE NOCE " 163
Kochali się czule i zapamiętale. Stephen zdał sobie
sprawę, że bez względu na to, jaka przestrzeń ich
rozdzieli, on będzie pamiętał tę chwilę, gdy Janet
całkowicie do niego należała.
O wiele pózniej, gdy pozbyli się już  Bananowej
kiełbaski", leżeli objęci pod prześcieradłem.
- Wiem, że miaÅ‚em nic nie mówić - szepnÄ…Å‚ Ste­
phen - lecz jest coś, co muszę ci powiedzieć.
Choć nie poruszyła się, czuł, że w jej ciele wzrasta
napięcie.
- Przed chwilÄ…, w szczytowym momencie, wypo­
wiedziaÅ‚em twoje imiÄ™. Nigdy żadna kobieta nie usÅ‚y­
szała ode mnie swego imienia w takim uniesieniu.
Chciałbym, byś to wiedziała.
Kiwnęła głową, ocierając się policzkiem o jego
ramię. Poczuł wilgoć jej łez. On zdecydował się mówić
- ona może pÅ‚akać. PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… bliżej, objÄ…Å‚ moc­
niej. Powiedz coÅ›, Janet, daj mi znak.
Po kilku minutach zasnęła.
Stephen spojrzaÅ‚ na zegarek i obliczyÅ‚, ile czasu po­
trzebuje, zanim będzie musiał wyjść i złapać mikrobus na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •