[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że mógł kłamać? - spytała,
uważnie dobierając słowa, po czym odwróciła się i wyszła z salonu. W
oczach miała łzy. Serce jej krwawiło.
Raffaele patrzył za nią, jak odchodzi. Coś w głębi duszy nie dawało
mu spokoju. Ogarnął go dziwny niepokój. Nikt nie potrafiłby udawać tak
głębokiego bólu, jaki przed chwilą dostrzegł w jej twarzy. A może było w
nim coś z prawdy?
Naszły go wątpliwości. Skoro Kyle skłamał w tak ważnej sprawie jak
to, że ma rodzinę, może oszukiwał też w innych?
Wszystko, co Lana robiła i mówiła, wskazywało na jej winę, ale nagle
przyszło mu do głowy, że komuś chodziło o to, żeby doszedł do takiego
wniosku. Dał z siebie zrobić kretyna.
Lana cichutko zamknęła za sobą drzwi sypialni. Raffaele postanowił
zaczekać na właściwy moment i dowiedzieć się czegoś więcej o
małżeństwie państwa Whittakerów.
Przez następnych kilka dni Lana była pochłonięta robieniem zakupów
do nowego domu. Raffaele dał jej autoryzację do jednej ze swych kart
kredytowych oraz otworzył dla niej osobiste konto, na które miał
przelewać każdego tygodnia uzgodnioną wcześniej sumę pieniędzy.
Choć bardzo ją irytowało, że musi przyjmować od niego pieniądze,
pocieszała się, że jest to po prostu praca jak każda inna. Nie zmieniało to
jednak faktu, że za każdym razem, kiedy Raffaele wychodził do siostry,
bolało ją serce.
Spędzał w szpitalu długie godziny, wracał wieczorami, blady i
smutny, niechętny do rozmów. Kilkakrotnie Lana będąc w mieście, miała
wrażenie, że jest śledzona, ale kiedy się rozglądała, nic niepokojącego ani
niezwykłego nie zwracało jej uwagi.
Ponieważ wizyty u Marii kładły się na Raffaele'u głębokim cieniem,
nie chciała go dodatkowo denerwować swoimi lękami, przekonując się w
duchu, że po śmierci Kyle'a wpadła w paranoję.
Wszystko już było praktycznie przygotowane do przeprowadzki do
Whitford i Lana ku własnemu zdziwieniu nie mogła się jej doczekać. Po
raz pierwszy od śmierci męża spoglądała przed siebie, a nie za siebie.
Po zorganizowaniu dostawy wszystkich potrzebnych rzeczy do
nowego domu Lana wróciła pózno do hotelu. Przed drzwiami do
apartamentu usłyszała podniesiony męski głos. Zaniepokojona pchnęła
drzwi i porzucając zakupy w korytarzu, wbiegła do salonu.
Raffaele podminowany chodził po pokoju od ściany do ściany, w
dłoni trzymał telefon, a drugą ręką wymachiwał ze złością w powietrzu.
- Co się stało? - spytała bezgłośnie, poruszając ustami.
W odpowiedzi wskazał leżące na stoliku kolorowe pismo.
Lana podniosła brukowca i skamieniała, widząc wielki tytuł na
pierwszej stronie: Bękart oszusta finansowego".
Poniżej znajdowało się kolorowe zdjęcie nieprzytomnej kobiety w
ciąży leżącej na łóżku szpitalnym. Mimo że fotografia była złej jakości,
Lana natychmiast dostrzegła podobieństwo rodzinne do stojącego przed
nią wzburzonego mężczyzny.
A więc to była Maria Rossellini. Lana utkwiła wzrok w fotografii,
czekając, aż zaleją ją złość i nienawiść, które dawały o sobie znać wśród
kłębiących się w niej emocji. Kobieta, która ukradła jej męża, w której
umierającym ciele rozwijało się jego dziecko. Jednak zamiast nienawiści
ogarnęło ją poczucie bezpowrotnej, tragicznej straty.
