[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyjął natomiast za pewnik, że bombę ukrył Florian Sawicki. Dlaczego to zrobił i czemu nic nie powiedział
przyjacielowi, Staś nie potrafił sobie wyjaśnić.
Martwił się o los Floriana. Jego nazwisko nie padło wprawdzie w dotychczasowym śledztwie, ale nie
można było wykluczyć, że policja wiedziała o ich spotkaniach. Sawicki wielokrotnie dawał do zrozumienia,
że jest głęboko zaangażowany w ruch patriotyczny, ale i uprzedzał, że może być inwigilowany.
Staś długo łamał sobie głowę, czemu akurat na niego policja się uparła. Nie był nikim ważnym,
niczego nie przygotowywał, nie słyszał o żadnych przygotowaniach do zamachu. To już prędzej Florian
powinien...
Florian Sawicki. Co się z nim dzieje? Czy jest bezpieczny? Czy fakt, że agent Krantz ani nikt inny nie
wymienił jego nazwiska oznacza, że Sawicki uniknął aresztowania?
Staś chodził po celi, mruczał do siebie. Czasami zatrzymywał się niespodziewanie i próbował
wszystko poukładać od początku, a potem znowu od początku, ale według innej kolejności.
Nic to nie przynosiło, istniały prawie same znaki zapytania.
***
%7łebrak Kiercul spacerował wzdłuż celi, drobnymi kroczkami. Robił tak z nudów, w ciągu dnia
strażnicy nie pozwalali spać. Zaglądali czasem przez judasza, żelazne okienko w drzwiach, i widząc
więzniów na łóżkach, groznym krzykiem nakazywali wstawać.
Kiercul zobaczył bladość na twarzy młodego człowieka, ale jak zawsze tylko się uśmiechnął i pokiwał
głową.
- Oskarżają mnie o straszną rzecz - przyznał się Kalinowski. - Jak udowodnić, że to wszystko nie-
prawda?
Kiercul oczywiście nie znał odpowiedzi. A jeśli znał, nie potrafił jej udzielić. Chodził po celi,
uśmiechał się. Czasem zatrzymywał się i nastawiał uszy, ze wzrokiem skierowanym ku oknu. Staś spró-
bował dowiedzieć się, czego nasłuchuje towarzysz, ale słabe dzwięki z dziedzińca nic mu nie mówiły.
Czuł wzrastający niepokój, a także i głód. Nie tylko zjadł obie bułki, ale i napoczął bochenek chleba.
Ponieważ nie miał noża, urywał z bochenka kawały pieczywa i wpychał je sobie do ust.
Kiercul nadal chodził po celi. Przestał dopiero wówczas, gdy Staś poczęstował go chlebem. %7łebrak
podziękował uśmiechem, skinieniem głowy i pokornym ukłonem. Połowę porcji schował w łóżku,
drugą połowę marniał, rozważnie i powoli, przez cały wieczór.
Staś Kalinowski pomyślał z zazdrością, że bardzo chciałby być na miejscu starego Kiercula. Tego
ranka słyszał od strażnika, że żebrak wyjdzie na wolność za trzy dni.
ODPOWIEDZI
Odpowiedzi na część pytań Stasia Kalinowskiego zaczęły się wkrótce pojawiać. Okazały się jednak
tak absurdalne, że zupełnie nie wiedział, czy może je traktować poważnie.
Czwartego lub piątego dnia, Staś zaczynał już tracić rachubę, wyprowadzono go do pokoju prze-
słuchań, gdzie już czekał agent Krantz. Uśmiechał się na widok młodego człowieka i rozmowę zaczął od
złożenia gratulacji.
- Moje uznanie, panie Stanisławie - powiedział ruchem głowy składając przesadny ukłon. - Moje
wielkie uznanie. Pańskie zdolności okazują się znacznie bardziej rozległe, niż sądziłem.
Staś nie wiedział, co ma na myśli policjant, ale nauczył się już, że lepiej się za wcześnie nie odzywać.
Rudolf Krantz miał specyficzną umiejętność odwracania do góry nogami wszystkiego, co słyszał i
wyciągania zadziwiających wniosków.
- Pan byłby chyba dobrym dziennikarzem - oznajmił agent. - Szkoda, że to raczej niemożliwe.
Wydawca gazety Gołos Biełostoka nie zamierza pana dalej zatrudniać.
Ta wiadomość nie była dla Stasia zaskoczeniem. Domyślał się, że policja trafiła do redakcji gazety i
tylko miał nadzieję, że wydawca Józef Zeligman wystawił mu dobrą opinię.
- Byłem tylko praktykantem - sprostował. - Nie dziennikarzem.
Rudolf Krantz nie zwrócił na to uwagi.
- Pańskie talenty są doprawdy bardzo rozległe - powtórzył z podziwem. - Szkoda, wielka szkoda, że
obraca je pan na tak niecne sprawy...
Podobnie jak poprzednim razem, wyciągnął z zanadrza jakieś papiery i rozprostował je na stole.
- Czy to pańskie pismo?
Staś podszedł o krok. - Moje - potwierdził zaskoczony. - Skąd pan to ma i dlaczego...
Nie dokończył pytania. Na kartkach zapisany był jego artykuł o różnicach w zbrojeniach Rosji i
Niemiec, który redaktor Zeligman wyrzucił do kosza jako nieprzydatny.
- Ciekawy materiał - Rudolf Krantz przeglądał zapiski Stasia i kręcił głową z podziwem. - Niezwykle
ciekawy. W innych okolicznościach chętnie bym podyskutował o zawartych tu twierdzeniach. Teraz,
niestety, nie są to właściwe okoliczności. Ale oczywiste są wnioski. Zatem, dogi panie Stanisławie, nie tylko
jest pan anarchistą, ale i szpiegiem. Moje gratulacje, poważnie. Jak na człowieka w tak młodym wieku, to
naprawdę zdumiewający dorobek.
Staś stał naprzeciw, zupełnie oszołomiony. Kompletnie zapomniał języka w gębie. Szpieg? Czy on
powiedział: szpieg?
- Chyba się przesłyszałem... - zauważył. - Czy pan powiedział szpieg?
Rudolf Krantz pokiwał głową.
- Taką to nosi nazwę, panie Stanisławie. Przecież pan to wie, prawda?
Kalinowski już nieco ochłonął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]