[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Witam serdecznie - odparła Nahkala z brytyjskim akcentem i wyciągnęła
do niej dłoń. - Przykro mi, że okoliczności związane z waszym przyjazdem były
tak dramatyczne, ale mam nadzieję, że wkrótce odpoczniecie.
- Dziękuję za serdeczne słowa. To dla mnie zaszczyt, że mogę tutaj gościć -
odparła Melora, a Nahkala położyła jej dłoń na policzku i powiedziała:
- Kobieta, która uratowała Daniela, zasługuje na moją najgłębszą wdzięcz-
ność. Teraz jednak wybaczcie mi - dodała, cofając się o krok. - Słyszę, że woła
mnie wnuczka. Bardzo się za nią stęskniłam, więc pozwólcie, że was zostawię.
- Ja cię uratowałam? - spytała Melora.
- Czasem jej się mylą angielskie słowa - wyjaśnił Daniel, potrząsając głową.
- Nie zwracaj na to uwagi. A teraz, przed posiłkiem, zajrzyjmy jeszcze do pacjen-
tów.
Melora była zbyt zmęczona, by się wdawać w dyskusję, więc pozwoliła mu
o wszystkim decydować. Wciąż nie dowierzała, że Daniel ją pocałował i nie była
R
L
T
w stanie nasycić się tym niesamowitym pocałunkiem. To było tak cudowne, że
chciałaby coraz więcej. Ale teraz musiała podjąć bolesną próbę położenia temu
kresu, wiedziała bowiem, że to wzajemne narastające zauroczenie do niczego nie
prowadzi.
Nic z tego nie może wyniknąć. Nie wolno ulegać złudzeniom. Teraz trzeba
się skoncentrować na pracy i myśleć o gościnnych mieszkańcach tej wsi. Nahkala
i jej społeczność chcą wydać na ich cześć ucztę powitalną.
Podczas uroczystości kobiety tańczyły przy ognisku, a mężczyzni popisywali
się umiejętnościami myśliwskimi. Melora, zachwycona przyjęciem, pamiętała
jednak, by zachowywać dystans wobec Daniela.
Nie wolno ci zapominać, powtarzała sobie, że ten związek byłby skazany na
niepowodzenie. Pocałował cię, to prawda, i to była jedna z najpiękniejszych
chwil twojego życia. Chociaż uważałaś, że jesteś nieatrakcyjna, czy wręcz zosta-
łaś okaleczona, Daniel pokazał ci niezbicie, że go zniewalasz. Kiedy cię trzymał
w ramionach, czułaś się piękna i wspaniała.
Dzięki niemu odzyskała wiarę w siebie. Teraz, gdy spoglądała na siebie jego
oczami, zobaczyła kobietę, która odniosła zwycięstwo. Kobietę, która nie tylko
pokonała raka, lecz także umiała dzielnie przetrwać rozstanie z Leightonem. Gdy
teraz spoglądała na siebie oczami Daniela, zrozumiała, że jest silna, godna pożą-
dania i że może śmiało patrzeć w przyszłość.
Po uroczystości zajrzała jeszcze do pacjentów, przy których dyżurowali Bel i
Keith, po czym poszła do chaty, w której została zakwaterowana.
Richard, Sue i Belhara, którzy rozłożyli już maty na podłodze, gawędzili
przed snem.
A gdzie jest Daniel? - zapytała, siląc się na obojętność.
R
L
T
- Zpią z Simone u jego matki. Przy ognisku mała zasnęła na rękach u babci -
odparła Sue, ziewając.
Na myśl, że dziś wieczorem nie uściska Simone na dobranoc, Melora poczu-
ła łzy w oczach. Wiedziała, że to jest śmieszne, wiedziała., że Nahkala jest babcią
dziewczynki i że to naturalne, że Daniel u niej nocuje. Mimo to jednak nie umiała
odeprzeć poczucia, że została odrzucona.
Kiedy Daniel ją całował, wiedziała, że ten pocałunek niczego nie zmieni, ale
mimo to nie umiała mu się oprzeć. W jego ramionach czuła się bezpieczna i
szczęśliwa, a on nie chciał wypuścić jej z objęć.
Pocałował ją, lecz wszystko pozostało bez zmian. Daniel ma swoje życie,
ona swoje. Ziemia będzie się kręcić w dalszym ciągu, czas nie przestanie płynąć.
