[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twoim wyjazdem z Anglii. Sophia mi powiedziała. Ale tylko tyle. %7ładnych szczegółów.
Nie była wobec ciebie nielojalna. Po prostu nie chciała, żebym popełnił jakąś gafę.
L R
T
- Twoja siostra najwyrazniej nie zna cię dobrze. Wyobraża sobie, że jesteś aniołem.
- Nie jestem, moja droga - odparł niezrażony. Co gorsza, wrzucił spinkę Cherry do
kieszeni w drzwiach kierowcy. - Powiem tylko, że mężczyzna, który pozwolił, by roz-
padł się wasz związek, nie jest ciebie wart. Pojedziemy teraz na lunch do Locorotondo, a
potem zwiedzimy barokową katedrę. Sophia na pewno prześpi dzisiaj cały dzień. Ale ju-
tro zacznie przygotowania do ślubu i będzie cię potrzebowała.
- Nie mam ochoty na lunch z tobą. Obiecałam Sophii, że jej pomogę.
- Co z pewnością zrobisz - stwierdził, włączając silnik. - Ale dziś jesteś jeszcze tu-
rystką, a nie pomocnicą Sophii, więc pokażę ci Locorotondo zwane citta del vino bianco,
czyli miastem białego wina.
Cherry otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale zrezygnowała. Co prawda zna Vit-
toria słabo, ale wie już, że kiedy coś postanowi, nic go od tego nie odwiedzie. Pozostało
jej albo wyskoczyć z pędzącego samochodu, albo mu towarzyszyć.
W głębi duszy czuła, że ma wielką ochotę na tę wycieczkę. A raczej na jego towa-
rzystwo. Tyle że to wielce niebezpieczne. Vittorio ma kobiet na pęczki.
A jeśli kiedykolwiek obdarzy którąś miłością, to będzie ona musiała być osobą
naprawdÄ™ wyjÄ…tkowÄ…. Tak jak on.
Z przerażeniem usłyszała własne myśli. Miłość? Poczuła, że pieką ją policzki. Mu-
si wziąć się w garść. Musi zapanować nad zauroczeniem. Wyjedzie, gdy tylko zakończą
się przygotowania do ślubu. A Vittorio i Sophia natychmiast zapomną, że w ogóle ją po-
znali.
Musi o tym pamiętać. Musi.
L R
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Locorotondo było przepięknym miasteczkiem. Cherry doszła do takiego wniosku,
gdy z oddali ujrzała górującą nad nim kopułę katedry i białe, kamienne domy. Mijali
wąskie, ukwiecone boczne uliczki i placyki porośnięte drzewami cytrusowymi oraz po-
dwórza osłonięte palmami, aż w końcu Vittorio zaparkował samochód. Po krótkiej wę-
drówce po miasteczku dotarli do katedry, którą Cherry była absolutnie zauroczona.
Potem znalezli małą trattorię i usiedli przed nią, sącząc miejscowe wino. Cherry
przyglądała się dyskretnie towarzyszowi, rozmyślając o tym, że jeszcze dwa dni temu nie
potrafiłaby sobie wyobrazić takiego rozwoju sytuacji. Wyjeżdżając z Anglii, przysięgła,
te jeszcze długo nie spojrzy na żadnego mężczyznę. Zamierzała poświęcić te wakacje na
zwiedzanie zabytków Włoch, Grecji, Turcji i innych krajów nad
Morzem Zródziemnym. Chciała dać się pochłonąć czarowi przeszłości i zapomnieć
o terazniejszości.
Nagle zdała sobie sprawę, że Vittorio, który skończył już posiłek, przygląda jej się
uważnie.
- Znów o nim myślisz, prawda? - rzekł nagle. - Masz smutną minę.
- Nie, akurat nie myślę o Liamie - odparła zaskoczona.
- Liam! Cóż za paskudne imię!
Było to stwierdzenie tak absurdalne, że aż rozbawiło Cherry.
- Nieważne, co myślisz. Ja już o nim zapomniałam - powiedziała zdecydowanym
tonem. - To była dobra życiowa nauczka, żeby nigdy nie ufać mężczyznie.
Vittorio dopił resztkę wina.
- I to mówi ktoś, kto wczoraj zganił mnie za wygłaszanie opinii o kobietach? Ależ
z ciebie hipokrytka!
- Nieprawda! - zawołała. Po co w ogóle dała się wciągnąć w ten temat? - Twier-
dziłeś, że dla kobiet liczy się tylko majątek mężczyzny. A to nieprawda.
- Przepraszam, jeśli nie zrozumiałem - odparł Vittorio cierpliwie - ale potępiłaś
właśnie wszystkich mężczyzn jako z natury niesłownych i niegodnych zaufania. Jeśli o
mnie chodzi, to z pewnością za słabo mnie znasz. Trudno mi sobie wyobrazić, w jaki
L R
T
sposób możesz trafnie ocenić nie tylko moją skromną osobę, ale i milionów innych męż-
czyzn, których nigdy nie spotkałaś - uniósł żartobliwie brew.
Cherry była wściekła, że dała się tak podejść.
- Nie rozumiesz, o co mi chodzi.
- Nie? Ale wiem, że tamten facet cię zawiódł. Chciałbym wiedzieć, co się stało -
rzekł bardzo poważnym tonem.
Coś w jego głosie, być może czułość, sprawiło, że Cherry postanowiła zmienić
formÄ™ rozmowy.
- Powiedziałam ci, że już o nim zapomniałam - odparła cicho.
- Ale wciąż jesteś smutna i rozczarowana.
Ostatnią rzeczą, na jaką Cherry miała ochotę, było opowiadanie, z jaką łatwością
Angela zdobyła Liama. Ale może lepiej opowiedzieć, skoro ma zostać parę tygodni w
domu Vittoria? Przynajmniej da mu do zrozumienia, że nie chce wpaść z deszczu pod
rynnę i że powinien wybić sobie z głowy wszelkie podchody?
Wbiła wzrok w olśniewająco biały mur domu po przeciwnej stronie uliczki, w
skrzynki z jaskrawoczerwonymi kwiatami, i zaczęła mówić. Opowiedziała mu o wszyst-
kim. A kiedy skończyła, upiła łyk wina i spojrzała na Vittoria. Napotkała jego wzrok.
- Znam parę takich kobiet jak twoja siostra - powiedział łagodnym tonem. - Dra-
pieżnych, którym nigdy nie wystarcza to, co mają. Wydaje mi się jednak, że Liam ma, na
co zasłużył. Ona zrobi mu z życia piekło. Wiesz o tym, prawda?
Cherry skinęła głową.
- To ludzie płytcy i bez kręgosłupa - kontynuował Vittorio. - Nie umieją dotrzy-
mywać zobowiązań i cieszyć się życiem. W każdym pokoleniu rodzą się tacy obojga
płci. Każdy, kto ma z nimi do czynienia, w ostatecznym rozrachunku cierpi. Ale znisz-
czysz moc Angeli, kiedy jej pokażesz, że wiesz, jaka jest, i że nie potrafi cię już skrzyw-
dzić.
- Ależ ona to potrafi. Skrzywdziła mnie wielokrotnie.
- Bo jej na to pozwoliłaś - powiedział Vittorio bardzo cicho. - A gdyby Liam na-
prawdę cię kochał, oparłby się jej knowaniom.
L R
T
Aatwo mu powiedzieć. Nie zna ani jej siostry, ani matki. I nie dorastał w cieniu
Angeli.
- A twoja mama? - spytał Vittorio, jak gdyby czytając w jej w myślach. - Też nie
jest szczęśliwa, prawda?
- Tak, to prawda - odparła Cherry z zaskoczeniem, bo ten fakt dotarł do niej po raz
pierwszy.
- Bo ciągle próbuje pogodzić wyobrażenia o córce z rzeczywistością. Nic dziwne-
go, że śpiewa tak, jak jej Angela zagra.
Cherry dopiła resztę wina.
- Zastanawiasz siÄ™ pewnie, moja droga, skÄ…d tyle wiem o takich ludziach?
Cherry skinęła głową, bo faktycznie właśnie o tym myślała.
- Ponieważ wiele lat temu udało mi się szczęśliwie uciec od podobnej kobiety.
Przez chwilę myślałem, że złamała mi serce. A potem zrozumiałem, że kwiat, z którego
sączy się słodki nektar, potrafi być śmiertelną pułapką dla niepodejrzewającej niczego
pszczoły. Szczególnie, jeśli jest to kwiat niespotykanej urody.
Czyżby miał na myśli Caterinę, o której opowiadała Sophia? Tę, którą miał poślu-
bić, kiedy zginęli ich rodzice? Miała ochotę zapytać, ale nie odważyła się.
- Zatem teraz fruwasz z kwiatka na kwiatek? - zażartowała.
- Niezupełnie - odparł ponuro Vittorio.
Ale najwyrazniej nie miał ochoty kontynuować tematu.
Zbliżał się czas sjesty, więc kelner przyniósł rachunek. Kilka minut pózniej ruszyli
w stronę samochodu, Kiedy do niego wsiedli, Vittorio spojrzał na Cherry z powagą.
- Nie znam Angeli, ale jestem pewien jednego. Nie jest tak piękna jak jej siostra.
Jesteś bardzo piękna, nawet jeśli tak nie uważasz - powiedział, złożył na jej wargach de-
likatny pocałunek i włączył silnik.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]