[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uciął rozgniewany Curtis, odsuwając mikrofon od Effie. -
Teraz powinno być lepiej.
Upokorzona Effie zagryzła wargę.
- Może zaczniemy od nowa rano - zasugerowała
delikatnie Deena.
- Ten album ma już miesiąc opóznienia - powiedział
Curtis spokojniejszym już głosem. - Wiem, że jesteście już
zmęczone, ale to ostatnie ujęcia.
Deena uśmiechnęła się delikatnie, prawie niewidocznie.
Dostrzegła to Effie i zaczęła uważniej przyglądać się obojgu:
Deenie i Curtisowi. To nie był moment, w którym po raz
pierwszy coś dojrzała, ale teraz już była pewna, że coś jest nie
tak.
- Jeszcze raz - powiedział Curtis, unikając spojrzenia
Effie. Było jednak za pózno. Kiedy dziewczęta zaczęły
ponownie śpiewać, Effie specjalnie zaśpiewała swoją część
mocnym altem, który obudziłby nawet umarłych, i całkowicie
zagłuszyła Deenę.
Deena i Lorrell przestały śpiewać i spojrzały na Effie jak
na oszalałą. Effie natomiast śpiewała dalej, przyciągając do
siebie mikrofon i ciągnąc ostatnią nutę, specjalnie celując nią
w Curtisa.  Mnie!" i wybiegła z pomieszczenia.
- Dokąd to niby idziesz?! - wrzasnął za nią Curtis,
odsuwając krzesło od konsoli.
- Curtis, jesteś kłamcą! - krzyknęła Effie.
- Uważaj, co mówisz, Effie!
- Sypiasz z nią. I wszyscy o tym wiedzą! - krzyczała,
wybiegając korytarzem na zewnątrz.
Wyszła w ciemną noc, pełną dymu. W oddali widać było
płonący blok. Młodzi kolorowi ludzie z podskakującymi afro i
uniesionymi w górę pięściami wyglądali, jakby tańczyli w
płomieniach. Ich krzyki brzmiały jak głośne zawodzenie.
- Effie, wracaj tutaj! - zawołał Curtis. Przed nimi
zahamował z piskiem jakiś samochód. Kierowca zaczął
chaotycznie strzelać z pistoletu. Curtis złapał Effie i wciągnął
ją z powrotem do środka.
- To interes Czarnych! Należymy do Czarnych! -
wrzasnął Curtis, chowając się.
- Czarna siła, bracie! - odkrzyknął kierowca, wycofując
się w innym kierunku i strzelając w powietrze. Curtis ruszył
do biura, ale Effie padła mu w ramiona.
- Nie czuję się dobrze, Curtis - powiedziała. Spojrzał
tylko na nią, kiedy razem szli z powrotem do studio. Nie
odezwali się już ani słowem.
Deena, Effie i Lorrell pojawiły się na scenie CBS  Star
Cavalcade". Trzy oszałamiająco piękne kobiety w
pomarańczowych sukniach stały za kurtyną z cienkich
srebrnych frędzli, przypominających sople. Deena podeszła na
środek sceny i śpiewała do kamery, jakby była jej kochanką.
W pomieszczeniu kontrolnym, Curtis wyszczekiwał rozkazy
dyrektorowi technicznemu.
- Zbliżenie kamerą dwa - powiedział.
Poirytowany dyrektor telewizyjny potwierdził polecenie.
- Zbliżenie z kamery dwa - powtórzył.
Effie lekko przeszła na lewo, starając się przechwycić
uwagę kamery, tak by ona także miała okazję śpiewać prosto
do publiczności. Ale, niestety, wszystkie kamery skierowane
były na Deenę.
- Niewiarygodne - wymamrotała Effie.
To Lorrell, której zadaniem było poruszać się zgodnie z
Effie podczas solówki Deeny, pierwsza zauważyła, że jej
koleżanka wybiega ze sceny. Pobiegła wołając za nią. Deena
kątem oka zauważyła co się działo, a jej odbicie w monitorze
potwierdzało, że została sama na scenie.
- Effie, coś ci odbija! - wołała Lorrell, goniąc za Effie. Ta
odwróciła się i spojrzała z wściekłością na Deenę, która też
już ją doganiała.
- Powiedz, co ci takiego zrobiłam?! - spytała Deena,
mimo że dobrze wiedziała, o co chodziło.
- Ukradłaś mi marzenia, Deena! I ukradłaś mi mężczyznę!
Za nimi pojawił się rozwścieczony Curtis.
- Nie chcę tego więcej słyszeć! - ryknął. Effie zupełnie go
zignorowała.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi! - krzyknęła do
Deeny.
- Effie, nie krzycz, wszyscy usłyszą - odezwała się
Lorrell.