On podejmie decyzję w sprawie edukacji Simone, ona wróci do Australii, podda
się chirurgicznej rekonstrukcji piersi i zastanowi się, co dalej robić ze swoim ży-
ciem.
Pobyt na Tarparnii uzmysłowił jej, że od życia należy oczekiwać znacznie
więcej niż to, czego oczekiwała od lat. Przekonała się również, że po zwycię-
stwie nad rakiem inaczej patrzy na świat. Zrozumiała dopiero teraz, że życie to
nie tylko praca w szpitalu.
Ale miłość do Daniela to wszystko komplikuje. Nie spodziewała się tej miło-
ści, ale wiedziała, że powinna się z nią pogodzić. Mieszkańcy Tarparnii potrafią
akceptować wszystko to, na co nie mają wpływu.
Melora myślała o Danielu, który nocował u matki. Simone, z główką na ró-
żowej poduszce, na pewno mocno się do niego przytuliła. Dziewczynka stała się
jej częścią w tym samym stopniu co Daniel, była jej droższa niż cały świat. Nie
przypuszczała, że będzie zdolna tak otworzyć serce i pokochać bez reszty czyjeś
dziecko.
R
L
T
Leżąc po ciemku z otwartymi oczami, miała tylko nadzieję, że po powrocie
do Australii nie pęknie jej serce, gdy będzie stopniowo odzwyczajać się od tej
miłości. Ze będzie umiała wrócić myślami do cudownego pobytu na Tarparnii
bez tego straszliwego bólu, który teraz rozdzierał jej serce. Ale w głębi duszy nie
wierzyła, że kiedyś przestanie kochać Daniela i jego cudowną córkę.
%7łałuję, że nie spotkaliśmy się w innym momencie, powtarzała w myślach je-
go słowa.
- Zpijcie dobrze, kochani - szepnęła cicho.
Następne dni upłynęły im wyjątkowo pracowicie. Jeszcze przed świtem wy-
jeżdżali w teren, wracali do wsi po zachodzie słońca. Simone, rozszczebiotanajak
zwykle, prosiła wszystkich, żeby się podpisywali na gipsie.
- Już nie ma wolnego miejsca - oznajmiła z dumą któregoś wieczoru, po
czym jak co dzień poprosiła Melorę o przeczytanie bajki na dobranoc.
Jej babcia Kahkala, łagodna i spokojna z natury, powiedziała Melorze w
przeddzień jej wyjazdu:
- Jeśli przystaniemy i wsłuchamy się w innych, serce podpowie nam, co oni
czują naprawdę.
Siedziały we dwie, obok spała Simone.
- Właśnie serce pozwala mi zrozumieć to dziecko - powiedziała Melora. -
Każda chwila spędzona z Simone wydaje mi się bezcenna. Daniel jest wspa-
niałym ojcem, dziecku daje z siebie wszystko i jestem pewna, że zawsze będzie
taki.
- Jesteś dobrego zdania o moim synu - stwierdziła Nahkala.
R
L
T
- Bardzo dobrego - Melora odparła szczerze, bo wiedziała, że na Tarparnii
nie należy robić uników.
- Kiedy na niego spoglądasz, twoje serce jest pełne miłości.
- To prawda.
- Jesteś niezwykła kobietą, Separ - powiedziała Nahkala z pogodnym uśmie-
chem - i dlatego cieszę się, że mój syn dokonał właściwego wyboru.
- Och, nie! - zaprzeczyła Melora, potrząsając e-nergicznie głową, by zatrzy-
mać łzy, które jej płynęły do oczu. - Nie jesteśmy razem. Jutro wracam do Au-
stralii, a Daniel musi podjąć ważne decyzje dotyczące Simone. Szanse, że się
jeszcze spotkamy, są niewielkie.
Nahkala położyła j ej dłoń na policzku i powiedziała łagodnie:
- Miłość chodzi różnymi drogami, czasem prostymi, czasem pełnymi zakrę-
tów i niespodzianek, czasem musi wspinać się mozolnie, żeby pokonać góry.
- Nasza miłość, moja i Daniela, pełna jest i zakrętów, i niespodzianek, i gór
nie do pokonania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]