[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trze, lecznicze kąpiele, nowy lekarz, wszystko to sprawiło, że
choroba szczęśliwie minęła. Każdy uwierzy w taką wersję. -
Pani Knight klasnęła lekko w dłonie i poprowadziła córki na
spotkanie z gospodynią przyjęcia.
S
R
Camilla pewnym krokiem wkroczyła do salonu, Wie-
działa, że dobrze się prezentuje w nowej, prostej sukni z wy-
soko podciętym stanem. Do tego młak na szyi skromny wi-
siorek z perłą, a także kolczyki z perłami. To wszystko, żadne
inne ozdoby nie były ją potrzebne dla podkreślania urody.
Chociaż podwójne życie, jakie dotąd wiodła, nie pozwa-
lało jej bywać na wieczornych przyjęciach, miała swój krąg
znajomych, z których wielu spodziewała się dzisiaj spotkać. I
rzeczywiście, już po chwili wdała się w konwersację z za-
przyjaznionymi damami. Wzięła z tacy szklaneczkę z or-
szadą i spojrzała niepewnie w stronę nowej galerii.
Lady Richardson była przemiłą gospodynią i prawdziwie
światową damą, ale niestety nie miała za grosz smaku.
.Camilla zamieniła z paniami kilka zdań na temat wy-
jątkowo nietwarzowych kapeluszy które stanowiły ostatni
krzyk mody, a w myślach przerabiała porażająco ohydną ga-
lerię, próbując nadać jej bardziej znośne formy.
Ophelia wodziła zdumionym wzrokiem po przeładowa-
nym złoconymi ornamentami wnętrzu. Ogarniał ją pusty
śmiech, gdy słyszała wygłaszane wokół zachwyty nad tą pa-
radą złego gusta. W końcu dojrzała w drugim końcu galerii
pannę Laxton i przeprosiwszy mamę, pobiegła przywitać się
ze swoją najserdeczniejszą przyjaciółką.
Na widok towarzyszącego jej dżentelmena wrosła w zie-
mię, porażona jego urodą. Emilia dawała Ophelii rozpaczliwe
znaki, by nie stała jak cielę, tylko ruszyła jej z pomocą, co
akurat panna Knight gotowa była uczynić więcej niż
S
R
chętnie, bo dżentelmen był zaiste bosko przystojny, to raz. A
dwa, ponieważ Emilia oddała już po cichu serce Edwardowi
Ormondowi, młodszemu synowi sir Jamesa Ormonda, ban-
kiera z City.
Jeśli przyjaciółka jej potrzebuje, Ophelia pośpieszy z po-
mocą.
- Witaj, droga Emilio. Urocze przyjęcie, nieprawdaż?
- Witaj, kochana. Milordzie, pozwoli pan, że przedstawię,
panna Ophelia Knight. Chodziłyśmy razem na pensję panny
Atherton. Panno Knight, oto hrabia Ashby.
Ophelia najpierw dygnęła, a potem przeszła do ataku:
- Pan mieszka w Bath, milordzie? - spytała na początek,
by ustalić rzecz podstawową.
- Bawię z wizytą u lady Forres, mojej siostry, panno Kni-
ght. Rzadko bywam w Bath, ale teraz widzę, ile tracę. W
przyszłości z pewnością będę przyjeżdżał tu częściej. -To
dziecko było zachwycające, śmiałe i pełne życia, w prze-
ciwieństwie do panny Laxton.
Ophelia uśmiechnęła się z uznaniem dla gładkiego kom-
plementu. Inaczej niż jej przyjaciółka, nie miała żadnych
oporów, żeby poflirtować z boskim milordem.
- Ach, rozumiem. Tak pana zachwyciła kolekcja rzezb
antycznych naszych gospodarzy? Czyżby brakowało po-
dobnych w Londynie? Gardzi pan bogatymi zbiorami British
Museum?
- Miałem raczej na myśli urocze towarzystwo, które tu
można spotkać, droga pani - odparł Nicholas z galanterią,
bawiąc się równie dobrze jak Ophelia.
S
R
Wyraznie go zaintrygowała. Była wprawdzie bardzo jesz-
cze młoda, podobnie jak milkliwa panna Laxton, ale miała w
sobie coś takiego...
- Czy my już gdzieś się nie spotkaliśmy, panno Knight? -
zagadnął, gdy ruszyli przez galerię w stronę salonu.
- Nie sądzę, milordzie. W Londynie byłam ostatnio jako
dziecko i wybieram się tam dopiero jesienią, z początkiem
najbliższego sezonu.
- Musiałem się pomylić - stwierdził Nicholas lekkim to-
nem, ale wrażenie, że gdzieś już spotkał pannę Knight lub
kogoś do niej bardzo podobnego, pozostało.
- Tam stoi twoja siostra, droga Ophelio - zawołała Emilia,
rada, że grono jeszcze się powiększy, oddalając ją szczęśliwie
od lorda Lovella.
Nicholas odwrócił wzrok i dojrzał Camillę. Odchyliła
lekko głowę i śmiała się z czegoś, co opowiadała stojąca
obok niej dama, a on patrzył zachwycony na jej doskonały,
czysty, niczym rzezbiony przez Greków profil. Natychmiast
pomyślał, że jeszcze nigdy w życiu nie widział równie pięk-
nej kobiety.
Zerknął odruchowo na jej lewą dłoń. Nie nosiła obrączki.
Mogła mieć dwadzieścia, dwadzieścia jeden lat, była więc
trochę starsza niż wchodzące w świat debiutantki. Stad pew-
nie brała się jej swoboda i pełna spokoju pewność siebie. Je-
śli buzia jej siostry budziła jakieś mgliste reminiscencje, to
wrażenie nasiliło się teraz po stokroć.
- Nie przedstawi nas pani, Ophelio? - Na pewno już ją
S
R
gdzieś widział, kiedyś spotkał. Ale gdzie, kiedy? Przecież nie
zapomniałby kogoś takiego.
Ophelia tylko westchnęła. Przywykła już do tego, że w
obecności siostry nie ma żadnych szans u lwów salonowych.
Na widok swojego wczorajszego rycerza Camilla w
pierwszej chwili miała wrażenie, że zemdleje, tak wielki był
to szok. Jednak nie na darmo była znakomitą aktorką. Opa-
nowała się błyskawicznie, acz trzeba przyznać, że dokonała
tego nadludzkim wysiłkiem, przywołując cały swój wrodzo-
ny talent wraz z wyćwiczonym rzemiosłem, i uśmiechnęła
się, okazując uprzejme zainteresowanie.
- Camillo, pozwól, oto hrabia Ashby. Bardzo chciał cię
poznać. Milordzie, moja siostra, panna Camilla Knight. -
Ophelia nie mogła zrozumieć, dlaczego kochana siostrzyczka
tak strasznie pobladła i na dodatek usztywniła się niebywale.
Co się dzieje, pomyślała Ophelia, która nigdy nie narzekała
na brak wyobrazni, Cama wygląda niemal tak, jakby należała
do kolekcji antycznych posągów lady i lorda Richardsonów.
- Dzień dobry, panno Knight. Proszę mi wybaczyć, ale
czy my gdzieś się już nie spotkaliśmy? W Londynie być mo-
że? - Biedny Nicholas stawał się monotonny.
- Dzień dobry, milordzie - powiedziała Camilla. - Nie są-
dzę, żebyśmy kiedyś byli sobie przedstawieni. Musiał pan
pomylić mnie z kimś innym. - Nie była to prawda, ale i nie
do końca kłamstwo. W końcu dwa dni wcześniej Lovell zo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •