[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasu.
- No, dobrze, dobrze - mruknęła April. - Ale po powrocie ze szkoły natychmiast...
Dina sppchmurniała.
- Obiecałam Piotrowi, że zagram z nim po lekcjach w krokieta.
April z brzękiem odstawiła butelkę mleka.
- Ano, jeśli dla ciebie randka z tym piegowatym chudzielcem jest ważniejsza niż
kariera rodzonej matki...
- PSS... - spróbował uciszyć ją Archie.
- Jak śmiesz psykać na mnie! - warknęła April i trzepnęła brata w ucho.
Archie wrzasnął: - Ty jędzo! - i oddał cios.
Z kolei zawyła April: - Auuu! Nie ciągnij mnie za włosy!
Dina skoczyła ku April, April skotzyła za bratem, April ryczała, Archie piszczał, Dina
usiłowała przekrzyczeć oboje. Przygotowane śniadanie wylądowało z głośnym plaśnięciem
na podłodze i rozprysnęło się po całej kuchni. Nagle przytomniejąc, Dina napomniała
szeptem:
- Ej, dzieci, spokój!
Zapadła cisza.
W progu stanęła Marian Carstairs, zarumieniona, z zaspanymi oczyma. Miała na sobie
pikowany szlafrok i barwną chustkę na głowie. Trójka Carstairsów patrzała na matkę, matka
spoglądała na nich i na poniewierające się na ziemi śniadanie.
- Mamusiu - poważnie oświadczyła April - jeżeli powiesz pisklęta w gniazdku żyją
zgodnie , uciekniemy z domu na zawsze.
Archie zachichotał. Dina wzięła się do zmiatania szczątków jedzenia z podłogi,
Marian ziewnęła i uśmiechnęła się trochę kwaśno.
- Zaspałam - powiedziała. - Co macie na śniadanie?
- To - odparła Dina wskazując pełną śmietniczkę. - Myśmy też zaspali.
- No, trudno - rzekła matka. - Nie widzę tu zresztą smakołyków, mała szkoda. W ciągu
czterech minut podejmuję się usmażyć jajecznicę. Gazeta jest? W pięć minut potem wszyscy
siedzieli przy stole i jedli jajecznicę, a Marian rozłożyła gazetę.
- Czy policja znalazła pana Sanforda? - spytała Dina sztucznie obojętnym tonem.
Marian Carstairs potrząsnęła głową.
- Szukają dalej. - Westchnęła: - Któż mógł się spodziewać, że tak łagodny człowiek
jak Wallie Sanford dopuści się zabójstwa!
Dina zerknęła przez ramię matki na pierwszą stronę gazety, gdzie historia morderstwa
zajmowała całą drugą kolumnę.
- Czy to nie dziwne, mamusiu - powiedziała. - Pani Sanford została trafiona tylko
jedną kulą. A drugiej policja nie znalazła.
- Jakiej drugiej? - spytała Marian.
- Słyszeliśmy dwa strzały - przypomniała April.
Marian podniosła wzrok znad filiżanki.
- Czy jesteście pewni?
Troje Carstairsów przytaknęło jednomyślnie.
- To rzeczywiście dziwne - powiedziała Marian, jakby w zamyśleniu.
Dzieci skwapliwie wykorzystały ten moment przewagi.
- Wiesz, mamusiu - szybko odezwała się Dina - założę się, że ty byś prędzej
rozwiązała tę zagadkę niż policja. - I przypominając sobie, co matka poprzedniego wieczora
powiedziała o policji, dodała: - To są tępaki.
- Pewnie, żebym to umiała zrobić - wyrzekła w zadumie Marian Carstairs. - Niemal
każdy... - Urwała i przybierając surowy wyraz twarzy oświadczyła: - Mam bez tego dość
roboty. Spóznicie się na szkolny autobus, jeżeli nie ruszycie natychmiast, i to pełnym gazem.
Troje Carstairsów spojrzało na kuchenny zegar i ruszyło pełnym gazem. Matka w
przelocie pocałowała każde z dzieci na pożegnanie. Lecz April, wychodząc ostatnia, raz
jeszcze rzuciła okiem na zegar i błyskawicznie obliczyła możliwości: jeśli pobiegnie na
przełaj i utrzyma dobre tempo, oszczędzi sześćdziesiąt sekund. Przytuliła się do matki i
zerkała żałośnie.
- Na Boga! - zdumiała się Marian. - Co ci się stało, córeczko?
- Pomyślałam sobie - wyszlochała April - jak to będzie okropnie, kiedy my
dorośniemy i powychodzimy za mąż, i wyprowadzimy się, a mamusia zostanie samiuteńka!
I wycisnąwszy na policzku matki bardzo mokry pocałunek April pomknęła niczym
zając skłonem pagórka w dół, zadowolona, że posiała w jej głowie myśl, która powinna
wydać pewne owoce, w wypadku, gdyby podczas nieobecności dzieci na widowni zjawił się
porucznik Bill Smith.
Marian Carstairs wróciła wolnym krokiem do kuchni. Zebrała ze stołu talerze,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]