Niezbity dowód niewierności Kyle'a. Palce Lany zacisnęły się na
czasopiśmie z taką siłą, że o mało się nie rozdarło. W ciele nieprzytomnej
kobiety żyło dziecko Kyle'a. Dziecko, którego ona nigdy nie mogła mu
dać. Upadła na kolana porażona tym dowodem rozpadu jej małżeństwa i
poniesionej klęski. Z trudem łapiąc powietrze, zaczęła czytać artykuł.
Ktokolwiek go napisał, dobrze odrobił lekcje. Były tu wszystkie
szczegóły dotyczące jej małżeństwa, wywiady z ich sąsiadami i
przyjaciółmi. A raczej z ludzmi, których kiedyś uważała za przyjaciół.
Zdrada zabolała jeszcze bardziej.
Co gorsza, artykuł kończył się obietnicą, że w kolejnym numerze
czytelnicy poznają więcej brudów z życia Lany, jej uprzywilejowanego
dzieciństwa oraz głęboko skrywane sekrety rodzinne, w tym szczegóły
dotyczące tajemniczego mężczyzny, z którym mieszkała od śmierci męża.
Jak przez mgłę dotarł do niej wściekły głos Raffaele'a.
- To jest niedopuszczalne. %7łądam odnalezienia osoby, która
pozwoliła, aby mojej siostrze zrobiono zdjęcie. Jeśli szpital nie potrafi
odpowiednio chronić pacjenta, wynajmę prywatną ochronę.
Przez chwilę milczał, słuchając tego, co mówiła osoba po drugiej
stronie słuchawki.
- Lepiej niech pan tego dopilnuje - wycedził powoli i bardzo
wyraznie. - W przeciwnym razie obarczę pana winą za to, co się stało.
Zatrzasnął ze złością klapkę telefonu i wsunął komórkę do przedniej
kieszeni marynarki.
- Maledizione! - wybuchnął, odwracając się do Lany.
Widząc ją klęczącą na podłodze z czasopismem w zaciśniętych
dłoniach, zmarszczył brwi. Doskonała z niej aktorka. Dlaczego nie
przyszło mu do głowy, że będzie udawała wstrząśniętą, kiedy się dowie?
Myślał tylko o Marii i jej bezpieczeństwie. Nie zastanowił się nawet
przez chwilę, co będzie czuła Lana. Zaledwie kilka dni temu dowiedziała
się o dziecku, a teraz stanęła twarzą w twarz z faktami.
Mimo że nie ufał Lanie, wewnętrzne poczucie honoru nakazywało mu
wyciągnąć do niej rękę i pomóc złagodzić cios, który dostała od życia.
- Lano - odezwał się, sięgając po brukowca, którego ściskała w
dłoniach.
Odebranie jej gazety okazało się jednak trudniejsze, niż sądził. W
końcu wyszarpnął czasopismo z jej zbielałych palców, po czym podniósł
ją za łokcie do góry i posadził odrętwiałą na sofie.
Zimna, z twarzą pozbawioną wyrazu, nie zareagowała na jego dotyk.
Zaklął pod nosem i podszedł do kredensu. Nalał z kryształowej karafki do
szklaneczki brandy, wcisnął jej w dłoń i zmusił do wypicia kilku łyków.
Na bladoalabastrowe policzki powróciły rumieńce. W oczach o
odcieniu topazu błyszczały łzy. Wciągnęła głęboko powietrze i odstawiła
szklankę na stół.
- Na pewno nie chcesz więcej?
- To nie wyleczy tego, co mnie boli. Ale dziękuję.
Pustka w jej głosie ukłuła go głęboko w serce. Przez ostatnie trzy dni,
kiedy przy nielicznych okazjach krzyżowały się ich ścieżki, zaczął ją
poznawać od innej strony. Była ożywiona i pełna zapału.
Codziennie wieczorem po jego powrocie ze szpitala zdawała mu
dokładną relację z tego, co załatwiła i co kupiła. Złapał się nawet na tym,
że jej obecność w dziwny sposób sprawiała mu przyjemność. Jakby wracał
do domu. Teraz jednak była znów tą samą zimną, wyniosłą kobietą, którą
poznał po pogrzebie. Zamkniętą w sobie, nietykalną.
Niespodziewanie zatęsknił za jej ciepłem. Za entuzjazmem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]