[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niedżwiadek, -a gąsienica jego stawała się klęską dla rolnictwa. Otóż ktoś
gdzieś napisał, że wróble dadzą nauczkę złym liszkom i pożrą je. Amerykanie
skwapliwie w to uwierzyli, więc witali we wróblach nie tylko rozkoszne ptaszęta,
lecz i upragnionych wybawicieli.
Co tu wiele gadać. Gałgany wróble haniebnie zawiodły amerykańskie nadzieje.
Rozmnożyły się, owszem, i wszędzie od nich r.ojno było, na zachodzie, południu i
nawet na północy. Ale miały tyle innych smacznych rzeczy do żarcia, że im przez.
myśl nie przeszło, aby dobierać się do nieapetycznych, brzydka owłosionych
gÄ…sienic.
Zresztą, mniejsza o gąsienice. Gorzej, że urwipołcie nie czuły absolutnie
żadnego pociągu do sympatycznych domków, z taką miłością dla nich zawieszanych
na drzewach i nieraz pięknie pomalowanych. Niewdzięczne wróble nie chciały w
nich mieszkać, za to zagięły parol na jaskółcze gniazda i zaczęły wyrzucać ich
mieszkanki i niszczyć jajka. W cztery, pięć lat po przybyciu wróbli liczba
jaskółek w Ameryce poważnie się; zmniejszyła. Amerykanie zaczęli patrzeć z
bezradnym osłupieniem na nieobyczajne praktyki swych ulubieńców.
Ale i te grzeszki wybaczono by, gdyby w dziesiątym mniej więcej roku swej
gościny rozzuchwalone wróble nie postawiły kropki nad i. Stanowiły już wtedy
armię wielomilionową. Jesienią z nagłym apetytem rzuciły się na podmiejskie sady
i wyjadły wszystkie owoce. Ludzie przestali się uśmiechać. Nastę-
78
Gdy w rok pózniej jeszcze większe masy rzuciły się do grabieży pól, ludzie
zrozumieli, że spadła na nich nowa klęska, że miłość się skończyła i że trzeba
bronić mienia. Wstrząśnięta Ameryka rozbrzmiała groznym okrzykiem: Zmierć
wróblom"!...
Cała ta heca wróblowa była, słowem, jednym z owych napadów histerii, którym
wielu Amerykanów tak łatwo i tak często podlega i z których do dziś wcale się
nie wyleczyli.
Aatwo było wtedy krzyknąć: Zmierć wróblom! trudniej wykonać. Wróble rozpleniły
się tak licznie i takiego nabrały animuszu, że na miejsce jednego zastrzelonego
pojawiało się dziesięć nowych. Obwiesie nie myślały ustępować. Rozgorzała
nieubłagana, kłopotliwa, długoletnia i trochę śmieszna wojna. Rząd wyznaczał
nagrody za odstrzał wróbli. Wynalazcy i fabrykanci budowali teraz pomysłowe
sieci, łowiące na raz całe stada. Chemicy wynajdywali różne trucizny; w Białym
Domu toczyły się debaty i uchwalano bojowe wnioski, a prasa, wprzódy tak
zachwycona, głosiła teraz zawziętą krucjatę. Wróble dawały się wszystkim we
znaki i aż dziw, ile niewinne na pozór gagatki wznieciły wrzawy. Zwłaszcza w
waszyngtońskim Departamencie Rolnictwa, który przeżywał ciągły kryzys i wydawał
sążniste dekrety o sposobach walki z wrogiem.
Przez długi czas zdawało się, że wojna wróblowi nic nie szkodzi. Przeciwnie,
wciąż się rozpleniał, a w roku 1876 dotarł do Kanady, do miasta Hamilton.
Kanadyjczycy znali kłopoty sąsiadów, lecz mimo to przyjęli go z radością, gdyż
nie było w Hamiltome pól zbożowych, a poza tym sądzili, że tu, na północy,
ptaszek będzie skromniejszy. Niestety, wróbel jużpo roku zalał cały kraj między
Jeziorem Hurońskim a Erie i odkrył przyłbicę: w braku zboża rzucił się na
wspaniałe winnice, dumę południowej Kanady, i objadł je z winogron.
Wówczas Kanada zajÄ™czaÅ‚a i przystÄ…piÅ‚a też do ¦wojny.
w polityce. Rozgoryczenie na żarłoka panowało tak głębokie, że wystarczało na
przykład udowodnić kandydatowi na posła, iż był kiedyś entuzjastą wróbli, a
kandydat w wyborach przepadał z kretesem. Złe, bardzo złe czasy nastały dla
wróbla.
Wojna trwała długie lata i oczywiście ptaszek przegrał. Liczbę jego sprowadzono
do normalnych granic. Lecz nie wiadomo, czy pokonały go broń i wysiłek
człowieka, czy także i inne okoliczności.
Lata ptaszek po ulicy, szuka sobie ziarn pszenicy" głosi nasza stara, a mądra
piosenką o wróbelkach. Otóż, ażeby była pszenica na" ulicy, muszą tam biegać zle
trawiące konie. Za dobrych czasów było wiele koni na ulicach miast amerykańskich
i wróble miały się wspaniale. Ale potem przyszedł Ford i jemu podobni. Samochody
usunęły z ulic konie i nie strawioną pszenicę, zadając cios także i wróbelkom.
Wróble żyły teraz wszędzie w umiarkowanym klimacie Ameryki Północnej, lecz w
ilości skromnej.
Amerykanie do dziś dnia nie byli łaskawi dla wróbla. A to im szary, a brzydki, a
to nie umiał śpiewać, a to brutal i w ogóle niewyrazny osobnik. Wiadomo, the
English spairow! DziÅ› urok Anglii w Stanach Zjednoczonych minÄ…Å‚, Amerykanie
inaczej na nią patrzą niż przed stu laty, więc czego dobrego spodziewać się po
takim angielskim wyrodku? Sic transit gloria mundi mogły sobie powiedzieć
wróble razem z Anglikami.
Lecz Amerykanie jedno musieli przyznać: wróbel miał bajecznie barwną historię.
Szary, bo szary, a przecież rozniecił całą gamę uczuć ludzkich, od opętanej
miłości do zawziętej nienawiści. %7ładne inne ptaszę tego nie potrafiło. Przy tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]