[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uznaniem.
- Zdaje mi się, \e pani powo\enie dziś rano zrobiło na
Kendallu znacznie większe wra\enie, ni\ chciałby się do tego
przyznać - powiedział. A poza tym zawojowała go liczeniem
się z uczuciami innych ludzi, dodał ju\ w myśli.
- Muszę wyznać, \e ja te\ byłam z siebie dość
zadowolona. - Uśmiechnęła się nieznacznie, przyszło jej
bowiem do głowy, \e gdyby słuchał jej w tej chwili ojciec,
zapewne pochwaliłby ją za szczerość, lecz jednocześnie
skwitowałby groznym zmarszczeniem czoła taki przejaw
pychy.
Exmouth nie wydawał się jednak dostrzegać u niej
zarozumialstwa, bo odpowiedział jej ciepłym uśmiechem
wyrozumiałego wujka. A uśmiech miał ujmujący, wiedziała o
tym od pierwszej chwili ich znajomości. Lubiła patrzyć na
uroczy dołek w mocnym podbródku i bruzdki przy kącikach
piwnych oczu.
- Och, co tam - powiedziała po chwili zaskoczona
kierunkiem, w którym zabłądziły jej myśli. Mimo wszystko
miała nadzieję, \e rumieniec zalewający jej policzki mo\na
będzie przypisać ciepłu pogodnego dnia. - Doskonale wiem, \e
jeszcze wiele muszę się nauczyć. Powo\enie jednokonnym
48
gigiem papy, ciągniętym przez starą, poczciwą Bessie, to
zupełnie co innego ni\ prowadzenie pary narowistych koni.
Podczas gdy rozmawiali, bacznie obserwowała liczne
towary wystawione w kramach na sprzeda\. Nagle przez twarz
przemknął jej grymas niechęci. Daniel zerknął w tę samą
stronę, by sprawdzić, co wywołało taką reakcję, i dostrzegł
jaskrawy szyld zapraszający ludzi do wejścia za parawan i
obejrzenia dwugłowego cielęcia, trzynogiej gęsi oraz kilku
innych kuriozów.
- Widzę, \e pani nie lubi takich widowisk.
- Wydają mi się obrzydliwe. Poza tym jest to
niepotrzebne okrucieństwo. Niewiele z tych nieszczęsnych
stworzeń ma przed sobą długie \ycie. Byłoby o wiele bardziej
przyzwoicie skrócić ich cierpienia od razu przy urodzeniu.
Chocia\ - westchnęła - czy mam prawo krytykować? Nigdy nie
zaznałam głodu. Nie mogę potępiać biedaka za to, \e chce
zapewnić jedzenie swoim dzieciom, bez względu na to jak
obrzydliwych sposobów się ima.
Uśmiech szybko jednak wrócił jej na twarz przy następnej
atrakcji: drewnianej budzie, w której - jeśli wierzyć szyldowi -
znajdowała się najgrubsza kobieta świata. Zza parawanu
wyszło nagle dwóch wieśniaków. Wyglądało na to, \e widok
zrobił na nich niewielkie wra\enie.
- Ta, którą mieli w zeszłym roku, była grubsza -
zauwa\ył donośnym głosem wy\szy, dodawszy sobie
animuszu potę\nym haustem z trzymanego kufla.
- Ajuści - przyznał drugi. - Nie była nawet tak gruba jak
twoja \ona.
- Nie była i ju\. Tak samiutko myślałem... Ej, co ty
gadasz? - Do wy\szego dotarły nagle słowa kompana. -
Zapamiętaj sobie, \e Betsy wcale nie jest graba, tylko po prostu
przy kości. - Chwycił drugiego za koszulę, przy okazji
rozlewając piwo. - Odszczekaj to, co powiedziałeś!
49
Daniel szybko odciągnął swoją rozbawioną towarzyszkę,
zanim wieśniacy wzięli się do nieuniknionej bitki, spojrzał na
jej roześmianą twarz i pomyślał, \e Robina ma bardzo
przewrotne poczucie humoru. Podejrzewał to zresztą od
samego początku.
Był równie\ przekonany, \e lady Elizabeth Perceval
zaszczepiła swej najstarszej córce bardzo ścisłe reguły
zachowania, co zresztą uwa\ał za osiągnięcie godne pochwały.
Z doświadczenia wiedział, \e dzieci trzeba trzymać pod
kontrolą i uczyć manier, byle nie przesadzać z dyscypliną, bo
to groziło zabiciem naturalnej \ywiołowości dziecka.
Oczywiście nie posunąłby się a\ do twierdzenia, \e właśnie to
spotkało Robinę, \ywił jednak coraz mocniejsze
przeświadczenie, \e Robinę wychowano w taki sposób, by
doskonale panowała nad swoimi uczuciami i skłonnościami.
Naturalnie ślad tego musiał pozostać na zawsze, a jednak od
przyjazdu do Brighton Robina wyraznie się zmieniła.
Sprawiała wra\enie swobodniejszej i bardziej otwartej. Daniela
ciekawiło, ile jeszcze intrygujących stron jej charakteru ujawni
się w najbli\szych tygodniach.
Dalej oglądali kramy i ró\ne występy, ale ani \adna z
atrakcji, ani \aden z towarów nie był dotąd dla Robiny
dostateczną pokusą, by sięgnęła po sakiewkę i rozstała się z
drobną sumą pieniędzy, którą niewątpliwie miała przy sobie.
Dopiero gdy podeszli do jaskrawo pomalowanego wozu, na
którym znajdował się szyld zachęcający do poznania swojej
przyszłości z ust jasnowidzącej madame Carlotty, Robina
zawahała się, a na jej twarzy pojawił się na chwilę wyraz
rozmarzenia. Szybko jednak opanowała słabość i chciała się
oddalić.
- Niech pani wejdzie - odezwał się Exmouth. -Czemu nie,
jeśli ma pani ochotę?
50 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •