[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dziękuję - powiedziała szczerze.
Bill zaprowadził pannę młodą przed oblicze urzędnika i oboje
przysięgli sobie miłość, wierność i szacunek - tym razem na zaw-
sze.
Ich pocałunek był potwierdzeniem przysięgi i obietnicą szczę-
śliwej przyszłości. Potem zmienił się w inną obietnicę - tego, co
miało nastąpić, gdy zostaną sami.
- No już, już, wystarczy - powiedziała Janet i oboje rozłączyli
się zawstydzeni. Zaczerwieniona Esther u-śmiechnęła się do przy-
jaciół.
Na koniec ceremonii Gwyneth podeszła do nich z Chloe w ra-
mionach i postawiła dziewczynkę na ziemi.
- Zawołaj ją - powiedziała.
Esther puściła dłoń Billa, pochyliła się i wyciągnęła ręce.
- Hej, Chloe! Chodz do Esther, kochanie.
A Chloe, z wyrazem najszczerszego zachwytu na buzi, posta-
wiła trzy chwiejne kroczki w jej kierunku.
- Essser - powiedziała, wpadając w objęcia Esther.
- Kiedy cię nie było, mama nauczyła ją chodzić i wymawiać
twoje imię - wyjaśnił Bill.
- Jeszcze raz dziękuję. - Esther wyprostowała się, trzymając
dziewczynkę na ręku. - Nie mogłaś dać mi lepszego prezentu.
S
R
- Och, chyba jednak coś mi się udało wymyślić - odparła
Gwyneth, wręczając Esther kopertę. - O-twórz ją dopiero, kiedy
będziecie z Billem sami.
Esther posłusznie schowała kopertę do torebki pożyczonej od
Jill. I tam koperta została, bo gdy goście opuścili przyjęcie, nowo-
żeńcy zapomnieli o niej i zajęli się sobą. Na ich noc poślubną
Gwyneth i Chloe przeniosły się do Janet.
Bill wziął Esther w ramiona i oboje potwierdzili swoją miłość,
dając i biorąc, zachwycając się sobą. Wynurzyli się z sypialni do-
piero w południe następnego dnia.
W salonie Esther znalazła torebkę wiszącą na oparciu krzesła i
przypomniała sobie o liście Gwyneth. Na kopercie napisano imio-
na ich obojga - jej i Billa, więc zabrała go ze sobą do kuchni.
- Wczoraj dała mi to twoja mama. Wiesz, co to?
- Czek?
- Nie potrzebujemy pieniędzy od twojej matki. - Esther za-
chmurzyła się, a Bill zaśmiał.
- Myślę, że ona o tym dobrze wie. Dlaczego go nie otworzysz?
Sprawa się wyjaśni.
Ciągle nieufna wobec Gwyneth, Esther wyjęła z koperty kartkę.
- To faks ze Stanów - powiedziała niepewnie, spoglądając na
Billa. - Od Marcie, do mnie i do ciebie. Oddaje nam Chloe pod
opiekę. Na zawsze.
Serce biło jej jak oszalałe, gdy odczytała treść listu jeszcze raz,
tym razem na głos.
- To kolejny cud. Powiadasz, że dostałaś to od mamy? - Bill
wstał i zajrzał jej przez ramię. - Jak ona to zrobiła? Przekupiła
Marcie? Zaszantażowała ją?
S
R
- Może po prostują poprosiła? Może Marcie się zgodziła, bo
twoja matka zawsze była jej dobrą przyjaciółką? Nikt, kto wydał
na świat tak śliczne dziecko jak Chloe, nie może być zupełnie zły.
Bill objął żonę.
- Tylko ktoś naprawdę piękny, ciałem i duchem tak jak ty,
mógł to powiedzieć, pani Jackson. Czy tym razem zostaniesz już
moją żoną na zawsze?
Esther kiwnęła głową, przytulona do jego piersi. Całe życie
szukała miejsca, które mogłaby nazwać swoim własnym, i wresz-
cie je znalazła.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]