[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pragnienie musiał mieć wypisane na twarzy, gdyż Keely obdarzyła go
karcącym spojrzeniem. Przynajmniej już się nie bała.
- Wychodzimy? - zapytał, z wysiłkiem wracając do rzeczywistości. -
Zarezerwowałem stolik u Florentyny. Ale jeśli chcesz, możemy jechać gdzie
indziej.
- Ależ nie, jedzmy do Florentyny. Nigdy tam nie byłam.
Napięcie opadło. Ben był teraz bardziej opanowany. Schylił się, podniósł
orchideę i szpilkę, wręczył je Keely, gdy wróciła, niosąc biały koronkowy szal.
- Może sama sobie przypniesz ten kwiat - powiedział.
- Dobry pomysł.
Szybko przypięła orchideę do sukni i uśmiechnęła się słodko.
Wspominając początek wieczoru, Ben był zaskoczony, że kolacja minęła
w tak swobodnym nastroju. Przy zacisznym stoliku jedli szaszłyk i snuli
wspomnienia z dzieciństwa. Ben dowiedział się, że rodzice Keely, emerytowani
nauczyciele, wciąż mieszkają w miasteczku Desmond wstanie Missouri. Starsza
siostra, Eileen, ma męża, trójkę hałaśliwych chłopaków i farmę niedaleko
rodzinnego miasta. Keely złamała tradycję i przeprowadziła się do wielkiej
metropolii, lecz z jej opowieści Ben dowiedział się, że nadal jest bardzo zżyta z
rodziną.
On był jedynakiem, ale miał licznych kuzynów. Przeniósł się z St. Louis
do Kansas City, by założyć filię basenowej firmy ojca.
- 50 -
S
R
- Czasem żałuję, że się przeprowadziłem - wyznał. - Z powodu Tiny. Ona
podziwia swoją babcię, lecz teraz nie widują się tak często jak kiedyś.
- Krewni mieszkający w pobliżu mają zarówno zalety, jak i wady -
stwierdziła Keely. - Udzielają pomocy i to jest wspaniałe. Ale mogą też się
wtrącać, powodując tarcia. Och, na miłość boską, znów mówię jak psycholog.
Przerwij mi, kiedy zbytnio się zapędzę.
- Czy porcja truflowego ciasta odwróci twoją uwagę od psychologii?
- Zazwyczaj można mnie namówić na każdą ilość słodyczy. Ale teraz już
nie mogę.
- Ja też. Wezmy całą porcję i podzielmy się nią.
Tak zrobili. Było coś cudownie intymnego w tym dzieleniu się deserem.
Smak ciasta był wspaniały. Jeszcze większą satysfakcję sprawiało Benowi
obserwowanie Keely, kiedy zamykała oczy, gdy kęs smakołyku rozpuszczał się
w jej ustach. Pewnego dnia, niezbyt odległego, tak właśnie będzie wyglądać,
gdy będą się kochali.
- Spózniłaś się trochę - rzekła Keely, gdy w środę, tydzień pózniej, Tina
zatrzasnęła za sobą drzwi gabinetu. - Coś cię zatrzymało? - Starała się zachować
spokój.
Tina była bardziej posępna niż zwykle. Można się było tego spodziewać.
Ben ostrzegł Keely, że córka nie jest zachwycona ich przyjaznią.
- Rozmawiałam z panem Showalterem - odparła Tina. Nie odkładała
książek i nie rozglądała się za krzesłem.
- Ach? Czy chcesz mi o tym opowiedzieć?
- Tak. Powiedziałam mu, że chcę zmienić psychologa.
Keely spodziewała się kłopotów ze strony Tiny, ale nie przypuszczała, że
dziewczyna podejmie tak drastyczne kroki. To ją zabolało. Poradziłaby sobie z
gniewem i niechęcią, ponieważ wiedziała, że przezwycięży te emocje, jeżeli
tylko będzie nad tym dostatecznie pracowała. Ale żeby któryś z jej
- 51 -
S
R
podopiecznych tak ją potraktował... to nie zdarzało się często. Zdołała jakoś
ukryć ból.
- I co powiedział pan Showalter?
- %7łe porozmawia z panią i doktorem Penworthem, i że nie przewiduje
problemów.
John Penworth był drugim psychologiem u Grahama. Na ogół chodzili do
niego chłopcy, a dziewczęta wolały Keely.
- Ale na razie - mówiła dalej Tina - muszę spotykać się z panią.
- Nie musisz - odparła Keely. - Może jednak usiądziesz? Ponieważ może
to być nasza ostatnia sesja, powinnyśmy zakończyć wszystkie sprawy.
Tina przyglądała się jej podejrzliwie. Wyraznie nie spodziewała się, że
Keely tak łatwo ustąpi. Rzuciła książki na podłogę i rozciągnęła się na kozetce.
- Jeśli wydaje ci się, że doktor Penworth bardziej ci pomoże, uszanuję
twoją decyzję. Ale pamiętam, jak kiedyś mówiłaś, że zwierzając się mężczyznie,
byłabyś zakłopotana.
- Jest mężczyzną, ale przynajmniej nie leci na mojego ojca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]