[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiać z Nim, pytając go, jak to On, będąc Stwórcą, do tego do-
szedł, że stał się człowiekiem, a od życia wiecznego przeszedł
do śmierci doczesnej i do konania za moje grzechy" (D, 53).
Następnie zaś autor wiczeń duchownych każe przyjrzeć się sobie
i pytać: "Com ja uczynił dla Chrystusa? Co czynię dla Chrystu-
sa? Com powinien uczynić dla Chrystusa? I tak widząc go w takim
stanie przybitego do krzyża, rozważyć to, co mi się wtedy nasu-
nie" (D, 53).
Doświadczenie sakramentu pojednania powinno być nie tylko
przyjmowaniem miłości, ale również ofiarowywaniem jej Jezusowi
i naszym bliznim, szczególnie zaś tym, którzy nas zranili bra-
kiem miłości wobec nas. Ofiarowanie przebaczenia, które jest
dawaniem miłości "naszym winowajcom", jest tak istotne, iż Je-
zus zastrzega się, że przebaczenie Boga będzie skuteczne tylko
pod warunkiem udzielenia im wpierw naszego przebaczenia.
7. Dojrzałość sumienia
Z doświadczeniem odpowiedzialności za siebie i swoje czyny
wiąże się w sposób ścisły dorastanie do coraz pełniejszej doj-
rzałości sumienia. Do prawdziwego uzdrowienia wewnętrznego ko-
nieczne jest dojrzałe sumienie. Nierzadko zdarza się, iż osoba
skrzywdzona żyje w ciągłym chorym poczuciu winy wobec Boga i
osób, które ją skrzywdziły, co nie pozwala jej wypowiedzieć do
końca swojej krzywdy. Obawia się, iż opowiadanie innym o dozna-
nych krzywdach jest wyrazem braku miłości, nielojalnością czy
też obmawianiem. Długie dotkliwe doświadczanie krzywdy często
zniekształca ludzkie sumienie. Krzywda może czynić sumienie
niepewnym, lękliwym, nadwrażliwym. Bardzo wiele zależy jednak
od wolności człowieka i jego postawy wobec cierpienia. Kiedy
osoba skrzywdzona nie podejmuje problemu krzywdy, wtedy owo
niepewne i lękliwe sumienie z czasem może stać się nieczułe,
niewrażliwe, zatwardziałe. Pod wpływem przewlekłej krzywdy,
która nie zostanie wewnętrznie przezwyciężona, człowiek staje
się nieraz uczuciowo twardy. Wraz z twardnieniem ludzkiej emo-
cjonalności, zwykle twardnieje również jego sumienie.
Doświadczenie skrzywdzenia domaga się pracy nad dojrzałością
własnego sumienia. Sumienie dojrzałe jest jednocześnie sumie-
niem prawym, czułym i wrażliwym. Prawość sumienia, uczciwość
wewnętrzna jest pierwszym zasadniczym warunkiem prawdziwego
uzdrowienia wewnętrznego. Prawość wewnętrzna wymaga "przede
wszystkim tego, aby człowiek odrzucił pozory, wyzbył się zafał-
szowań, aby odnalazł się w całej swojej wewnętrznej prawdzie.
Jest to prawda jego sumienia. Człowiek musi uwolnić się od
wszystkiego, co mu nie pozwala tej właśnie prawdzie, swojej we-
wnętrznej prawdzie, spojrzeć w oczy" (Jan Paweł II).
W doświadczeniu głębokiej krzywdy prawda jest bardzo boles-
na. I nie każdego z nas stać, aby od razu z całą odwagą i zaan-
gażowaniem spojrzał prawdzie w oczy i uznał: "Sam jestem winny
temu, że czuję się nieszczęśliwy, nie kochany, odrzucony". Boi-
my się prawdy o nas samych, ponieważ obawiamy się trudu, ofiary
i cierpienia, które konieczne są do zmiany naszego życia. Woli-
my nieraz udawać. Ojciec Zwięty rozumiejąc tę trudność stwier-
dza, że "nawet przelotne, dorazne spojrzenie w oczy wewnętrznej
prawdzie człowieka jest już osiągnięciem". Jest to bardzo "lu-
dzkie" i jednocześnie bardzo pocieszające stwierdzenie. Odbija
się w nim dogłębne rozumienie człowieka: wielkości jego prag-
nień, ale także jego kruchości i lękliwości wewnętrznej.
W towarzyszeniu - w ramach kierownictwa duchowego lub tera-
pii - człowiekowi zranionemu należy bardzo się strzec "zdziera-
nia" masek na siłę. Człowiek odarty z maski wbrew swojej wolno-
ści czuje się przede wszystkim upokorzony i nie jest to doświa-
dczenie, które podnosiłoby go na duchu. Nie pomaga się człowie-
kowi, kiedy się go upokarza i poniża.
Istnieją pewne formy terapii, które stawiają sobie za cel
odsłonięcie przed człowiekiem jego niedojrzałych mechanizmów
obronnych, którymi usiłuje on ustrzec się przed kolejnym zra-
nieniem. Pomoc człowiekowi domaga się ojcowskiej akceptacji,
wsparcia, dyskrecji i zaufania. Prawdą o nas są nie tylko nasze
niedojrzałe mechanizmy obronne, ale także nasza zdolność do
przyjmowania i dawania miłości.
Prawdy uczymy się powoli, stopniowo. Prawda wymaga cierpli-
wości i to zarówno ze strony tego, kto do niej dąży, jak i "pe-
dagoga", który uczy życia w prawdzie. %7łycie prawdziwsze nie za-
wsze jest łatwiejsze z ludzkiego punktu widzenia. Zły duch,
który ze swej istoty jest kłamcą i ojcem wszelkiego kłamstwa
(por. J 8,44), odwołując się do trudu życia w prawdzie, podpo-
wiada nam, iż stawianie czoła poczuciu skrzywdzenia będzie wią-
zać się w wieczną torturą, męką i wiecznym upokorzeniem. I cho-
ciaż rzeczywiście pierwszy etap wewnętrznego uzdrowienia z po-
czucia krzywdy jest nieraz bardzo bolesny, to jednak z czasem
przychodzi doświadczenie wolności wewnętrznej, porządku, harmo-
nii, które czynią życie ludzkie spokojniejszym i radośniejszym.
%7łycie w prawdzie jest zawsze życiem szczęśliwym.
Rozdział VI: SZTUKA STAWIANIA CZOAA CIERPIENIU
Bardzo ważnym rysem chrześcijańskiego życia duchowego na
drodze uzdrowienia z poczucia krzywdy jest przyjmowanie i zno-
szenie cierpienia. Cierpienie jest zwykle najtrudniejszym (a
przez to także najwyrazniejszym) kryterium autentyczności na-
szego ludzkiego i chrześcijańskiego życia. Nasza miłość do lu-
dzi, jak też do Boga sprawdza się w cierpieniu. To właśnie w
cierpieniu najczęściej objawia się głębia naszego zakorzenienia
w Chrystusie i głębia naszych więzi z bliznimi.
Dzisiejsza cywilizacja walczy z cierpieniem i ucieka od nie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]