[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ona ma pieniądze.
29
43
n
a
+
n
a
j
- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego chce praco-
wać.
- Ja bympowiedział, że z nudów. -Tomwestchnął.
- Ach, żebyczłowiek miał tylko takie problemy.
- Co jeszcze o niej wiesz? - zapytał niedbałym
tonemRafe. Jednakże Tomnie dał się zwieść.
- Awięcjednakjesteś zainteresowany.
Rafe zaczerwienił się.
- Idz do diabła - mruknął.
Tomklepnął się wudoi wybuchnął śmiechem.
- W porządku. Wiem jeszcze, że ma młodszą
siostrę, która z nią mieszka.
Rafe skinął głową nie patrząc na Toma, którywstał,
jakby wyczuł, że jego przyjaciel uważa ten temat za
wyczerpany.
- No, jeżeli okażesz się niewdzięcznikiem i od-
rzucisz moje zaproszenie na kolację, to się na ciebie
obrażę.
- PowiedzGayle, żezrobię sobieprzerwę, dobrze?
- Będę jutroprzejeżdżał obokdziałki, toci pomo-
gę.
- Dzięki.
WieczoremRafe wziął prysznic, a następnie wyciąg-
nął się na kanapie i leżał, rozmyślając o AlisonYoung.
Wciąż rozważał skutki tej znajomości. Nigdybysię
nie spodziewał, że kiedyś spojrzy na jakąś kobietę
i poczuje się tak, jakby ktoś kopnął go w brzuch.
Pomimo że próbował zlekceważyć to uczucie, nie był
wstanietegodokonać. Musiał przyznać, żegozauro-
czyła.
Ona jest z zupełnie innego świata, Beaumont!
Zapomnij o niej!
Na pewno uda mi się zapomnieć, pomyślał. Następ-
nego dnia czekało go mnóstwo pracy. Nie ma to jak
ciężka harówka, jeżeli chce się nadać myślom właściwy
30
43
n
a
+
n
a
j
tor. Bez pracy czuł się zupełnie bezwartościowy. Nie
chciał, żeby Alison Young mieszała mu w głowie.
Postanowił nie myśleć o tej kobiecie, o jej pełnych
piersiach, kształtnej figurzei włosach, któreprzypomi-
nałymu dojrzałą pszenicę. Zdecydował, że od tej chwili
Alison Young przestaje dla niego istnieć. Od dzisiej-
szegowieczoru. Całkowicie. Nazawsze.
Mimo to zastanawiał się, czy zobaczy ją nazajutrz.
31
43
n
a
+
n
a
j
ROZDZIAA PITY
- Cholera! -mruknęła Alison. Jedną ręką trzymała
torbę z zakupami, a drugą zamykała za sobą drzwi, zaś
do jej uszu dobiegał drażniący dzwonek telefonu.
Szybko rzuciła torbę, stwierdzając z przerażeniem, że
połowa jej zawartości znalazła się na ziemi. Jęknęła
i podbiegła do telefonu.
- Dobrze, już dobrze, przecież idę - powiedziała
półgłosem, pewna, że dzwoni do niej Heather. Konie-
cznie chciała porozmawiać ze swoją siostrą.
- Halo- zawołała zdyszanymgłosem.
- Alison?
Napięcie ustąpiło. Przysunęła najbliższe krzesło
i usiadła.
- Cześć, Arthur.
- Coś jest nie w porządku? Masz taki głos, jakbyś
była zdyszana.
Oczami wyobrazni ujrzała Arthura siedzącego za
biurkiemwświetle lampy. Miała ochotę się uśmiech-
nąć.
- Właśnie przyszłamze sklepu spożywczego. Dzwi-
gałam torby pełne zakupów.
- Przepraszam. Chcesz, żebymzadzwonił pózniej?
- Nie, nie, wszystkojest wporządku.
- Chyba jeszcze nie jadłaś kolacji?
Alison nie odpowiedziała na pytanie, toteż dokoń-
czył:
- Pomyślałem, że może chciałabyś odwiedzić tę
32
43
n
a
+
n
a
j
nową restaurację w Lufkin, a potem obejrzeć jakiś
film.
Alison przygryzła ze zdenerwowania dolną wargę.
Spędzenie wieczoru z Arthuremnie wzbudzało wniej
entuzjazmu. Była zmęczona. Pragnęła jedynie wziąć
gorącą kąpiel i pójść spać.
- Och, Arthur, dziękuję, ale nie mogę skorzystać
ztwojegozaproszenia. Niedzisiaj, jestemtakazmęczo-
na. Przez całydzień przeglądałamkatalogi.
- I jakci idzie?
- Na razie niezle, ale chyba nie zdołamotworzyć
sklepuwplanowanymterminie. Takdużo mamroboty.
Arthur był jedną z osób, które wiedziały o jej
planach, a ponieważ zajmował się jej interesami,
musiała informować go o swoich poczynaniach.
Wprawdzie nie był zachwyconyjej pomysłem, lecz nie
skrytykował go zbytnio.
- Udaci się. Wierzę wciebie.
- Dzięki. Wiesz, jakbardzoliczę natwojewsparcie.
- No cóż, skoro nie chcesz pójść na kolację, nie
będę cię przetrzymywał przytelefonie.
- Cieszę się, żezadzwoniłeś -powiedziałaszczerze.
- Kiedybędęmógł się ztobą zobaczyć?
Alisonstłumiłagłębokiewestchnienie.
- Obiecuję, żewkrótce.
- Trzymamcię zasłowo. Dobranoc.
Alison przestała myśleć o Arthurze wraz z od-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]