[ Pobierz całość w formacie PDF ]
można unicestwić elfa.
- Lemuryjczyka też nie - powiedział Ram, domyślając się, o co tamtemu chodzi.
- Ale to nie może być prawda! Nie po tylu latach!
- O, Zwięte Słońce - szepnął Dolg. - Nie, nie zniosę tego! Czy nikt nie może zrobić
porządku z tymi nieludzkimi istotami ziemi?
Nikt nie miał zastrzeżeń do jego pomysłu. Wszyscy spoglądali zgnębieni na dwie
bezradne, tak strasznie zmaltretowane istoty leżące na podłodze. Wszyscy rozumieli już,
kim one są, i serca ich krwawiły ze współczucia.
Odnaleziono oto rodziców Tsi-Tsunggi.
84
- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - rzekł Móri cicho.
20
Lilja uznała, że w ciągu ostatnich dni przeżyła więcej niż przez całe dotychczasowe
życie. A już zwłaszcza tego ostatniego dnia.
Miała tyle wrażeń, że nie była w stanie ich od siebie oddzielić. Niektóre jednak rysowały
się wyrazniej od pozostałych. Jak to, kiedy szli w stronę gondoli w cichym lesie, w którym
nie drgnął ani jeden liść, nie trzasnęła ani jedna złamana gałązka. Widok niezwykłego
Marca unoszącego Siskę na rękach z taką łatwością, jakby nic nie ważyła, podczas gdy
Lilja niosła maleńką, nowo narodzoną dziewczynkę.
Zielona bujna trawa wokół, cisza, wysokie drzewa...
Było w tym coś z religijnej ceremonii. To uczucie podniosłości, które ją wtedy ogarnęło,
nigdy tego nie zapomnę, myślała. To wielki przywilej, że mogła coś takiego przeżywać,
poznać księcia Czarnych Sal, księżniczkę z głębokich lasów, nieść w ramionach to
maleńkie dzieciątko o mieniących się zielonych oczach, przepełnione wolą życia.
Pozwolono jej trzymać maleństwo podczas całej podróży gondolą. Przytulała je, jakby
było... tak z uśmiechem pomyślała: jakby to było jej nowo narodzone dziecko.
Dziewczynka, radosny mały leśny troll, zasnęła w jej ramionach, co Lilja uznała za wyraz
wielkiego zaufania.
Otrzymali wiadomość, że Goram i jego przyjaciele zostali uratowani, tylko że dwaj są
jeszcze nieprzytomni. Lilja nie miała odwagi zapytać, czy jednym z nich jest Goram.
Powiedziano im też, że zostali odnalezieni rodzice Tsi. Marco był bardzo podniecony tą
wiadomością, chociaż Lilja nie pojmowała jej znaczenia.
Jest jeszcze wiele rzeczy, których ona nie wie o tych ludziach, o grupie, do której dopiero
się zbliżyła i którą bardzo by chciała poznać. Ale niestety, jest kimś z zewnątrz,
dziewczyną z miasta nieprzystosowanych, w którym nigdy nie czuła się u siebie w domu.
Teraz jeszcze boleśniej zatęskniła, by należeć do innych części królestwa. Zauważyła, że
w grupie, do której należą Siska i Goram, Marco i Jaskari oraz Móri, panuje serdeczna
więz i wspólnota. %7łeby tak ona mogła być z tymi ludzmi! Ale oczywiście to zbyt
wygórowane żądanie.
Zastanawiała się, co się też teraz dzieje z nieszczęsnym Silasem. Czy w nowym
otoczeniu jest równie samotny jak w dawnym?
Lilja otrząsnęła się z zamyślenia, bo gondola podchodziła do lądowania.
Przed szpitalem czekał ją kolejny szok. Powitał ich tam młody mężczyzna, ożywiony,
niespokojny i tak niezwykle urodziwy, że Lilja straciła mowę. To jest Tsi, wyjaśnił Marco. Z
pewnością nie jest to człowiek, ale teraz Lilja lepiej rozumiała Siskę. Znacznie lepiej! Cóż
to za mężczyzna! Tak niebywale pociągający, wysoki i przystojny, i taki podobny do tej
maleńkiej dziewczynki, że Lilja musiała się uśmiechnąć.
Tsi-Tsungga był naturalnie bardzo zmartwiony Siską, która leżała spokojnie w gondoli,
ale Marco zapewnił go, że wszystko jest w porządku. Nie, Siska nie umarła, zapadła
tylko w głęboki sen, żeby trochę odpocząć. Nie, Siska nie widziała jeszcze swojej małej
córeczki. Wtedy Lilja, na polecenie Marca, podała dziewczynkę świeżo upieczonemu
ojcu i to także był taki wzniosły moment, którego nigdy nie miała zapomnieć. Zwłaszcza
wyrazu jego twarzy. Jakby wschodziło promienne słońce, pomyślała. Podejrzewała, że
85
wszystkie reakcje tego niezwykłego Tsi-Tsunggi są równie gwałtowne, niezależnie od
tego, czego dotyczą, nigdy jednak nie ma w nich ani odrobiny zła. Zdążyła go już bardzo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]