[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mogliby zadowalać się własnym doktorem rzekła panna Kornelia. Chociaż, prawdę
mówiąc, nie mogę im brać tego za złe, bo to metodysta. Od czasu jak doktor postawił na nogi
panią Allonby, ludzie myślą, że on w ogóle może nawet umarłych wskrzeszać. Mam wrażenie, że
doktor Tomasz jest trochę zazdrosny, zresztą jak każdy mężczyzna. Twierdzi na przykład, że
doktor Blythe wprowadza za dużo nowych wymysłów do leczenia. Ależ powiadam mu
właśnie tym nowym wymysłom Rhoda Allonby zawdzięcza życie. Gdyby pan ją leczył, nie
żyłaby dziś prawdopodobnie i tylko kamień na jej grobie przypominałby ludziom, że podobało
się Bogu wziąć ją do swojej chwały . Ach, tak lubię powiedzieć doktorowi Tomaszowi moje
zdanie! Rządził tu w Glen lata całe i wyobraża sobie, że więcej potrafił zapomnieć, aniżeli inni
ludzie zdołali się nauczyć. Ale, mówiąc o doktorach, chciałabym, aby doktor Blythe zechciał
odwiedzić Ryszarda Moore, któremu na szyi utworzył się jakiś wrzód. Nie rozumiem, na co
Ryszardowi zdadzą się wrzody. Jakby nie było z nim dość innych kłopotów i bez tego.
Wie pani, Ryszard prawie że mnie polubił powiedziała Ania. Chodzi za mną jak
psiak i uśmiecha się jak uradowane dziecko, kiedy nań spojrzę.
Czy nie robi to na pani jakiegoś niesamowitego wrażenia?
Wcale nie. Raczej lubię Ryszarda. Wydaje mi się pożałowania godnym, smutnym
człowiekiem.
Wcale by go pani nie znalazła takim pożałowania godnym, gdyby go pani znała dawniej,
proszę mi wierzyć. Ale rada jestem, że nie zwraca pani na niego uwagi, to tym lepiej dla Ewy.
Będzie miała trochę więcej roboty, jak przyjedzie jej lokator. Mam nadzieję, że to jakiś solidny
człowiek. Pani będzie się prawdopodobnie podobał to pisarz.
Zawsze mię dziwi skłonność ludzi do sądzenia, że jeżeli dwoje ludzi należy do klasy
pisarzy, to koniecznie muszą pałać ku sobie niezwykłą sympatią rzekła trochę urażona Ania.
Nikt przecież nie będzie oczekiwał, aby dwaj kowale zaczęli gorąco się miłować z tego tylko
tytułu, że są kowalami.
Niemniej jednak Ania z zaciekawieniem oczekiwała przybycia Owena Forda. O ile okazałby
się młody i wesół, mógłby stanowić wcale miły nabytek towarzyski w Czterech Wiatrach. Drzwi
małego domku zawsze stały otworem dla ludzi z rasy Józefa.
XXIII. OWEN FORD PRZYBYWA
Pewnego wieczora panna Kornelia zatelefonowała do Ani. Mistrz pióra właśnie przybył.
Chcę przywiezć go do pani z prośbą o pokazanie mu dalszej drogi do Ewy. To będzie krócej
trwało aniżeli jazda dookoła, drogą okrężną, a ja mam masę rzeczy do załatwienia. Dziecko
Reese ów w Glen wpadło do wiadra z gorącą wodą i prawie na śmierć się poparzyło. Teraz na
gwałt po mnie posyłają. Nie wiem właściwie po co: prawdopodobnie, żeby dziecku stworzyć
nową skórę. Pani Reese jest tak nieuważna, a potem wymaga od innych ludzi, żeby naprawiali jej
błędy. Pani nie będzie się gniewać, nieprawdaż, kochanie? Rzeczy jego możemy odesłać jutro.
Ależ bardzo dobrze odparła Ania. Jak on wygląda, panno Kornelio?
Jaki jest jego wygląd zewnętrzny, zobaczy pani, gdy go tu przywiozę. Natomiast co się w
nim wewnątrz dzieje, wie jeden Bóg, który go stworzył. Zresztą nie powiem więcej ani słowa, bo
wszystkie słuchawki w Glen są w tej chwili w ruchu.
Ania odłożyła słuchawkę.
Panna Kornelia widocznie nie umiała doszukać się wad w zewnętrznym wyglądzie pana
Forda, inaczej wcale by nie zwracała uwagi na słuchawki. Można by wywnioskować z tego,
Zuzanno, że pan Ford musi mieć raczej miłą powierzchowność.
Muszę wyznać, droga pani doktorowo, że widok przystojnego mężczyzny zawsze sprawia
mi radość szczerze przyznała Zuzanna. Czy nie będzie dobrze, jeżeli dla niego przygotuję
jakiś poczęstunek? Mam ciastka z poziomkami, które rozpływają się w ustach.
Nie. Ewa go oczekuje i musiała przygotować dlań obiad. Poza tym, ciastka z poziomkami
dostanie mój własny, biedny mąż. On dziś pózno wróci do domu i proszę pozostawić dla niego
szklankę mleka i ciastka.
Bardzo chętnie, droga pani doktorowo, Zuzanna dzierży ster w ręku. Jestem tego samego
zdania, że lepiej, aby ciastka z poziomkami zjadł własny mąż aniżeli obcy człowiek, zwłaszcza
że nasz doktor jest taki przystojny, jak rzadko się spotyka.
Gdy wreszcie zjawił się, sprowadzony przez pannę Kornelię, pan Owen Ford, Ania musiała
przyznać, że był bardzo przystojny. Wysoki, o szerokich barach, miał gęstą, brunatną czuprynę,
pięknie wyrzezbione rysy i duże, błyszczące, ciemnoszare oczy.
A czy pani zauważyła jego uszy i zęby, droga pani doktorowo? pytała nieco pózniej
Zuzanna. Ma najpiękniejsze uszy, jakie kiedykolwiek widziałam, a jestem bardzo wybredna
na tym punkcie. Kiedy byłam młoda, zawsze bałam się, że będę musiała wyjść za mąż za
człowieka z odstającymi uszami. Inna rzecz, że całe zmartwienie było co najmniej zbyteczne, bo
jak dotychczas żadne męskie uszy mi się nie przytrafiły!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]