[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zobaczy, że odjeżdżamy samochodem policyjnym, wątpię, żeby zwróciła uwagę na jadącego
za nią cadillaca.
Wszystko odbyło się według planu komendanta. Piętnaście minut pózniej Anna
Lessing wyszła z budynku i wsiadła do czerwonego pontiaca. Czarny cadillac ruszył za nią w
bezpiecznej odległości.
W domu na wzgórzu Jupiter i Ian siedzieli w ciemnościach oparci o ścianę. Minęło już
wiele godzin.
- Twoi przyjaciele nie znajdą nas - powiedział Ian. - Już nie.
- Znajdą! Wiem, że znajdą!
Nagle rozbłysło światło, oślepiając ich zupełnie. Potem zobaczyli porywaczy. Gruby
Walt podszedł do Jupitera i jednym szarpnięciem otworzył mu koszulę. Odwrócił się do Iana i
rozdarł jego koszulę.
- No - powiedział - zabawa skończona!
Jupiter popatrzył na Iana. Nisko, na jego brzuchu była mała, zakrzywiona blizna. Jupe
nie miał takiej blizny.
- Następny przystanek Nanda - zaśmiał się Fred.
Czerwony pontiac skręcił na podjazd małego domu, stojącego na stromym zboczu
jednego ze wzgórz Hollywoodu. Anna Lessing wysiadła i wbiegła szybko po kilku stopniach.
Cadillac zatrzymał się cicho przy krawężniku o dwa domy dalej. Pete pochylił się nad
sygnalizatorem.
- Nic - powiedział z rozczarowaniem. - Albo ich tu nie ma, albo porywacze znalezli
aparat Jupe'a i wyłączyli go.
- Może się mylimy, chłopcy? - powiedział Nolula.
- Nie, jestem przekonany, że ona trzyma z nimi! - upierał się Pete.
- Ja również - powiedział MacKenzie. - Chodzmy zobaczyć, co jest w tym domu.
Wysiedli z samochodu i pobiegli cicho do małego domu. Był otoczony dżunglą
wysokich drzew, winorośli i krzewów. Podsłuchiwali pod drzwiami, ale z wewnątrz dobiegał
tylko stukot obcasów Anny Lessing po drewnianej podłodze. MacKenzie nacisnął dzwonek.
Anna Lessing otworzyła drzwi i rozdziawiła usta ze zdumienia.
- Co tu robicie, do diabła! - warknęła, po czym uśmiechnęła się niepewnie. Cofnęła się
i gestem zaprosiła ich do skąpo umeblowanego salonu. - Czy odnalezliście pana Kearneya?
Czy porywacze byli u niego?
- Nie szukaliśmy go - powiedział Nolula.
- Nie sądzimy, żeby porywacze go szukali - dodał MacKenzie.
- Musimy panią uprzedzić, że może pani zachować milczenie, ale jeśli będzie pani
mówić, wszystko, co pani powie, może być użyte przeciw pani w sądzie - wyrecytował
komendant Reynolds.
- Gdzie oni są?! - krzyknął Pete. - Gdzie jest Ian i Jupiter?!
- Wiemy, że rozmawiała pani z porywaczami - powiedział Bob ostro. - Gdzie są? Co
zrobili z Jupiterem i Ianem?
Anna Lessing podniosła ręce w geście protestu.
- Nie wiem, o czym mówicie. Kto to jest Jupiter? Nie znam żadnego Jupitera. Skąd
miałabym wiedzieć, gdzie jest Ian? Czy nie znalezliście Kearneya?
- Pani wie, kim jest Jupiter Jones - powiedział MacKenzie. - I wie pani dokładnie, co
się stało z Ianem, ponieważ jest pani wspólniczką porywaczy!
- Wspólniczką? - wytrzeszczyła oczy. - Ja? Chce pan powiedzieć, że mogłabym
wyrządzić krzywdę Ianowi Carewowi? Ja? Pozostaję w przyjazni z tą rodziną od lat!
- Myślę, że pani kłamie, panno Lessing - powiedział Nolula spokojnie. -
Komendancie, niech się pan lepiej rozejrzy po tym domu.
- Jeśli macie nakaz rewizji! - wyrwało się jej. - Nie, przepraszam, nie mam nic do
ukrycia. Oglądajcie, co chcecie. Pozwalam wam! Rani mnie pan głęboko, panie MacKenzie.
- Czy ja również panią ranie? - zapytał Nolula.
- Ty! - Twarz jej wykrzywiła się na moment obrzydzeniem, po czym uśmiechnęła się.
- Och, oczywiście, panie Nolula. Pan także mnie rani.
- Przeszukać dom - polecił policjantom komendant Reynolds.
Po czym wyszedł wraz z Bobem, Pete'em i Nolula. W salonie został MacKenzie z
panną Lessing.
- Pożałuje pan tego, MacKenzie - powiedziała. - Nic mi nie wiadomo ani o
porywaczach, ani o tych dwóch chłopcach.
- Skąd pani wie, że jest dwóch chłopców?
- Właśnie powiedzieliście mi, że jest drugi chłopiec o imieniu Jupiter Jones.
- Nie, nikt nie powiedział, że Jupiter jest chłopcem. Gdyby pani istotnie o nim nie
wiedziała, mogłaby sądzić, że chodzi o dorosłego mężczyznę. To pani drugie potknięcie. Już
w misji, nim zdążyliśmy w ogóle napomknąć o Jupiterze, wiedziała pani, że chłopców jest
dwóch. Czy to pani zidentyfikowała Iana dla ekstremistów?
- Nie mam panu nic więcej do powiedzenia!
Bob i Nolula wrócili do salonu z sąsiedniego pokoju. Pete i komendant nadeszli z
dalszych pomieszczeń domu. Bob stanął przed Anną Lessing.
- Myślę, że czas na jakieś wyjaśnienia, proszę pani.
- Czy nawet dzieci muszą mi zawracać głowę? - zwróciła się do MacKenziego.
- Wie pani - mówił Bob dalej - nasz przyjaciel Jupiter zawsze nam powtarza, żeby
zwracać uwagę na małe rzeczy. Mówi, że zwyczaje ludzi zawsze ich zdradzą. Pani jest
Nandyjką, prawda? Założę się, że lubi pani rodzimą biżuterię.
- O czym ten chłopiec plecie? Ostrzegam pana, MacKenzie...
Bob wyciągnął do niej otwartą dłoń. Leżał na niej mały kieł z kości słoniowej,
oprawiony w złoto, zawieszony na haczyku.
- Znalazłem to w pani sypialni. To kolczyk z Nandy, prawda? W pani pokoju był tylko
jeden. To dlatego, że drugi pani zgubiła. Wiem o tym, ponieważ znalezliśmy go w kanionie,
w którym wylądował helikopter. Przyleciał, żeby zabrać porywaczy.
Anna Lessing wpatrywała się w maleńki kieł i pobladła.
- Jupiter mówi, że kobiety prawie nigdy nie wyrzucają ulubionego kolczyka, kiedy
zgubią drugi z tej pary - ciągnął Bob. - Pani także ma ten zwyczaj. A my dzięki temu mamy
dowód, że należy pani do wrogów sir Rogera. Poza nami i policją, w tym kanionie było tylko
troje ludzi: dwóch porywaczy i pilot helikoptera. To pani była pilotem!
Rozdział 19 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •