[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odesłać z tego domu. Tutaj mogliby go uwięzić razem z nami. Tak, wyślij go natychmiast,
może jeszcze nie jest za pózno. Gdyby bowiem spotkało nas jakieś nieszczęście, niechże on
przynajmniej dojdzie swych lat żyjąc gdzieś w ukryciu, żeby stał się kiedyś naszym mścicie-
lem!
Ale Charon odrzekł głosem nie znoszącym sprzeciwu:
- Nie. On zostanie właśnie tutaj. Wszystko, co spotka nas, będzie też jego udziałem. Prze-
cież to hańbą byłoby dla niego, gdyby - w razie naszej śmierci - miał służyć zabójcom swego
ojca!
A zwracając się do syna powiedział łagodnie, z trudem panując nad sobą:
- Musisz być odważny, mój synu. Możeś i za młody na to, ale taka jest nieubłagana ko-
nieczność; czeka cię walka. Gdyby mnie spotkało coś złego, stój przy boku tych dzielnych
ludzi i staraj się sprostać każdemu niebezpieczeństwu. Walczycie przecież o wolność, skarb
największy. Zresztą, może jeszcze nie wszystko przepadło, może jest jeszcze jakaś nadzieja.
Wierzę głęboko, że któryś z bogów sprzyja nam, bo nasza sprawa jest słuszna.
Wszyscy obecni przy tym pożegnaniu byli wzruszeni, wielu zaś miało łzy w oczach. W
owych bowiem czasach nikt nie wstydził się płakać, nawet mężczyzna dorosły i poważny. To
uzewnętrznianie uczuć nikomu nie przynosiło szkody i ujmy. Przeciwnie: maska kamiennej
obojętności uchodziła za coś może i wzniosłego, ale mało ludzkiego.
Charon jednak nie płakał. Lekko pchnął swego syna ku Pelopidasowi, w ten sposób jemu
oddając go w opiekę; nie wyrzekł ni słowa. Następnie zaczął kolejno żegnać się z przyjaciół-
mi, każdemu serdecznie ściskając rękę.
Zachowanie się chłopca nie przynosiło ojcu wstydu. Archidam stał spokojnie, jakby był
świadkiem zwykłej rozmowy. Potem wyciągnął z pochwy miecz, który Pelopidas miał już
przypasany do boku, i zaczął uważnie przyglądać się jego ostrzu. Ktoś z obecnych zacytował
wówczas słowa Odyseusza o synu Achillesa, Neoptolemie:
Niejeden tam z Archiwów na los płakał srodze
I dygotał ze strachu; lecz u twego syna
Nie widziałem łzy jednej, nic go nie ugina.
Bo ni razu z bojazni nie zbladł mu rumieniec.
Przeciwnie, nieraz prosił mię ten zapaleniec,
Bym go puścił z kryjówki; za oszczep miedziany,
Za miecz chwytał i rwał się wysiekać Trojany20.
Tak miał się zachowywać Neoptolem, który wraz z najmężniejszymi z Achajów siedział
ukryty w drewnianym koniu, w samym środku nieprzyjacielskiego miasta. Rzecz dziwna, te
słowa dawnej poezji Homerowej uspokoiły wszystkich. Poczuli się właśnie tak, jakby to oni
byli owymi bohaterami. A dom Charona stał się koniem drewnianym, pełnym zbrojnych, któ-
rzy za chwilę wymkną się z kryjówki, aby mieczem pustoszyć miasto.
20
Homer, Odyseja, XI 562-532, przekład L. Siemieńskiego.
112
Groby bohaterów
Gdyby więc zamach się nie powiódł, Archidam miałby pomścić ojca, jak niegdyś przyka-
zano to uczynić synom siedmiu książąt poległych pod Tebami. Widzieliśmy w rozdziale po-
przednim, omawiając dramat Eurypidesa, żałobny pochód chłopców, niosących urny z pro-
chami; mieli je pochować w ziemi argiwskiej, skąd wyruszyła wyprawa.
Pózniejsi Hellenowie nie mogli się jednak pogodzić co do tego, gdzie właściwie spoczęły
szczątki bohaterów pierwszej wyprawy. Sami Tebańczycy nazywali pewną miejscowość w
pobliżu swego miasta Hepta Pyraj , czyli Siedem Stosów, i twierdzili, że właśnie tam spło-
nęły zwłoki książąt. Inni jednak zwracali uwagę, że stosów mogło być co najwyżej pięć, i
dlatego łączyli tę nazwę z zupełnie odmiennymi opowieściami mitycznymi. Niedaleko murów
tebańskich pokazywano też grób Tydeusa; stały nad nim trzy surowe, nawet nie ociosane ka-
mienie. Tuż obok znajdował się grób obrońcy miasta, Melanniposa, z którego ręki zginął Ty-
deus. O śmierci ich obu tak opowiadano:
W walce pierwszy otrzymał śmiertelną ranę Tydeus. Wnet jednak zjawił się Amfiaraos,
który położył Melanniposa trupem, odciął mu głowę i podał ją konającemu Tydeusowi. Ten
ostatkiem sił rozrąbał czaszkę i wypił mózg swego zabójcy. W tej właśnie chwili zstępowała z
Olimpu bogini Atena, pragnąc ofiarować swemu ulubieńcowi, Tydeusowi, dar niezwykły,
najcenniejszy: nieśmiertelność. Kiedy jednak ujrzała go jako ludożercę, odwróciła się ze
wstrętem i powróciła do bogów nieśmiertelnych. W taki to sposób, mówiono, zemścił się na
Tydeusie Amfiaraos; zemścił się za to, że wbrew swej woli musiał wziąć udział w wyprawie.
Jako wróż znakomity Amfiaraos wiedział, co zamierza uczynić Atena, a znając dzikość i bar-
barzyństwo Tydeusa przewidywał, co uczyni, gdy dostanie w swe ręce głowę wroga.
Wkrótce potem sam Amfiaraos musiał uciekać, ścigany przez Peryklimena, jednego z naj-
dzielniejszych wojowników tebańskich. W czasie tej to właśnie ucieczki rozwarła się przed
Amfiaraosem ziemia w chwili, gdy już miała go dosięgnąć włócznia. Peryklimen wsławił się
jednym jeszcze czynem: to on zdruzgotał kamieniem głowę Partenopeja, który już wdzierał
się na mury.
Powróćmy jednak do pytania, gdzie właściwie znajdowały się groby. Pokazywano je nie
tylko koło Teb, lecz również w Attyce, i to aż w dwóch miejscach: opodal Eleuzis i u stóp
Kitajronu, w Eleuteraj. Powiadano, że w pierwszej z tych miejscowości leżą sami książęta, w
drugiej zaś ich drużyny. To nie Eurypides wymyślił, że pogrzeb poległych pod Tebami odbył
się właśnie w Eleuzis. Mówił o tym, już pół wieku wcześniej, Ajschylos w dramacie Eleuzyń-
czycy; a on znowu szedł za bardzo starą tradycją, którą sam znał dobrze, bo pochodził właśnie
z Eleuzis. Rzecz jednak ciekawa: według Ajschylosa Tezeusz odzyskał ciała książąt drogą nie
wojny, lecz układów. Widać wyraznie na tym przykładzie, jak bardzo sytuacja polityczna
wpływała na kształtowanie przez poetów treści dawnych mitów: Eurypides, który tworzył w
okresie zaciekłych walk z Tebańczykami, nie mógł sobie odmówić satysfakcji pokazania, że
już w legendarnej przeszłości miłujący sprawiedliwość Ateńczycy zwyciężali butnych, bez-
bożnych mieszkańców grodu Kadmosa!
Ale nawet ów jeden jedyny książę, który się uratował, Adrastos, musiałby mieć co naj-
mniej trzy groby, gdyby wierzyć różnym lokalnym tradycjom. Szczyciło się posiadaniem jego
szczątków miasto Megara, przez które wracał do ojczyzny wódz nieszczęśliwej wyprawy;
miasto Argos, którego był władcą; miasto Sykion, gdzie przebywał przez dłuższy czas, wypę-
dzony z Argos przez Amfiaraosa.
Właśnie z grobem Adrastosa w Sykionie wiąże się ciekawe, a w pełni historyczne wyda-
rzenie. Z początkiem wieku VI p.n.e. rządził tym miastem tyran Klistenes. Prowadził on z
Argos uporczywe wojny. Uznał więc za rzecz niegodną, by w samym Sykionie, i to na rynku,
znajdował się przybytek argiwskiego bohatera, grób i kaplica Adrastosa. Postanowił usunąć
ze swego kraju szczątki tego herosa. Był jednak przezorny; rozumiał, że bezceremonialne
113
wyrzucenie relikwii może wywołać wzburzenie mieszkańców. Aby więc nie drażnić ich
uczuć religijnych, próbował uzyskać zezwolenie najwyższego autorytetu religijnego Hellady,
to jest wyroczni boga Apollona w Delfach. Otrzymał jednak odpowiedz:
- Adrastos był niegdyś królem Sykionu, a ty jesteś tylko katem!
Delfy były w zasadzie przyjazne Klistenesowi, pomógł bowiem świątyni, kiedy chciały ją
złupić sąsiednie, rozbójnicze plemiona; jednakże tamtejsi kapłani uznali usuwanie starych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]