[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tajniki historii Polski. Czy myślisz, \e termin konfederaci barscy coś im mówi?
- Niemądryś! - Aleksander z dumną miną wysiadł z Rosynanta. - Przyjdzie czas, to
wszystko się wyjaśni. Poza tym, drodzy goście mogą pytać o to, czego nie rozumieją.
Tego im nikt nie broni. A nawet, co więcej, słu\ymy przecie\ fachową odpowiedzią? No
nie, mój młody przyjacielu? - podreptał w stronę stoiska z kartami wstępu na
czorsztyński zamek. A ja zastanowiłem się, jak to jest, \e czasem ogarnia nas chęć
poduczenia, choć leciutkiego i nie robiącego przykrości, kogoś z zacnych i
sympatycznych znajomych?...
Opuściliśmy stoiska z pamiątkami, lodami, napojami, oscypkami i podobnymi
przedmiotami niezbędnymi dla szanującego się turysty, i ruszyliśmy \wirową drogą w
dół przez będący rezerwatem park.
Do zamku nie było daleko. Ot, ze dwa dowcipy o straszących w ruinach zamczysk i
starych lochach zjawach i duchach. No, dodajmy jeszcze do tego wymianę myśli na
temat mo\liwości ukrycia w ruinach zamku skarbów. Zresztą nale\ałoby sprawdzić, czy
w czasie ukrywania się Inków w Niedzicy warownia czorsztyńska była zamieszkała, czy
ju\ wcześniej spłonęła od uderzenia pioruna.
Wspięliśmy się na mur obwodowy i ruszyliśmy nim nad zamkiem dolnym w kierunku
międzymurza, skąd metalowe schody prowadziły na zamek górny. Jego monumentalne
ruiny zajmowały szczyt urwistej Góry Zamkowej, wznosząc się jeszcze dziś 53 metry
ponad lustro jeziora. Północną stronę ruin tworzy mur tarczowy długości 32 metrów i
wysokości 12 metrów, oraz masywna czworoboczna wie\a, zachowana do podstawy
trzeciej kondygnacji. Dawny budynek mieszkalny miał równie\ trzy kondygnacje i
wznosił się jeszcze od strony południowej, wprost nad doliną Dunajca. Jeszcze w
początku XIX wieku nosił zachowaną renesansową attykę. Zapatrzyliśmy się z tarasu
widokowego w dół, przez urwisko, a\ ku modrzejącej pod wschodnim wiatrem tafli
jeziora.
- Hm - chrząknął Aleksander - patrzycie tak państwo w dal, a nie domyślacie się, \e u
waszych stóp, to znaczy na murawie pod ścianami zamku, rośnie rzadkość nad
rzadkościami...
- Goście zagraniczni są usprawiedliwieni - wtrącił się Janusz - ale na przykład ja -
zerknął na mnie z naganą niczym nauczyciel na tępego ucznia - wiem, \e u stóp Góry
Zamkowej rośnie pszonak pieniński, po łacinie Erysium pieninicum (Endemit pieniński),
roślina, która nigdzie poza Pieninami nie występuje.
Profesor skinął głową z aprobatą, Maria zaklaskała, a my z Aleksandrem stuliliśmy
uszy po sobie . Czcigodny nauczyciel z Olkusza nawet poczerwieniał na tę nauczkę daną
mi przez jego bratanka.
90
- A ty skąd to wiesz? - spytał po chwili.
- Uczy się człowiek - odparł skromnie chłopak. - A jak się uczy, to bywa, \e się czegoś
nauczy.
Tę lekcję przyrodoznawstwa Aleksander, nie chcąc być gorszym, uzupełnił o
wiadomości na temat drugiego endemitu pienińskiego, jakim jest znany z Okrąglicy
mniszek pieniński. Jego jedyne obserwowane stanowisko uległo zniszczeniu, ale być
mo\e jeszcze zachował się w urwiskach Trzech Koron.
Bogaty jest świat roślinny Pienin. A ju\ zwłaszcza ró\norodna jest flora roślin
zarodnikowych. Do tej pory zebrano około 400 gatunków glonów, 250 gatunków
mchów, 550 gatunków grzybów kapeluszowych i przeszło 400 gatunków porostów.
- Mówicie tyle o roślinach, a zwierzęta? - zaciekawiła się Maria spoglądając to na
Janusza, to na Aleksandra.
Zrobiło mi się przykro, \e jestem tak pomijany.
- Z du\ych zwierząt na pewno warto odnotować obecność licznych drapie\ników, rysi.
Jelenie i dziki pominę. Liczne te\ nory ryją tutaj borsuki. Stąd na przykład nazwa
Borsuczyny. Z małych, ale ciekawych zwierzątek proponuję państwu nietoperza -
podkasańca małego, rzadkiego w Europie - oraz mysz małooką, poza Pieninami
spotykaną tylko w okolicach Wrocławia...
Na słowo mysz Maria, jak przystało na kobietę, \achnęła się, ale widać było w jej
zachowaniu du\ą dawkę kokieterii: Chcecie mieć kobietę, więc ją macie!
Janusz popatrzył na nią spod oka. - Sądzę, \e tutaj, na tych wyniosłych murach, myszy,
zwłaszcza małookiej, obawiać się nie musimy.
- Dlaczego: zwłaszcza małookiej ? - zaciekawiłem się.
Spojrzał na mnie z lekką ironią. - Tak mi się powiedziało. Mówią, ze strach ma wielkie
oczy, to ja sobie wybrałem do postraszenia mysz małooką. Zresztą nie wiem, czego to
maleństwo szukałoby w tych ogromnych murach.
- Maleństwo, no nie wiem - wtrącił Kobiatko - ale ja mam zamiar zafundować sobie
odrobinę mocnych wra\eń! - i niczym niesforny uczniak wdrapał się na występ
przepaścistej południowej ściany zamku.
- Przecie\ jako opiekun zabytków powinieneś wiedzieć, \e to zabronione! - zawołałem
ze śmiechem.
- Wiem! - odkrzyknął - ale czasem zakazany owoc smakuje najlepiej - i odwrócił twarz
ku wiatrowi, który rozwiał jego siwe włosy, gdy tak kołysał się nad przepaścią.
I wtedy zobaczyłem dłoń Marii powoli acz zdecydowanie przesuwającą się skrajem
muru ku butom Aleksandra!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]