[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej nadzieje:
- Ale to oczywiście niemożliwe. Musimy się spieszyć i jak najprędzej skończyć z tą
historią, żeby nasze drogi mogły się rozejść na dobre.
Czy wolno w taki sposób niszczyć nastrój dnia? Ellen posmutniała, ale postanowiła
wziąć się w garść. Jeśli on potrafi traktować to tak lekko, to ona nie może być gorsza.
- A jak się miewa Efrem? - spytała nienaturalnie wesołym głosem. - Twój brat
pozbawiony poczucia humoru, któremu się wydaje, że jest siódmym synem siódmego syna?
To musi być dość trudna kombinacja.
- Rzeczywiście - westchnął Nataniel. - No cóż, Efrem się stacza. Próbujemy mu
pomóc, ale on tylko się złości, że wtrącamy się w jego życie. On przecież jest największy.
Nietykalny. O, jakie to tragiczne! Kiedy ktoś czczony jest przez ludzi niczym święty i sam
wierzy, że został zesłany przez Boga, choć wcale tak nie jest, na dłuższą metę staje się nie do
zniesienia. Zwłaszcza gdy jest tak słaby jak Efrem. Prawi kazania o ogniu piekielnym, a jego
ulubione bóstwa to butelka i on sam, czci je w przybytkach o bardzo złej sławie. Dobrze, że
mój dziadek tego nie dożył, to on go zachęcał do kaznodziejstwa.
- Czy nie lepiej by było, żeby wszyscy, łącznie z Efremem, dowiedzieli się, że to ty
jesteś siódmym synem siódmego syna?
- %7łebym z kolei ja został świętym? O, nie, dziękuję! Rozgłosiliby to po całym kraju i
obwołali nie wiadomo kim, a ja nie mam na to czasu! Czeka mnie niezwykle trudne zadanie i
ono jest najważniejsze. Ale jeśli już skończyłaś, to proponuję, żebyśmy zabrali się do dzieła
jeszcze dziś po południu. Musimy się spieszyć.
Ellen wstała od stołu i mocno otuliła się kurtką, jakby chciała ochronić się przed
czymś niewidzialnym.
To przypominało trochę wizytę u dentysty albo wygłaszanie mowy przed liczną
publicznością. Człowiek chętnie podejmuje się zadania i myśli sobie: E, tam! jeszcze do tego
daleko. Z początku nie wydaje się to wcale straszne, ale kiedy nadchodzi wyznaczona pora,
zlewają go zimne poty.
Wyznaczona pora nadeszła.
Było pół do piątej, gdy wjechali samochodem na główną drogę. Ze świstem mijały ich
wozy niecierpliwych turystów, sprawiających wrażenie, że chcą jak najprędzej zostawić za
sobą przepiękną okolicę. Niskie chmury czyniły dzień jeszcze smutniejszym, Ellen ze
strachem myślała o zmierzchu. %7łałowała, że nie zaprotestowała przeciwko wyruszeniu
jeszcze tego samego popołudnia. Rankiem wszystko wydaje się jaśniejsze i łatwiejsze.
Ale przecież Nataniel pragnął pozbyć się jej jak najszybciej...
- Jak to wyglądało? - spytał teraz. - Czy ta dolina znajdowała się daleko od leśnej
drogi, na której po raz pierwszy doświadczyłaś uczucia czegoś strasznego?
- Kawałek - odparła Ellen. - Chyba biegłam całkiem na oślep. Potem zorientowałam
się, że znacznie bliżej były jakieś domy, ale pędziłam dalej, w dodatku pod górę... Musiałam
być bliska postradania zmysłów.
Zapatrzyła się w nadjeżdżające z przeciwka samochody.
Cudownie było skupić uwagę na czymś tak zwyczajnym jak samochody. To odsuwało
złe myśli, przynajmniej w pewnym stopniu. Ellen siedziała z dłońmi zwiniętymi w pięści i
stopami mocno wciśniętymi w podłogę.
- Odpręż się, Ellen - powiedział Nataniel łagodnie. - Twoja reakcja wówczas była
całkiem naturalna. Znałem kiedyś osobę, którą w lesie ogarnął paniczny lęk, zabłądziła i
wydawało jej się, że schodzi w dół strumienia, w dolinę, a tymczasem przez cały czas szła
pod górę i ocknęła się dopiero na bezleśnym szczycie.
- Czy to możliwe?
- Możliwe. W panice traci się rozsądek. I tak właśnie stało się wtedy. Mogłaś równie
dobrze biec przez pola, łąki i domy, nawet drogi, w ogóle ich nie zauważając.
Ellen kiwała głową w zamyśleniu, pocierając dłońmi kolana.
- Już dobrze, dobrze, uspokój się - prosił Nataniel. - Będę przy tobie przez cały czas.
To ja przyjmę na siebie najmocniejszy cios.
- Czy ty wiesz, czego byłam świadkiem? - spytała zaskoczona.
- Nie, ale brałem udział w podobnych historiach, ostatnio w pewnym zajezdzie...
- No tak - prędko powiedziała Ellen. Wolała do tego nie wracać. - Czy dużo wyjaśniłeś
takich zagadkowych historii o duchach?
- Nie nazywam tego historiami o duchach - odparł. - Zawsze mówię, że trafiłem do
miejsc, w których zaszły wstrząsające wydarzenia. Nie, nie było ich tak wiele. W
dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto tajemnica, o której wyjaśnienie mnie
proszono, miała całkiem naturalne wytłumaczenie.
- Sądzisz, że to, co przeżyłam, także da się w ten sposób wyjaśnić?
Zerknął na nią z ukosa.
- Ponieważ chodzi o ciebie... Nie! Jestem pewien, że przeżyłaś coś, co wydarzyło się
w dawnych czasach. Pewien jestem również, że nikt inny tego nie wyczuł.
- No a ty?
- Ze mną to zupełnie inna sprawa. Ja prawdopodobnie wyczuję to przez skórę.
Dłonie Nataniela pewnie spoczywające na kierownicy wydawały się takie ciepłe i
silne. Jeśli on się nie boi, to chyba i ona nie musi?
Powodowana nagłym impulsem pogładziła dłonią czarną błyszczącą skórę tablicy
rozdzielczej.
- Dlaczego to zrobiłaś? - uśmiechnął się Nataniel.
Nie mogła wyznać mu prawdy: że jest taka szczęśliwa, ponieważ siedzi w jego
samochodzie, że kocha ten samochód, ponieważ należy do niego, Nataniela, że samochód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]