[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A teraz ogarnięty bezsilną złością władca imperialnej uczelni obserwował, jak potężna nowa
flota Drugiego Imperium ginie pod ciosami rebelianckich okrętów, które pojawiły się znikąd i
w tajemniczy sposób pozbawiły gwiezdne niszczyciele ochronnych pól siłowych!
Brakiss opuścił lądowisko i znalazł się na korytarzu niemal wyludnionej Akademii
Ciemnej Strony. Wszyscy zdolni do walki żołnierze zostali wysłani na powierzchnię Yavina
Cztery. Na pokładach imperialnej stacji pozostało tylko kilka grup dowodzenia, których
personel miał troszczyć się ojej bezpieczeństwo.
Sterylnie czyste, łukowato wygięte korytarze powinny rozbrzmiewać echem okrzyków
zwycięstwa. Zamiast tego sprawiały wrażenie, jakby cała uczelnia stała się grobowcem,
porzuconym wrakiem. Idąc korytarzem, Brakiss powtarzał sobie, że Imperator musi zrobić
coś, by ocalić podwładnych. Musi przechylić szalę zwycięstwa tak, by pomimo wszystkich
niepowodzeń, jego Drugie Imperium mogło w końcu zatriumfować i zapanować nad całą
galaktyką.
Mimo wszystko, Palpatine oszukał własną śmierć, i to nie raz, lecz dwa razy. Po raz
pierwszy zginął podczas eksplozji jaka w trakcie bitwy o Endor unicestwiła drugą Gwiazdę
Zmierci. Odrodził się jednak dzięki ukrytym klonom i w ten sposób przedłużył życie. I
chociaż można było przypuszczać, że wszystkie klony uległy zniszczeniu, po następnych
trzynastu latach został na nowo wskrzeszony, chociaż tym razem nikt nie miał pojęcia, w jaki
sposób.
Każdy człowiek, zdolny odradzać się bez końca, powinien chyba umieć zwyciężyć w
115
walce z garstką kryminalistów i Rebeliantów, prawda?
Brakiss uniósł dumnie głowę i szedł wyprostowany, starając się, aby każdy krok
zdradzał wiarę w wielkiego wodza i zaufanie do jego umiejętności. Usiłując stąpać
bezszelestnie niczym duch, kierował się w stronę odosobnionej części gwiezdnej stacji. Tym
razem musi się zobaczyć z Imperatorem. Nie pozwoli, by ktokolwiek miał mu w tym
przeszkodzić. Od następnych kilku chwil będzie zależał los tej bitwy, która zmieni przyszłość
całej galaktyki!
Na zewnątrz zamkniętych na głucho drzwi stało dwóch imperialnych strażników,
odzianych w szkarłatne płaszcze. Obaj mieli na głowach złowieszczo wyglądające
opancerzone hełmy. Nakrycia głów przypominały błyszczące pociski i zostały zaopatrzone w
wąskie, czarne prostokątne szczeliny, przez które strażnicy widzieli wszystko, co dzieje się na
korytarzu. Na jego widok wyprężyli się na baczność, ale skrzyżowali paraliżujące włócznie
na znak, że wzbraniają dostępu. Brakiss jednak nie wahał się i podszedł do nich.
- Odsuńcie się - rozkazał. - Muszę natychmiast porozmawiać z Imperatorem.
- Imperator życzy sobie, żeby nikt mu nie przeszkadzał - odezwał się jeden z
czerwonych strażników.
- Nie przeszkadzał? - rzekł Brakiss, zdumiony faktem, iż usłyszał to słowo. -
Zdziesiątkowana flota ponosi klęskę. Ciemni Jedi są brani do niewoli. Myśliwce TIE są
zestrzeliwane. Tamith Kai nie żyje. Najwyższy czas, żeby Imperatorowi ktoś przeszkodził.
Odsuńcie się. Muszę z nim porozmawiać.
- Imperator z nikim nie rozmawia.
Strażnicy postąpili krok w stronę Brakissa i wyciągnęli ku niemu paraliżujące
włócznie.
Naczelnik Akademii Ciemnej Strony poczuł, że w jego piersi wzbiera nowa fala
gniewu. Wiedział, że daje mu większą siłę. Krążąca w jego żyłach Moc pozwalała połączyć
się bezpośrednio z energią ciemnej strony. Brakiss pamiętał o tym, że to uczucie sprawiało
Siostrze Nocy Tamith Kai taką radość i tak ją podniecało, iż kobieta zawsze starała się
wzbudzać w sobie z trudem hamowaną wściekłość.
Mistrz Ciemnych Jedi nie miał czasu na to, żeby dłużej wdawać się w rozmowę z
odzianymi na czerwono, wścibskimi mężczyznami. Doszedł do przekonania, że obaj są
zdrajcami Drugiego Imperium... i zareagował, uwalniając całą nagromadzoną energię ciemnej
Mocy.
116
Rękojeść świetlnego miecza wysunęła się z rękawa srebrzystego kombinezonu i
spoczęła pewnie w zaciśniętej dłoni. Jeden palec przycisnął guzik włączający zasilanie. Z
czarnego cylindra wyskoczyła drżąca i bucząca klinga, której Brakiss nie zamierzał traktować
jako ostrzeżenia. Stracił cierpliwość do grózb, słownych pojedynków i wszystkiego, co
hamowało postęp i kierowało uwagę na inne tory. Dał upust gniewowi i pozwolił płynąć
ciemnej Mocy.
- Mam tego dosyć! - krzyknął.
Płonąc gniewem, machnął ognistym ostrzem w lewo i w prawo. Złość sprawiła, że
widział przed sobą tylko mroczny tunel, raz po raz rozjaśniany błękitnymi błyskawicami
statycznej elektryczności i obejmujący oba cele, które nieporadnie usiłowały powstrzymać go
za pomocą włóczni. Brakiss był jednak wielkim Jedi. Umiał posługiwać się siłami ciemnej
strony. Czerwoni imperialni strażnicy nie mieli podczas walki z nim najmniejszej szansy.
Nim upłynęła sekunda, rozprawił się najpierw z pierwszym, a następnie z drugim.
Włączył mechanizm odblokowujący drzwi apartamentu, który kiedyś przydzielił
Imperatorowi. Kod umożliwiający otwarcie zamka, jaki podał, okazał się nieprawidłowy,
więc posłużył się Mocą i zamienił obwody elektroniczne mechanizmu w bezkształtną,
dymiącą masę. Gołymi rękami wyrwał drzwi z zawiasów i odrzucił na bok, po czym
wkroczył do osobistych komnat Palpatine a.
- Imperatorze, musisz nam pomóc! - zawołał. Poczuł, że w oświetlonej niepewnym
czerwonym blaskiem komnacie jest niezwykle gorąco. Zamrugał, kiedy uświadomił sobie, że
z trudem rozróżnia szczegóły: nie zauważył jednak nikogo. - Imperatorze Palpatine! -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]