[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pieczeństwo zostało zażegnane, a wszyscy winni
siedzą w areszcie. Szef policji sugerował jednak,
by Tariq pozostał w Mjenat aż do wydania oficjal
nego komunikatu o możliwości bezpiecznego po
wrotu do Zuranu.
Szybkość i sprawność działania szefa policji
i jego ludzi była godna uznania. Tariq spojrzał na
zegarek. Powinien podzielić się dobrymi wiado
mościami z Gwynneth. Wiedział, że się ucieszy ze
skrócenia pobytu w willi. On sam zresztą też był
z tego zadowolony.
Czemu więc perspektywa rychłego wyjazdu na
pełniła jego serce uczuciem bardziej podobnym do
smutku niż ulgi? Wzruszył ramionami i podążył ku
apartamentom zarezerwowanym dla kobiet.
Salon był pusty, ale drzwi do ogrodu otwarte.
Tariq ruszył w tamtą stronę i wyszedł na wykła
dany płytkami taras. W ogrodzie panowała cisza,
było słychać tylko śpiew ptaków. Nagle do jego
uszu dobiegł cichy plusk. Tariq wszedł do ogrodu
i znieruchomiał na chwilę, nasłuchując, zanim
KSI%7Å‚ PUSTYNI 131
ruszył miękko i bezgłośnie jak wielki kot w kierun
ku, z którego dobiegał plusk.
Gwynneth półleżała, półsiedziała w ciepłej wo
dzie. Miała zamknięte oczy, włosy związane na
czubku głowy, kilka luznych kosmyków okalało
delikatny owal jej twarzy. Po powierzchni wody
pływały płatki róż, rzucając przejrzyste cienie na
jej nagie ciało, ich zapach intensyfikowała zamk
nięta przestrzeń i ciepło słoneczne. Dziewczyna,
nieświadoma jego obecności, poruszała się lekko,
a falująca woda rzucała na jej ciało migotliwe
cienie.
Gwynneth westchnęła i uśmiechnęła się. Jakież
to obrazy snuły się pod jej zamkniętymi powieka
mi? Tariq przymknÄ…Å‚ oczy, jakby chcÄ…c w nich
utrwalić to przepiękne zjawisko.
Szybko i cicho, nie odrywajÄ…c od niej wzroku,
zrzucił ubranie. Jego masywne ciało rzuciło cień
na jej zamknięte oczy.
Kiedy je otworzyła, był już nad nią.
ROZDZIAA TRZYNASTY
- Tariq. - Gwynnetłi patrzyła na niego w za
chwyceniu. Zniła o nim i oto był. Odetchnęła
głęboko.
Sięgnął pod wodą i dotknął jej stęsknionego
ciała.
- Nie - zaprotestowała słabo, jednocześnie ota
czając go ramionami i przyciągając bliżej.
Tariq czuł, jak jego samokontrola rozbija się
w proch na widok intensywności jej reakcji. Drżąc,
wszedł do wody i ukląkł naprzeciw Gwynnetłi.
Pocałował ją, zatracając się w gorącej słodkości,
kiedy pocałował ją raz jeszcze, a potem jeszcze
i jeszcze.
- To raj - wyszeptała.
Otoczyła dłońmi jego głowę, wsunęła palce we
włosy i przytuliła do siebie z całych sił.
- Myślałam o tobie i jesteś - zachwycała się,
niepewna, czy to, co siÄ™ dzieje, jest rzeczywistoÅ›
ciÄ… czy snem.
- Przywołałaś mnie myślami - odpowiedział
Å‚agodnie.
Spojrzała mu w oczy, ciemne i zamglone pożą-
KSI%7Å‚ PUSTYNI
133
daniem. To nie był sen. Tariq zawładnął nią cał
kowicie, pozbawił woli i świadomości...
- Wiesz - szepnął w jakiś czas potem - chciał
bym to zrobić bez pośpiechu i chyba nie w wodzie.
Gwynneth skinęła głową.
- Trzymaj się - powiedział i podciągnął ją na
brzeg basenu.
Gwynneth obejmowała go za szyję, a jej głowa
spoczywała na jego szerokiej piersi.
- Opaliłaś sobie ramiona. Nie bolą? - zapytał
nagłe.
- Tak bardzo cię pragnę - odpowiedziała, kie
dy układał ją na łożu - że reszta się nie liczy. Nie
chcę już dłużej walczyć. - Przeszedł ją dreszcz.
- Skoro już teraz jest tak pięknie, to co poczuję,
gdy będziesz we mnie?
- To samo, co z twoimi innymi kochankami
- odpowiedział lekko.
Jej ciało zamarło nieruchome, jak zamiera pusty
nia po zachodzie słońca, pozostając zimna i pusta.
Tariq patrzył na nią, oczekując wyjaśnienia
takiej reakcji.
- Nie miałam innych kochanków - odpowie
działa ostrożnie.
Czuła, że ją obserwuje, ale była zbyt zmieszana,
by spojrzeć mu w oczy.
W końcu milczenie stało się nieznośne.
- Masz do mnie żal? - zapytała cicho.
- Tak - odpowiedział krótko. - Nie rozumiem,
PENNY JORDAN
134
dlaczego tak koniecznie chcesz mnie przekonać
o swojej niewinności.
Gwynneth słyszała w jego głosie wyrazny nie
smak.
- Ale ja nie ... - zaczęła się bronić.
- Ja też nie - zgodził się z nią Tariq. Owinął
biodra porzuconym przez nią ręcznikiem.
Gwynneth bezradnie wzruszyła ramionami.
- Ty byłeś jedyny.
Patrzył na nią w milczeniu tak długo, że jej serce
przyspieszyło rytm z lęku przed niewiadomym.
- Wziąłem to, co zaofiarowałaś. Kobieta nie
kąpie się nago w bliskości mężczyzny, jeżeli nie
zamierza go sprowokować.
Nie znalazła odpowiedzi, więc tylko zarumieni
ła się z upokorzenia i wstydu. Unikała jego wzro
ku, niepewna o co jeszcze zamierza ją oskarżyć.
- Przyszedłem zapytać, o której chcesz zjeść.
Tu, w Zuranie, jadamy pózniej niż wy w Anglii, ze
względu na upał.
- Właściwie nie jestem głodna - jej głos
brzmiał bardzo słabo.
Słyszała szelest materiału, z czego wnioskowa
ła, że się ubiera.
- W takim razie zjemy pózniej - odpowiedział
obojętnie.
Tariq poddawał rozpaloną twarz powiewowi
lekkiej bryzy od oazy, ciesząc się jej świeżością.
KSI%7Å‚ PUSTYNI 135
W trzcinach jakiś ptak wołał ostrzegawczo,
a w świetle księżyca widać było rybę polującą na
komara.
Całe ciało paliło go od niezaspokojonego prag
nienia, ale przede wszystkim czuł ogromne roz
czarowanie i niesmak. Zdążył już nabrać do Gwyn-
neth zaufania i było mu przykro, że się zawiódł.
Wierzył, że zaczęło się pomiędzy nimi coś cen
nego i wyjątkowego i że ona będzie w stosunku do
niego uczciwa.
Nie bardzo rozumiał, dlaczego nie przekazał jej
jeszcze wiadomości od szefa policji. Nie było już
sensu, by tu pozostali, nie miała sensu jego na
dzieja, by mogli dzielić coś więcej niż tylko wza
jemne pożądanie.
Czy tego chciał? Oczywiście, ale w gruncie
rzeczy chciał dużo więcej. Chciał jej w swoim łóżku
i w swoim życiu. Chciał oddać się jej w całej pełni,
chciał oddać jej serce i duszę, obdarzyć zaufaniem
i miłością, tymczasem ona ofiarowywała mu infan
tylne zapewnienia o swoim dziewictwie.
Zaraz po kolacji powie jej, że wracają do Zuranu.
Spalone na słońcu barki, plecy i ramiona piekły
ją dość mocno i Gwynneth skrzywiła się, oglądając
'I w lustrze zaczerwienioną skórę. Nie było to jesz
cze typowe oparzenie słoneczne, ale i tak wrażenie
było dosyć nieprzyjemne.
Nie miała teraz ochoty na ponowne spotkanie
136 PENNY JORDAN
z Tariqiem, ale wiedziała, że jeżeli się nie pojawi,
to on przyjdzie po niÄ… i tak czy siak, nie uniknie
spotkania.
Tariq zaproponował, żeby zjedli w jego apar
tamencie, położonym po przeciwnej stronie willi.
Umówiona godzina zbliżała się nieubłaganie.
Gwynneth żałowała, że nie ma niczego, co mogła
by narzucić na bolące ramiona. Mocno zaróżowio
na skóra odcinała się wyraznie od czarnego topu na
ramiączkach. Nie miała jednak wyboru.
Tariqa spotkała przy wejściu.
- Właśnie po ciebie szedłem - w jego głosie
pobrzmiewała chłodna rezerwa.
Pokój, do którego ją zaprowadził, był urządzo
ny zaskakująco nowocześnie, biorąc pod uwagę
tradycyjny styl willi jako takiej. I w jakiś sposób to
połączenie tradycyjnego wystroju z oszczędnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]