[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kowanych jak ta. Przypominających poszukiwanie się dwojga ludzi z wyciągniętymi rękami
w całkowitych ciemnościach. W ciemnościach wynikłych z przepaści między dwoma świata-
mi, dwiema kulturami, tylko formalnie wywodzącymi się z tej samej ziemi. A nie tylko z
różnicy wieku. Otworzył oczy. Patrzyła na niego uważnie.
Dlaczego chcieliby tylko części dobra pierworodnego?
Czego?... zaczął odruchowo i urwał.
Nie znasz pisma świętego? Teraz jej głos, zawierał zaniepokojenie pomieszane ze
zdziwieniem.
Poczuł się nagle jak rozbitek na ostatniej desce ze statku, a w mózgu zapłonęło czerwo-
ne światło ostrzeżenia przed nieznanym niebezpieczeństwem.
Znani, Kari, znam wycofał się zbyt pośpiesznie. Nie był pewien czy to zapewnienie
zabrzmiało wiarygodnie:
...ale nie słyszałem o dobrze pierworodnym.
Jak to? podniosła się na łokciu. Delikatna poświata nocnego nieba wydobyła z
ciemności jaśniejszą kreską jej odurzające go wciąż jeszcze kształty, te które poznawał tego
wieczoru jakby po raz pierwszy w odnowionym nagle życiu.
No tak jej głos był karcący i zdziwiony jego oczywistą ignorancją:
Ella miała rację. Nie chcieliście znać całego pisma. Czy nie mówi o pierwszych
rodzicach, Ewie i Adamie?
Tak, Kari...
Czy nie mówi o darze pierworodnym, jaki Adam dał w raju Ewie za radą mądrego
węża?
Eee, ... mówi o raju i pierwszych rodzicach. I o wężu, tak. I o symbolicznym jabłku...
No właśnie! To symboliczne jabłko to przecież symbol daru pierworodnego przer-
wała mu podnosząc szept do cichego głosu. Adam kochając Ewę pierwszy raz dał jej dar
życia. Dzieci, Teodorze, Kaina i Abla. Dzieci, których tak pragnęli, bo Bóg dał im ciało i
namiętności. To było dobro pierworodne.
Urwała, a on przez chwilę milczał,
A grzech pierworodny? zapytał.
Grzech pierworodny popełnił Kain zabijając Abla i dlatego Bóg wypędził wszystkich
z raju, by żyli w nędzy i ubóstwie.
Ciemny kontur jej twarzy i delikatną kształtną linię, prześwietloną piaskiem nieskoń-
czenie dalekich gwiazd, zamykała tęcza ich blasku w cienkich jak len włosach. Nie mówił
nic, bo nie miał nic do powiedzenia. Zaskoczenie jej światopoglądem i interpretacją świata
nie dawało mu już miejsca na własną przeszłość.
Kto cię uczył pisma?
Opiekunowie, głównie Ella. A ciebie?
W młodości księża. Ale kanony, to znaczy zasady religii i jej schematyczna
wykładnia, były znane wszystkim. Nawet tym, którzy nie byli jej wyznawcami. To był histo-
ryczny fundament Europy i jej społeczności. Tylko zawahał się to nie było zupełnie tak
jak myślisz z tym grzechem pierworodnym.
Nie?! A jak było?
Grzechem pierworodnym było oddanie się Ewy Adamowi.
%7łachnęła się spontanicznie i podniosła znów głos:
To znaczy, że to co robiliśmy było grzechem?
W myśl kanonów tak, Kari.
Zawsze?
Tak, choć w różnym stopniu. Zależnie od sytuacji.
Zamilkli.
Nie wyobrażam sobie jakbym mogła, gdyby było naprawdę tak jak mówisz...
Poczuł na twarzy jej przyśpieszony oddech.
To jest przecież okrutne. Opiekunowie mówili, że doszło do wojny, bo zło zostało za-
mienione miejscami z dobrem, ale nie chciałam wierzyć. Jak mogliście dać się tak oszukać...
Dlaczego to, co jest najlepsze, nazwano grzechem?
Wojnę prowadzili wszyscy, nawet ci, którzy nie myśleli w ten sposób. Ludzie wszyst-
kich wyznań i niewierzący. To byłoby zbyt łatwe uproszczenie.
Poczuł, te zapada się bezradnie, a słowa, zamiast wyjaśnić coś, wiążą mu tylko ręce:
Karia, ja sam nie wiem dlaczego tak było i nie pytaj mnie, bo rozumiem tylko frag-
menty. Przedtem wydawało mi się, że wszystko jest jasne, teraz rozumiem tylko poszarpane
fragmenty. Nikt w tamtej epoce, ani tym bardziej teraz, nie umie dać odpowiedzi na pytanie:
dlaczego? Choć wiele bym dał, by wiedzieć.
Położyła się na jego piersi i bez słowa wsłuchiwała w bicie jego serca, szybkie i
nerwowe. Jej serce biło spokojnie. Czy pytanie dlaczego, ma w ogóle sens?" pomyślał.
Karia natomiast była pewna, że on wie. Jako Wielki Aowca i jako najwspanialszy mężczyzna,
jakiego mogła wybrać w tym groznym świecie. Ale postanowiła więcej do tego tematu nie
wracać. W końcu nie było to tak ważne wobec ich wspólnej, jasnej przyszłości. Hornic tym-
czasem dręczył się pytaniem, które sobie zadał tej nocy i na które nie umiał odpowiedzieć
mimo swego życiowego doświadczenia: Kim ja dla ciebie jestem? Kim dla ciebie jeszcze
mogę być?".
VIII
Powrót do enklawy Walatha był huczny i radosny. Ze śpiewem domowników i kwiata-
mi, z morzem łez. Ciągnące się tygodnie pełne męczącego wyczekiwania i rosnącego lęku o
ich los, na dzwięk znajomego basu silników wprowadziły mieszkańców w euforię. Był to
pierwszy tak niezwykły dzień w kilkunastoletniej historii enklawy. Po wstępnych wyjaśnie-
niach, do Kasandry wrócono tylko raz, na chwilę przed posiłkiem. Kiedy Walath skończył
modlitwę padło głośne pytanie:
Kto ją zrobił?
Odpowiedział jednym słowem, a cisza nie trwała dłużej niż skrzypnięcie zamykanych
wiatrem drzwi obory. Nie wrócono już do tego tematu. Dwa tygodnie pózniej Walath poje-
chał w górę rzeki do enklawy Czetysz i przywiózł księdza oraz kilku jej dorosłych mieszkań-
ców. Karol, olbrzymi, wielki jak niedzwiedz mężczyzna w barwionej na czarno sutannie i
brązowych oficerkach, długo badał Hornica i Karię. Robił to z chmurnym wyrazem twarzy,
patrząc zza olbrzymich krzaczastych rudych brwi oczami wytrawnego lekarza o uniwersy-
teckim wykształceniu i dużej praktyce. Oczami podobnymi do dwóch granitowych kostek.
Kiedy skończył, uśmiechnął się szeroko i jego wzrok złagodniał.
Jesteś dzieckiem szczęścia i Opatrzności, Teodorze powiedział tubalnym głosem.
Nie pobłogosławiłbym waszego związku, gdyby wasze zdrowie nie było takie jak trzeba. Cie-
szę się, że jest dobrze. Westchnął i dodał w zamyśleniu. Dawno już nie udzielałem ślubu.
Uroczystość odbyła się w następną niedzielę. W poprzedzającą ją sobotę Hornic stał się
innym człowiekiem. Na prośbę Karii i na dobry znak na przyszłość ogolił brodę do gładkiej
skóry i dał sobie ściąć włosy na zapałkę. Zrobiła to Kira.
Kiedy było po wszystkim, nie poznał siebie. Patrzył w lustro i nie wierzył oczom.
Spoglądał na niego obcy człowiek, nawet oczy były inne.
Wygląda na to powiedziała Karia, kiedy pokazał się w salce jadalnej że bardziej
wstrząśnięty jesteś wyglądem niż jutrzejszą ceremonią.
Zebrani domownicy wybuchnęli śmiechem. Ale nie było to prawdą. Hornic
rzeczywiście zmienił skórę. Z olbrzymiego dzikusa o włosach jak lwia grzywa i brodzie do
piersi przeistoczył się, jak za sprawą cudownej różdżki w szczupłego, wysportowanego i
przystojnego mężczyznę. Kiedy napotkał wzrok Karii, zobaczył tylko jej rozszerzone lekko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]