[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chem był tak przystojny, że aż zapierało jej dech.
Zdołała jednak zdobyć się na uszczypliwość.
- Przecież to ja mam się zajmować domem. Za
to mi pan płaci i po to tu jestem. - Poniewczasie
zorientowała się, że nie powinna była tego mówić.
Wymownie spojrzał jej w oczy.
- A gdybym zmienił zdanie?
W pierwszej chwili ogarnęła ją panika, ale zaraz
znalazła właściwą odpowiedz.
- To pana prawo, ale nie zgodzę się brać pensji,
skoro nie wypełniam moich obowiązków.
Uśmiechnął się szeroko i podniósł ciężką tacę,
jakby ważyła nie więcej niż opadły liść.
- Zjemy na zewnÄ…trz.
Ustawił tacę na solidnym drewnianym stole,
w pokrytej winoroślą altanie.
252 DIANA HAMILTON
- Piękny dzień, prawda? Dziś oboje urządzimy
sobie wakacje. Powiedz, co chciałabyś robić?
- Odsunął dla niej krzesło.
Usiadła, ignorując łomotanie serca.
- Jeżeli chodzi o mnie, to zamierzam umyć
podłogę w kuchni - odpowiedziała lekko.
- Ten pomysÅ‚ na pewno nie zyska mojej ap­
robaty.
Nalał kawy i wręczył jej filiżankę, a potem
usiadł, wyciągając przed siebie długie nogi.
Uśmiechnął się kusząco i wymruczał:
- Dziś zamierzam sprawić sobie przyjemność,
rozpuszczajÄ…c ciÄ™. Pojedziemy do Amalfi na lunch
albo zostaniemy tutaj, na basenie. Pogawędzimy
sobie; jest wiele rzeczy, których chciałbym się
o tobie dowiedzieć. Zapomnij na razie, że u mnie
pracujesz. DziÅ› bÄ™dziesz moim cudownym anio­
łem miłosierdzia, jak wtedy, kiedy byłem chory.
 Mercy" oznacza miÅ‚osierdzie, prawda? Jakże traf­
ne imię właśnie dla ciebie...
Ten facet z niÄ… flirtowaÅ‚! ByÅ‚ znudzony nietypo­
wym dla siebie nieróbstwem czy chciaÅ‚ siÄ™ zaba­
wić jej kosztem?
Mercy nie zamierzała tracić więcej czasu na
szukanie odpowiedzi. Ayknęła za gorącej kawy
i oparzyła sobie wargi.
- Zdecyduj, co by ci się najbardziej podobało.
Nie ma pośpiechu, mamy mnóstwo czasu.
%7ładen wybór, zważywszy na stan jej uczuć, nie
SZEF Z REKLAMY 253
wchodził w grę. Za wszelką cenę musiała się jakoś
wykręcić z planowanych rozrywek.
ObserwowaÅ‚a, jak obiera owoc dÅ‚ugimi, smuk­
Å‚ymi, opalonymi na brÄ…z palcami i znów, caÅ‚kowi­
cie wbrew jej woli, falą napłynęły wspomnienia.
Te same palce tak niedawno doprowadziÅ‚y jÄ… nie­
mal do szaleństwa... i wciąż tak bardzo tęskniła do
tamtych, cudownych chwil... chciaÅ‚a wiÄ™cej... du­
żo więcej!
PrzeÅ‚knęła kawaÅ‚ek chrupiÄ…cej brioszki. Dla­
czego nie potrafiła o tym wszystkim zapomnieć?
Wiedziała jednak, że to nierealne. Ale co robić
teraz? Nerwowo zastanawiaÅ‚a siÄ™ nad możliwoÅ›­
ciami, które wymienił.
Mogliby zjechać drogą pomiędzy wzgórzami
i uprawnymi tarasami do Amalfi. Byli tam pierw­
szego dnia i tam właśnie kupił jej skąpe bikini. Miło
było spacerować starymi uliczkami i zwiedzać
nadbrzeżne targowisko. Zdecydowali, że plaża jest
zbyt zatłoczona, więc zaprowadził ją do miasteczka,
gdzie zjedli na lunch fantastyczne owoce morza.
Wtedy był raczej milczący, co Mercy kładła na
karb grypy. Dziś jednak tryskał energią i uznała, że
trudno jej będzie wytrzymać cały dzień w jego
towarzystwie.
- Wołałabym zostać tutaj - powiedziała.
Andreo skoÅ„czyÅ‚ już jeść i obserwowaÅ‚ jÄ… z lek­
kim uÅ›mieszkiem, czajÄ…cym siÄ™ w kÄ…cikach zmys­
Å‚owych ust.
254 DIANA HAMILTON
WstaÅ‚a i zaczęła zbierać naczynia na tacÄ™, żaÅ‚u­
jąc, że nie przywiozła z Londynu obszernych,
szarych fartuchów.
- To pan jest na wakacjach, proszę więc z nich
korzystać. Ja mam swoją pracę.
- Dosyć. - Smukłe, opalone palce zacisnęły się
na jej nadgarstku. Kciukiem muskał wrażliwe
miejsce na wewnętrznej stronie przedramienia.
Mercy wstrzymała oddech, starając się uwolnić
dłoń, z czego jednak wkrótce zrezygnowała.
- Nie jestem twoim wrogiem - powiedział
miękko.
