[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojawił się kolejny szczeniak. Dotknęła ostro\nie brzucha Trixie.  Ju\ koniec.
Tylko dwa, Suka spokojnie lizała swoje maleństwa.
 Widzieliście je?  zawołał Fred.  Czy\ nie są piękne?
 Wyglądają trochę jak parówki  stwierdził Ben.
 Piękne parówki  poprawiła go Dawn.  Najpiękniejsze parówki, jakie
kiedykolwiek widziałam. Co masz zamiar z nimi zrobić, Fred?
 Zatrzymam je  odparł bez wahania.  Nale\ą do Trixie. Nie mógłbym
nikomu ich oddać. Poza tym będę je miał, kiedy&  Urwał w połowie zdania.
 To dobry pomysł  pochwaliła dziewczyna.  Powinieneś im dać
świąteczne imiona, Fred.
 Nie. To byłoby głupie.
 Nazwij je Holly i Cracker  powiedział Ben.  Wcale nie brzmi głupio.
 O, właśnie!  Fred wyglądał na najszczęśliwszego człowieka pod słońcem.
 Holly i Cracker. Zrobię jeszcze herbaty.
Rozdział siódmy
Kiedy wyszedł, Dawn usiadła na krześle i zamknęła oczy. Wyglądała na
zmęczoną. Po chwili podniosła powieki i spojrzała na Bena. Uśmiechnęła się do
niego łagodnie, ale trwało to tylko moment. Po chwili znowu była sztywna i
oficjalna. Chciał coś powiedzieć, zmienić, ale nie potrafił usunąć przeszkód, które
przed nim stawiała. Był naiwny. Dopiero teraz uświadomił sobie, \e przez ostatnie
dni \ył jak we śnie. Fałszywym śnie...
Ukrył twarz w dłoniach. Wszystkie nadzieje legły w gruzach.
 Ben, co się stało?
Była tu\ obok niego. Obejmowała go czule.
 Nic się nie stało. Powinienem był trzezwiej na to patrzeć.
 Na co?
 Na nas. Kiedy pojawiłaś się w mojej bibliotece, miałem wra\enie, jakbyś
wyszła& wprost z moich snów. Głupie, co? Wszystko, co powiedziałem ci tamtej
nocy, było prawdą, ale&  Urwał w pół zdania. Chciał dodać  ale ju\ w to nie
wierzę .
 Ale co?  zapytała niepewnie.
 Nadal jest prawdą. Miałem nadzieję, \e będziemy potrafili zapomnieć o
przeszłości i zaprzyjaznimy się nawet.
 Zaprzyjaznimy  powtórzyła jak echo.
Był tak przejęty, \e nie usłyszał przejmującego \alu w jej głosie.
 Zmieniłaś się po balu i nawet wiem dlaczego.
 Naprawdę?
 Przecie\ to jasne. Osiągnęłaś swój cel. Bal się odbył. Nie jesteś ju\ taka jak
przed dwoma dniami.
Zawahała się lekko.
 Nie czuję się tak jak przed dwoma dniami.
 Oczywiście, \e nie. Nie jestem ci ju\ do niczego potrzebny.
 To podłe oskar\enie  zaprotestowała gwałtownie.
 Czy\by? Przecie\ przed chwilą sama przyznałaś, \e się zmieniłaś.
 Tylko dlatego, \e ty się zmieniłeś. Kiedy dowiedziałam się, co zrobiłeś
Craddockom, oniemiałam. Nigdy nie sądziłam, \e mę\czyzna, którego kochałam,
mo\e zachować się w ten sposób&
 Chwileczkę! Co ja takiego zrobiłem Craddockom?
 Ben, proszę cię, nie udawaj. Rozmawiałam z nimi wczoraj i wiem
wszystko. Jak mogłeś wyrzucić ich z domu, w którym \yli przez tyle lat, i to w
święta?
 O czym ty mówisz? Ja ich nie wyrzuciłem.
 Ale masz zamiar. Pani Craddock opowiedziała mi, jak zasugerowałeś, \e
zamiast ło\yć na farmę, trwonią pieniądze na prezenty dla dzieci. Kiedy usiłowali
się bronić, powiedziałeś, \e wkrótce wygasa umowa o dzier\awę. Jak mogłeś być
a\ tak okrutny?
 Chyba w ogóle mnie nie znasz, jeśli tak o mnie myślisz  powiedział
oburzony.  Nie mam zamiaru wyrzucić ich z domu. Pani Craddock musiała mnie
zle zrozumieć. Nie sugerowałem wcale, \e trwonią pieniądze na prezenty.
 Ale powiedziałeś&
 Wspomniałem tylko coś o świątecznych zakupach. Nie sądziłem, \e
zostanie to tak odczytane.
 Powiedziałeś, \e wkrótce wygasa umowa o dzier\awę. Co to miało
znaczyć?
 Mam plany związane z Craddockami i ich farmą. Posłuchaj, Dawn. Od
kilku dni słyszę tylko hymny pochwalne na temat Squire'a Davisa. Wierzę, \e cenił
on tradycję i święta, ale czy wiesz, ile zdzierał rocznie z Craddocków?
 Nie.
Powiedział jej.
 A\ tyle?  spytała z niedowierzaniem.  Farma nie jest warta nawet połowy
tej sumy.
 Zgadzam się. Właśnie dlatego Craddockowie są tacy biedni. Davis ściągał
tylko dzier\awę, a nie dawał nic w zamian. Mam zamiar zmodyfikować umowę.
Obni\ę czynsz i zaoferuję Craddockom niskooprocentowany kredyt na rozwój
gospodarstwa.
Twarz Dawn wyra\ała bezgraniczną radość
 Naprawdę nigdy nie chciałeś ich wyrzucić?
 Naprawdę. Powinnaś o tym wiedzieć.
Spuściła oczy.
 Masz rację.
 Ludzie nie zmieniają się a\ tak bardzo  powiedział łagodnie.  Nie w
środku. Mo\e tylko z zewnątrz.
Skrzypnięcie drzwi zaanonsowało Freda, który pojawił się z nowym talerzem
kanapek. Zasiedli do stołu i zjedli śniadanie. Haynes wstawał co pięć minut i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •