[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy dotarli do domu, Stancil pobiegł na górę, aby studiować mapę, a
Bomanz zjadł skromny posiłek.
- Mniej Stance'a na oku - polecił Jasmine, zanim się położył. - Zmiesznie się
zachowuje.
- Zmiesznie? Co to znaczy?
- Nie wiem. Po prostu śmiesznie. Ciągnie go do Krainy Kurhanów. Pilnuj,
żeby nie znalazł mojego sprzętu. Mógłby próbować sam otworzyć drogę.
- Nie zrobiłby tego.
- Mam nadziejÄ™, ale obserwuj go.
68
Rozdział 15
KRAINA KURHANÓW
Pudełko usłyszał, że Corbie wreszcie wrócił i natychmiast pobiegł do jego
domu. Corbie powitał go z otwartymi ramionami.
- Jak się masz, młodzieńcze!?
- Myśleliśmy, że odszedłeś na dobre. - Corbiego nie było aż osiem miesięcy.
- Próbowałem dostać się z powrotem, ale drogi były nie do przebycia.
- Wiem. Pułkownik prosił Schwytanych, by przywozili prowiant na swoich
latajÄ…cych dywanach.
- Słyszałem. Wojskowy rząd w Wiośle był kompletnie odcięty. Wysłali cały
regiment, żeby przetarł nową drogę. Chyba już trzecią z rzędu. Szedłem nią
kawałek.
Pudełko spoważniał.
- Czy to naprawdę była twoja córka?
- Nie - odpowiedział Corbie.
Wyjeżdżając oznajmił, że zamierza spotkać się z kobietą, która może być jego
córką. Obiecał nagrodę temu, kto odnalazłby jego dzieci i sprowadził je do
Wiosła.
- WyglÄ…dasz na zawiedzionego.
Rzeczywiście czuł się zawiedziony. Jego poszukiwania nie dawały rezultatów.
Brakowało mu zbyt wielu dokumentów.
- Jaka była ta zima, Pudełko?
- ZÅ‚a.
- Tam na dole też było kiepsko. Martwiłem się o was.
- Najgorsze, że mieliśmy kłopoty z tubylcami. Zawsze możesz zostać w chacie i
dorzucić trochę do ognia, ale nie masz co jeść, jeśli złodzieje ukradną twoje
zapasy.
- Przypuszczałem, że do tego dojdzie.
- Doglądaliśmy twojego domu. Włamali się do kilku pustych skrytek.
- Dziękuję. - Oczy Corbiego zwężyły się. Przeszukiwali jego dom? Jak
dokładnie? Uważny poszukiwacz mógł znalezć wystarczająco dużo, by go
powiesić. Wyjrzał przez okno. - Zanosi się na deszcz.
- Zawsze zanosi się na deszcz, jeśli nie na śnieg. Ostatniej zimy spadło go
dwanaście stóp. Ludzie martwią się. Co się dzieje z tą pogodą?
- Starzy ludzie mówią, że tak się dzieje po Wielkiej Komecie. Wtedy zimy są
gorsze przez kilka lat. Na dole, w Wiośle, nigdy nie było tak zimno ani nie było
tyle śniegu.
- Tutaj nie było lepiej. Znieg padał tak mocno, że nie można było wyjść na
dwór. Myślałem, że oszaleję. Cała Kraina Kurhanów wyglądała jak zamarznięte
jezioro. Nie byłbyś w stanie określić, gdzie był Wielki Kurhan.
- Uhm? Muszę się jeszcze rozpakować. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to
chciałbym, żeby wszyscy dowiedzieli się o moim powrocie. Jestem bliski
załamania. Potrzebuję pracy.
- Zrobi siÄ™, Corbie.
69
Corbie obserwował przez okno, jak Pudełko człapał z powrotem do swojej
kwatery specjalnie podwyższoną kładką, którą zbudowano nad błotnistą drogą.
Kładkę wymyślił Pułkownik Słodki, żeby jego ludzie mieli jakieś zajęcie. Gdy
tylko Pudełko zniknął mu z oczu, Corbie wszedł na piętro.
Nic nie zostało zniszczone. Dobrze. Wyjrzał przez okno w stronę Krainy
Kurhanów.
Jakże się zmieniła w ciągu tych kilku lat. Jeszcze trochę, a nie byłby w stanie
jej odnalezć.
Podumał chwilę, westchnął, a potem wydobył ze schowka jedwabną mapę.
Starał się porównać ją z Krainą Kurhanów. Nagle wyjął zza koszuli dokumenty,
które nosił tam, odkąd ukradł je z uniwersytetu w Wiośle, i rozłożył nad mapą.
Pózniej, tego samego popołudnia, założył płaszcz, wziął kostur, z którym
ostatnio rzadko się rozstawał, i wyszedł. Kuśtykał przez wodę, błoto i mżawkę, aż
dotarł do miejsca, z którego rozciągał się widok na Wielką Tragiczną Rzekę.
Jak zwykle wylała, a jej koryto zmieniało się nieustannie. Corbie zaklął,
uderzył kosturem w stary dąb i zawrócił.
Szarzało z każdą godziną i z pewnością ściemniłoby się zupełnie, zanim
dotarłby do domu.
- Przeklęte komplikacje - mruknął. - Nigdy nie brałem ich pod uwagę. Do
diabła, co ja zamierzam zrobić?
Podjąć największe ryzyko. Szansę, której wolałby uniknąć, choć
wykorzystanie jej było rzeczywistym powodem, z jakiego przezimował w Wiośle.
Po raz pierwszy od lat zastanawiał się, czy gra jest warta świeczki.
70
Rozdział 16
RÓWNINA STRACHU
Szalejąc i sprzeciwiając się Pupilce, mogłem wiele stracić. Elmo, Jednooki,
Goblin i Otto lubią mnie drażnić, ale nie wtajemniczą mnie w plan. Nawet
Tropiciel, który wydał się przyjaznie nastawiony i paplał do mnie więcej niż inni,
nie puściłby pary z ust. Tak więc kiedy nadszedł wyznaczony dzień, powitałem go
z kompletnÄ… ignorancjÄ….
Spakowałem zwykłe polowe rzeczy. Nasze tradycje nawiązywały do ciężkiej
piechoty, chociaż ostatnio więcej jezdziliśmy konno. Byliśmy za starzy, by na
własnych plecach dzwigać osiem funtów dobytku. Przetaszczyłem swoje rzeczy do
jaskini urządzonej jako stajnia i ze zdziwieniem stwierdziłem, że żaden koń nie
był osiodłany. Chociaż nie, jeden był. Pupilki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •