[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeden punkt styczny, który umo\liwi wzajemne zrozumienie i który musimy odnalezć.
Parker znów się uśmiechnął.
- Nie kłóćmy się - powiedział i upił łyk z trzymanej w ręku szklanki. - Zapomnijmy na
moment o sporach naukowych i porozmawiajmy o czysto ludzkich sprawach.
Pietrowski nie odpowiedział.
- Proszę się na mnie nie obra\ać - dodał Parker. - Ju\ niedługo wyjaśni się, który z nas
miał rację. Mo\e nawet do\yjemy tego dnia. Wypijmy za przyszłość. Za piękną przyszłość -
uniósł szklankę i mrugnął porozumiewawczo - za przyszłość, która nas rozsądzi.
POMNIK MARSJANINA
Minęły lata i na Marsie zjawili się poeci. Surowi, mę\ni pionierzy zawsze ustępują
miejsca poetom, którzy przychodzą, aby opiewać ich prawdziwe bohaterstwo i tworzyć
legendy o czynach, jakich nigdy nie dokonali. Tak było na Ziemi, to samo powtórzyło się na
Marsie.
Poeci widzą świat nieco inaczej ni\ zwyczajni ludzie, dlatego dostrzegli to, czego nikt
przedtem nie zauwa\ał. Kiedy więc pewien młody pisarz stworzył poemat fantastyczny, w
którym zaludnił Marsa dziwnymi istotami rozumnymi, wszyscy przyjęli go z największym
aplauzem. Zwietny utwór przekonał czytelników, \e wymyślony świat mógł rzeczywiście
istnieć i w tym tkwiła przyczyna sukcesu. Ksią\ka napisana z talentem potrafi skłonić do
uwierzenia we wszystko.
To był pierwszy wielki poemat młodego autora. Potem przyszły następne. Minęło
jeszcze wiele lat i gdy poeta umarł, został uznany za jednego z największych geniuszy
ludzkości. Na wszystkich skolonizowanych planetach wzniesiono mu pomniki, a na Marsie
zbudowano Muzeum jego imienia, bo tam spędził większość swojego \ycia i napisał
najwybitniejsze utwory.
Wzniesiono równie\ pomnik Marsjanina, bohatera jego pierwszej ksią\ki.
Umieszczono go w centralnym punkcie nowej marsjańskiej stolicy - na skale, której dziwnym
trafem nie wysadzono w trakcie budowy miasta.
Wysoki posąg z nierdzewnej stali przedstawiał masywną, nieruchawą istotę z ogromną
głową, wielkimi oczami i haczykowatym nosem. Marsjanin stał na mocnych krótkich nogach
i patrzył na rozpościerające się w dole miasto. Niektórzy uwa\ali, \e jego twarz wyra\a jakąś
dziwną niepewność i zmieszanie i to im się nie podobało, gdy\ Marsjanie z poematu byli
istotami zimnymi, pozbawionymi wszelkich uczuć. Mimo to pomnik został wkrótce uznany
przez turystów za największą ozdobę stolicy. Nic dziwnego, stworzył go najwybitniejszy
rzezbiarz Marsa, który te\ polecił, aby u stóp statui umieszczono silne reflektory oświetlające
pomnik w nocy.
Marsjanin patrzył na miasto i w jego okrągłych oczach istotnie mo\na było wyczytać
niepewność i zmieszanie. Miasto, nad którym się wznosił, było mu obce. Nie poznawał
ojczystej planety przeobra\onej ludzkimi rękami, a co najwa\niejsze - nie poznawał siebie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]