[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pozbawione kontaktu z przyrodÄ…&
To potworne zawracanie głowy. Ja umywam ręce. Gasińska ci zrobi dziurę w
brzuchu o podłogi. Dywan trzeba będzie zwinąć na kilka miesięcy. Myślę, że powinien spać
w kuchni, a może lepiej w korytarzu. Podobno niezdrowo, jak pies śpi w sypialni. Chociaż,
jak mu codziennie trzepać materacyk? Tylko żeby nie skakał na łóżko. Trzeba go od razu
przyzwyczaić, żeby chodził przy nodze. A co do jedzenia, to wiem, że&
Pójdziesz tam jutro, to zobaczysz sam. Pozostawiam tę sprawę całkowicie do
twojej decyzji. Mógłby się nazywać Wicuś.
Ale skąd. Gdzie tam Wicuś. Może być Dżok?
SkÄ…d? Lepiej KajtuÅ›.
Mowy nie ma. Najlepiej Fafik.
Fafik to nazwisko redaktora Przekroju .
Przestańcie się kłócić powiedziała ciocia Andzia spokojnie. O ile się nie
mylę, to sprawa imienia psa jest przesądzona. Andrzej i Janek to ustalą. Jutro mają ogłosić
ostatecznÄ… decyzjÄ™.
NA GAZET
Pies miał pięć tygodni, czarny nos guzikowy, zamglone ślepia, długie uszy,
niepokojąco wielkie łapy i płakał jak niemowlę chore z przejedzenia.
Ja go się wcale nie boję oświadczył Janek i podciągnął nogi pod siebie.
On się boi takiego małego psa powiedział Andrzej pogardliwie. Taki pies to
jeszcze nawet nie gryzie.
A pózniej będzie gryzł? chciał wiedzieć Janek.
No! potwierdził Andrzej krótko.
Dlaczego on wciąż płacze?
Bo mu tęskno za swoją mamą i za swoimi braciszkami pouczał Andrzej.
Za braciszkami? zdziwił się Janek. Na pewno nie. Kto by tęsknił za
braciszkami?
Pies zawodził przenikliwie.
Poczekaj! Dam mu zabawkę. Andrzej poleciał i po chwili wrócił z wypchanym
słoniem. Pies wył dalej.
Janek przyniósł mu drewniany samochód. Pies zawodził.
Matka Janka gwizdała z kuchni.
Chodz tu, pieseczku, dostaniesz mleczka.
On nie będzie pił mleka zaopiniował Janek fachowo. Mleko jest obrzydliwe.
Mamo, on nasiusiał na dywan! wrzasnął Andrzej.
Ojciec Janka szybko schwycił gazetę i rozłożył ją na podłodze.
W książce pod tytułem Wychów młodego psa piszą, że trzeba nauczyć psa
czystości na gazetę powiedział przyglądając się uważnie mokrej plamie. Trzeba psu
przed nosem mocno pomachać gazetą, wytrzeć tąże gazetą plamę, położyć inny kawał gazety
na podłogę, szybko przenieść psa na tę gazetę i mówić stanowczym głosem: Na gazetę, na
gazetÄ™!
Na to trzeba co najmniej dwu osób rzuciła matka Janka mimochodem.
Jak pies nauczy się załatwiać na papier, wtedy można przystąpić do drugiej fazy
nauki ciÄ…gnÄ…Å‚ ojciec Janka wycierajÄ…c plamÄ™.
Wyrzuć Nową Kulturę krzyknęła matka Janka. Jest niewsiąkliwa!
Najlepsze %7Å‚ycie Warszawy .
O, tu, tu, nowa plama ucieszył się Janek. Ja mu pomacham przed nosem,
dobrze?
W kuchni pies nie chciał pić mleka, natomiast zrobił trzecią pokazną plamę.
Trzeba mu dodawać fosforan wapnia pouczał ojciec Janka. Witaminę A i D.
Witaminę E, żeby miał połyskliwą sierść i żywe oczy, no i koniecznie tran, żeby nie miał
krzywicy. Na gazetę, na gazetę! A niech cię& Będę musiał jeszcze zaabonować Głos
Pracy , bo nie nastarczymy.
Gdzie on będzie spał? chciał wiedzieć Janek.
W naszym pokoju zdecydował ojciec Janka. To mu nie będzie smutno.
No to dobrze, niech śpi u nas. I trzeba wreszcie nadać mu imię. Czy wy się nigdy
na nic nie zdecydujecie?
Lejek zaproponował Janek.
Bo ciÄ…gle leje.
Lepiej Robby, bo ciÄ…gle robi.
Mowy nie ma żachnął się ojciec Janka. To brzmi za bardzo z angielska.
No to Lejek zgodził się Andrzej.
O, tata widzi, on się też zgadza, już leje.
W koszu wyścielonym najlepszym frotowym ręcznikiem Lejek spał do północy snem
kamiennym. O północy zaczął przerazliwie płakać.
Trzeba mu dać pić stwierdził ojciec Janka przez sen.
Trzeba zgodziła się matka Janka.
Może go coś boli?
E, pewnie tak zawsze pierwszÄ… noc.
Jeden mój znajomy major powiedział, żeby psu na pierwszą noc położyć do
legowiska budzik zawinięty w ręcznik, to mu będzie tykało jak serce matki ziewnął ojciec
Janka. Może by mu tak dać budzik?
Można mu dać.
A może jest głodny?
Może. Do tego wszystkiego trzeba jednak wstać z łóżka.
Ojciec Janka zamruczał i zaczął szukać rannych pantofli. Znalazł je pod oknem, koło
świeżej kałuży.
Jaki chytry piesek, już się bawi pantoflami. No chodz, Lejek, chodz, pójdziemy do
kuchni.
Matka Janka usnęła natychmiast. Obudził ją jęk psa.
Doskonała kiełbasa stwierdził ojciec Janka.
Chyba mu nie dałeś kiełbasy?
Pewnie że nie. Zrobiłem sobie kilka kanapek i wypiłem butelkę piwa. Jestem
głodny, jak mi nie dają spać. Nie ma co, trzeba będzie poczytać, bo o spaniu mowy nie ma.
Pies będzie tak wył przez trzy noce. Dałem mu budzik, ale nie chce nawet słuchać. Gdzie
masz gazety?
Gazety? Wszystkie zużyte. Przynieś jakie dwie powieści z półki. Co ci jest, Lejek?
No chodz tu, chodz!
Nad ranem pies umilkł. Ojciec Janka wstał na palcach z łóżka. Pies leżał w jego bucie
z pończochą matki Janka w pysku. Uśmiechał się.
PSÓW WPROWADZA NIE WOLNO
Dlaczego ja muszę jechać na kolonie? zapytał Janek nad talerzem pełnym
czereśni?
Pamiętaj, żebyś wypluł pestki odpowiedziała ciocia Andzia.
Pamiętam, ale dlaczego ja muszę jechać, kiedy nie chcę?
Wcale nie musisz, nie pleć. Tylko że to dobrze dla ciebie, bo tam są twoi koledzy i
jest świeże powietrze, i my też musimy kiedyś odpocząć, i nie jedz tyle czereśni, bo cię
brzuch rozboli.
To ja zabiorÄ™ Lejka. Nie ma mowy.
Dlaczego?
Bo kolonie nie są dla psów.
Dlaczego?
Bo jakby każdy zabrał psa, to by było więcej psów niż dzieci.
Nieprawda! krzyknął Andrzej to by było tyle samo psów co dzieci! A może o
jednego mniej, bo Niedzielscy są bliznięta.
Bzdura! powiedziała ciocia Andzia. Zdejmuj portki, to ci przyszyję guzik.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]