- Jest pan moim szefem, sir - odpowiedziała
szorstko. - I nikim więcej.
Poza tym miłością mojego życia.
Chciało jej się płakać.
Wciąż trzymając ją za rękę, wstał i przyciągnął
ją bliżej. Stali teraz oboje, prawie się dotykając.
WiedziaÅ‚a, że powinna siÄ™ odsunąć, ale nie po­
trafiła zrobić kroku.
- Może moglibyśmy to zmienić...
Te sÅ‚owa tylko pomogÅ‚y jej w odrzuceniu poku­
sy. Wyszarpnęła dłoń.
- Nie wątpię - burknęła. - Ciekawe tylko, na
jak długo...
Jej sÅ‚owa zmroziÅ‚y go na moment, zanim ciem­
ne oczy rozświetliły złe błyski.
Mercy z trudem powstrzymała chichot. Nie
uzyskałaby lepszego efektu, gdyby oskarżyła pa-
SZEF Z REKLAMY 255
pieża o bycie alfonsem. Rozzłościła go, ale to jej
nie przestraszyÅ‚o. UÅ›miechnęła siÄ™ lekko i wypros­
towała, żeby z godnością przyjąć jego ewentualną
jadowitÄ… odpowiedz.
Złość opuściła go równie szybko, jak woda
znikająca w odpływie wanny, a sprawił to jej
cudowny uśmiech. Zawsze tak na niego działał.
PrzemieniaÅ‚ atrakcyjnÄ…, mÅ‚odÄ… kobietÄ™ w niezwyk­
le ciepłą, zmysłową piękność. Ogarnął go taki żar,
że postanowił dłużej nie zwlekać i mocno ją objął.
Pragnął jej tak gorąco, że dla niego samego było
to czymś zupełnie nowym. Pocałował ją, czując, że
oto spotkaÅ‚ jedynÄ… w Å›wiecie kobietÄ™, zdolnÄ… caÅ‚ko­
wicie pozbawić go siły woli i panowania nad sobą.
Kiedy dotknÄ…Å‚ jej ust gÅ‚odnymi, gorÄ…cymi war­
gami, Mercy wstrzymaÅ‚a dech, serce zabiÅ‚o szyb­
szym rytmem. Gotowa poddać się pieszczocie,
oddała mu pocałunek. Przy tym mężczyznie była
całkowicie zniewolona...
Delikatnie musnął jej piersi w wycięciu bluzki.
Westchnęła i zadrżała w cudownym oczekiwaniu
na więcej.
W końcu oderwał usta od jej warg.
- PragnÄ™ ciÄ™ - odpowiedziaÅ‚ na nieme zapyta­
nie w wielkich, niebieskich oczach. - Ciebie całej.
Przy moim boku, w dzień i w nocy. - Drugą dłonią
objął jej pierś i Mercy czuła, jak drży. - Powiedz,
że ty też mnie pragniesz, mój piękny aniele - dodał
chropawym ze wzruszenia głosem.
256 DIANA HAMILTON
Wizja raju. Mercy była o krok od poddania się
jej, ale nagle usłyszała głos rozsądku. Kiedy An-
dreo siÄ™ niÄ… znudzi, postÄ…pi tak samo, jak z TrishÄ….
Musi odmówić, jeżeli nie chce cierpieć przez resz­
tę życia.
- Nie - odpowiedziała szybko, zanim zdążyła
zmienić zdanie. ZdawaÅ‚a sobie sprawÄ™, że rezyg­
nuje z czegoś wspaniałego i że już nigdy nie
pokocha tak mocno innego mężczyzny. Ale...
- Nie mówisz prawdy. - Nie zważając na jej
nieudolne próby odsunięcia się od niego, ujął jej
twarz w obie dłonie i zmusił, by spojrzała mu
w oczy. - Jestem tego pewien. Jeszcze nigdy żadna
kobieta nie pociągała mnie tak, jak ty. Wiem, że ty
też mnie pragniesz. Wyczytałem to w twoich
oczach, wtedy kiedy byliśmy razem w łóżku. Byłaś
tak cudowna, jak nie Å›miaÅ‚em nawet marzyć. %7Å‚aÅ‚u­
ję, że wtedy nie mogłem zrobić dla ciebie więcej.
Będzie nam razem wspaniale, zobaczysz...
- Och! - Zarumieniła się gwałtownie.
A więc pamiętał.
Na próżno próbowaÅ‚a mu siÄ™ wyrwać. Pochwy­
cił ją w ramiona, przytulił mocno i posadził sobie
na kolanach. Sprzeciw nie miał sensu. I tak nie
zdołałaby mu się oprzeć.
Czuła się kompletną idiotką. Ależ on się musiał
z niej naigrawać! Przecież wtedy była nie tylko
chÄ™tnÄ… uczestniczkÄ… zabawy, ale wrÄ™cz jej ini­
cjatorką! Jedną dłonią obejmował ją w talii, drugą
SZEF Z REKLAMY ' 257
gładził biodro. A ona, ku swemu zawstydzeniu,
znowu czuła się zupełnie bezwolna.
- Pożądanie to nic złego i nie trzeba się go
wstydzić - zauważył. - Czy to rodzice wpoili ci, że
seks jest grzechem?
To ją otrzezwiło. Gwałtownie podniosła głowę.
- Jak pan śmie sugerować coś takiego! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •