[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po mieście. A tymczasem nadciągnęła noc.
O północy obudził Napoleona alarm ogniowy. Krwawe łuny dosięgały niemal jego łoża.
Cesarz pobiegł do okna: Moskwa stała w płomieniach. Szlachetny Herostates Rostopczyn
uwieńczył swe nazwisko, a zarazem ocalił ojczyznę.
Trzeba było uciekać przed tym oceanem płomieni. Dnia 16 września Napoleon, otoczony
zewsząd pożarem i zgliszczami, zmuszony był opuścić Kreml i szukać schronienia w zamku
Petrowskoj. Tu rozpoczęła się jego walka z generałami, którzy doradzali wycofać się póki
czas i zaprzestać dalszych zdobyczy przynoszących nieszczęście. Napoleon, nie przywykły do
tego rodzaju rozumowania, zachwiał się na chwilę, zwracając wzrok na przemian w stronę
Paryża i Petersburga. Tylko 150 godzin dzieliło go od pierwszej stolicy, 800 godzin zaś od
drugiej. Pomaszerować na Petersburg znaczyłoby zadokumentować zwycięstwo, nakazać
odwrót do Paryża byłoby przyznaniem się do klęski.
36
A tymczasem nadciąga zima, która już nie doradza, lecz nakazuje. Dnia 15 pazdziernika
zaczyna się przewożenie rannych przez Możajsk i Smoleńsk, 22 zaś Napoleon opuszcza
Moskwę. Nazajutrz Kreml wylatuje w powietrze. Przez jedenaście dni odwrót postępuje bez
szczególnych wypadków, gdy naraz 7 listopada spada temperatura z pięciu na osiemnaście
stopni poniżej zera, 29 zaś depesza wojenna z 14 pazdziernika przynosi do Paryża wieść o
niesłychanej, straszliwej zgrozie, której Francuzi nie daliby wiary, gdyby szczegółów jej nie
podał sam cesarz.
Odtąd zaczyna się nieszczęście przyćmiewające blask naszych największych zwycięstw.
Przypomina się Kambyzes grzęznący w piaskach pustynnych, Kserkses uciekający na barce
przez Hellespont, Varro prowadzÄ…cy niedobitki armii po bitwie pod Kannami do Rzymu.
Spośród 80 000 konnicy, która przeprawiła się przez Niemen, dadzą się utworzyć zaledwie
cztery kompanie, każda po 150 koni, które mają służyć Napoleonowi za eskortę. Oto jest
święta gromada. Oficerowie przyjmują w niej rangę szeregowców, pułkownicy są
podoficerami, generałowie kapitanami; marszałka ma za pułkownika, króla za generała.
Klejnot zaś drogocenny, który im został powierzony, którego strzegą to cesarz.
Jeśli zaś pragniecie wiedzieć, co stało się z resztą armii w tych niezmierzonych stepach
między niebem a śniegiem, który im na głowy padał, na jeziorach okrytych lodową powłoką,
załamującą się pod ich stopami, słuchajcie:
Generałowie, oficerowie i żołnierze wszystko to maszeruje obok siebie gromadnie i w
zamieszaniu, nadmiar niedoli bowiem zatarł wszystkie rangi. Konnica, artyleria i piechota
stanowiły jedną zmieszaną masę.
Przeważająca część żołnierzy dzwigała na plecach worki z mąką, u boku zaś mieli
przywiązane na sznurze miski. Inni wlekli za cugle cienie koni, obładowanych naczyniami do
gotowania i innymi sprzętami biedoty. Konie te były same zapasami żywności i to o tyle
lepszymi, że nie trzeba ich było dzwigać, kiedy zaś padały, można było natychmiast
przyrządzić jedzenie. By je rozkawałkować, nie czekano nawet, aż biedne stworzenia
wydadzą ostatnie tchnienie. Zaledwie padały na ziemię, natychmiast rzucano się na nie, by
ściągnąć z nich wszystkie mięsiste części.
Należy o ile to możliwe wyobrazić sobie tych 100000 biedaków dzwigających na
plecach ciężkie wory, wspartych na długich kijach, tych nieszczęśliwców odzianych w
łachmany, w których roiło się robactwo, wydanych na pastwę okropności głodu. Trzeba
uprzytomnić sobie prócz tych stad ludzkich, które same już były obrazem nędzy i rozpaczy,
także twarze, na których malowało się widmo tylu przeżytych cierpień. Uzmysłowić sobie
trzeba postacie ludzkie, okryte błotem obozowisk, oczernione dymem, twarze o pustych,
wygasłych oczach, włosach rozwichrzonych, o długich, cuchnących brodach. A jednak będzie
się miało tylko cień obrazu, który armia ta w istocie przedstawiała.
Wlekliśmy się z trudem pozostawieni sobie samym, wśród pustkowi śnieżnych, po ledwie
dostrzegalnych drogach, przez stepy i nie kończące się świerkowe lasy. Tu padali
nieszczęśliwi, których od dawna już morzyła choroba i głód, kończąc wśród piekielnych mąk
i straszliwej rozpaczy. Ówdzie rzucano siÄ™ z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… na kogoÅ›, kogo posÄ…dzano o
ukrywanie zapasów żywności, wydzierając mu je mimo zaciekłego oporu i potwornych
przekleństw. Gdzieniegdzie słychać było odgłos tratowanych przez stopy końskie lub
miażdżonych kołami wozów zwłok ludzkich. Tam znów dochodziły krzyki i jęki padających
z wyczerpania ofiar, które leżąc na ziemi ostatnim wysiłkiem woli broniły się od strasznej
śmierci, i w oczekiwaniu zgonu podwójnie umierały. Gdzie indziej walczono o każdy kęs
padliny końskiej. Podczas gdy jedni wykrawali zewnętrzne kawały mięsa, inni zakopywali się
po pas we wnętrznościach, by wydrzeć z nich serce lub wątrobę. Zewsząd widać było twarze
z wyrazem nieszczęścia, oblicza zniekształcone, opuchnięte od mrozu. Jednym słowem
wszędzie przerażenie i trwoga, klęska głodu i śmierci . 3
3
Opis jednego z uczestników wyprawy, Rene Bourgeoisa.
37
W ten sposób minęło dwadzieścia dni. Przez ten czas armia pozostawiła na swych szlakach
200000 ludzi i armat. Potem dopiero wpadła do Berezyny jak potok leśny wpadający w
przepaść.
Dnia 5 grudnia, gdy resztki armii dogorywały w Wilnie, Napoleon na natarczywe prośby
króla Neapolu, wicekróla Italii i swych najwybitniejszych dowódców wyjechał na saniach
przez Smorgonie do Francji. Termometr opadł wtedy do 27 stopni poniżej zera. Dnia 18
grudnia wieczorem przybył Napoleon przed bramy Tuileries, których zrazu nie chciano
otworzyć, wszyscy bowiem przypuszczali, że cesarz znajduje się jeszcze w Wilnie. Na trzeci
dzień dopiero zjawili się przedstawiciele najwyższych instytucji państwowych celem złożenia
życzeń z okazji powrotu cesarza.
Dnia 12 stycznia 1813 r. Senat oddał do dyspozycji ministra wojny 350 000 rekrutów; 10
marca nadeszła wiadomość o oderwaniu się Prus. Przez cztery miesiące Francja była jednym
wielkim placem broni.
Dnia 15 kwietnia Napoleon raz jeszcze opuszcza Paryż na czele młodych legionów.
Pierwszego maja cesarz stanÄ…Å‚ w Lützen gotów do zaatakowania sprzymierzonej armii
rosyjsko pruskiej. Miał pod swoim dowództwem 200000 Francuzów i 50000 żołnierzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]