- Nic mnie to nie obchodzi, niech słyszą!
- Ostrzegam cię, Effie - wysyczał przez zęby Curtis i
chwycił ją za ramię. - Przestań psuć nam wszystkim pracę.
- Dlaczego, Curtis? Nie potrzebujesz mnie. Troszczysz,
się tylko o jej kościsty tyłek - odwarknęła Effie.
Curtis podniósł rękę i przez chwilę chciał ją uderzyć w
policzek. Ale wymyślił coś lepszego. Wskazał na nią palcem i
powiedział:
- Wycofaj to.
- Bo co? - rzuciła Effie, patrząc mu w oczy, niemal
prowokując do uderzenia.
Jednak uwagę Curtisa zwróciła obecność pracowników
CBS. Nie miał zamiaru robić przedstawienia dla producentów,
którzy tłoczyli się w korytarzu, oglądając dramat odgrywany
przez Murzynów. O wiele bardziej przejmował się tym, jak
teraz nakłoni ich do tego, żeby nie przejmowali się zbytnio
nieudanym występem. Postanowił więc załatwić sprawę z
Effie z godnością, przynajmniej przed nimi. Nie odezwał się
do niej.
- Tak sądziłam - powiedziała Effie i wyszła.
Szła korytarzem CBS, a tusz spływał jej strugami po
policzkach. Zrobiło się jej niedobrze od ciężkiego, gęstego
powietrza. Starała się powstrzymać, ale było już za pózno,
zwymiotowała na chodnik, brudząc sobie przy tym buty i
sukienkę. Wpadła do pobliskiej jadłodajni i poprosiła pierwszą
z brzegu kelnerkę o serwetkę.
- Czy to ty jesteś z tego zespołu Murzynek? - spytała.
- Proszę, czy mogę dostać serwetkę? - Effie niemal
błagała. Kobieta obejrzała Effie od góry do dołu i
powiedziała:
- Jasne, ale musisz stąd wyjść. Nie potrzeba nam tu
kolorowych, kiedy nasi bogaci klienci sobie jedzą.
Effie złapała od kobiety serwetkę, wytarła usta,
wyprostowała się i wyszła, ratując resztki swojej godności.
Nadal było jej niedobrze. Nie chciała w to wierzyć - z trudem
o tym myślała, ale wiedziała, że musi iść do lekarza i
potwierdzić swoje przeczucia.
Kilka dni pózniej, kiedy Effie siedziała u lekarza,
dowiadując się od pielęgniarki, że jest w trzecim miesiącu
ciąży, Deena i Lorrell były na scenie w Las Vegas na ostatniej
próbie technicznej.
- Panie i panowie! Scena Caesars Palace ma zaszczyt
przedstawić państwu niesamowitą Deenę Jones i Dreams! -
prezenter wygłosił hasło, na które dziewczyny miały wyjść
zza srebrnej kurtyny na główną scenę, gdzie otaczał je tuzin
luster. Miejsce Effie było puste. Deena i Lorrell śpiewały i
tańczyły, jakby nic się nie stało. C.C. podawał kapeli nuty, a
Curtis dowodził wszystkim spoza sceny.
Kiedy Effie weszła do sali, Deena i Lorrell były już
całkiem przebrane i ćwiczyły numer, który miał otwierać ich
występ.
- Przepraszam za spóznienie - powiedziała Effie,
zdejmując płaszcz. Deena i Lorrell zamarły w bezruchu.
Pianista i perkusista przestali grać, a C.C. podszedł do sceny.
Zbliżał się dramatyczny moment, wszyscy podświadomie już
od dawna na to czekali i wiedzieli, że teraz się zacznie.
C.C. sądził, że uda mu się trochę załagodzić jej wybuch.
- Effie... - zaczął.
- C.C., przepraszam, że się spózniłam na próbę. Byłam u
lekarza, ale teraz czuję się o wiele lepiej - powiedziała,
podchodząc do sceny.
- Słuchaj, postaraj się dzisiaj, dobrze? - poprosił.
- O czym mówisz, kochanie? Przecież jest Sylwester.
- Curtis wyszedł na chwilę zadzwonić. Może pójdziesz do
swojego pokoju, a on zaraz do ciebie przyjdzie i sobie
pogadacie - zaproponował C.C. po chwili wahania.
- Powiedziałam, że wszystko w porządku - zachmurzyła
się Effie. Odwróciła się do Deeny i Lorrell. Wyczytała z ich
twarzy, że coś jest nie tak. - Wybaczcie, idę się przebrać.
Właśnie kiedy Effie miała wychodzić, na scenę weszła
Michelle Morris, sekretarka firmy, ubrana w kostium Effie,
pospinany i poskracany, aby pasował do jej figury. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •