[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głupie. Coś go jednak do tego pchało. Ujął w obie dłonie
głowę Angeli i na jej ustach złożył pocałunek.
52
RS
ROZDZIAA PITY
Zdumiewające, jak usta tak wąskie i właściwie nie zachę-
cające mogą być tak miękkie i wspaniałe. Pocałunek w zało-
żeniu miał być muśnięciem. Ot, takim sobie dotknięciem
warg. Wkrótce jednak było mu tego za mało. Wysunął ko-
niuszek języka i dotknął nim niespodziewanie koniuszka jej
języka. Przeszył go jakby prąd elektryczny. Rozgorzało
w nim pożądanie. Wdarł się językiem głębiej w jej usta. Sma-
kowały niewinnością i dopiero co rozbudzoną namiętnością.
Był po prostu odurzony i spijał pocałunek niby ambrozję.
Jak szalone biło czyjeś serce. Jego czy jej? A może to dwa
serca biły unisono? Wędrował dłońmi po jej plecach. Jaka
ona jest delikatna, drobna, bezbronna! Obudził się w nim
nagle instynkt opiekuńczy.
Angela poddawała się namiętnemu pocałunkowi, dygocąc
w radosnym podnieceniu. Buchał z niej żar, który jeszcze
bardziej go obezwładniał. Co ja wyrabiam, co ja wyrabiam,
pomyślał i coraz zapamiętalej nurzał się w pieszczocie. I już
wiedział, że to jego serce tak bije, jakby wyrwane z głębo-
kiego snu, w którym tkwiło od lat. I to jego serce wybijało
teraz rytm miłości, której tak bardzo potrzebował. Sięgnął
dłonią do tasiemki, którą związała na karku włosy. Drżącymi
palcami rozwiązał kokardkę i zmierzwił jej włosy.
Był to jakby sygnał dla Angeli. Oderwała usta od jego
warg i nieco ochrypłym głosem spytała:
- Dlaczego...? Dlaczego to zrobiłeś?
Podniosła z dywanu tasiemkę. Ciężko dyszała i trzęsły
się jej ręce, a na policzkach wykwitły czerwone plamy ru-
mieńców.
- Co dlaczego zrobiłem? - spytał.
- Dlaczego mnie pocałowałeś?
Hank był zaskoczony zarówno jej reakcją na pocałunek,
jak i siłą pożądania, które nagle w nim wezbrało.
53
RS
- Dlaczego mnie pocałowałeś? - powtórzyła pytanie,
zbierając włosy, by je ponownie związać.
Nie patrzyła na Hanka, ale gdzieś w przestrzeń ponad jego
głową.
- Mniejsza o to, dlaczego. Najważniejsze, że ci się po-
dobało. Bo jakby się nie podobało, tobyś pocałunków nie
oddawała.
Jeszcze bardziej się zaczerwieniła.
- Nie zadałam pytania, żeby wyrazić dezaprobatę. Nie
sugeruję, że mi się nie podobało. Chcę jednak wiedzieć, dla-
czego to zrobiłeś. To jest dla mnie bardzo ważne.
- Pocałowałem, bo wydawało mi się to właściwe w danej
chwili. Przepraszam, że to zrobiłem. Nie powinienem był...
- Nie masz za co przepraszać. Po prostu byłam zaskoczo-
na. Kiedy mi zaproponowałeś tydzień udawania żony, nie
wspominałeś, że do moich obowiązków będzie należało ca-
łowanie.
Hank był zły na siebie, na Angelę, na cały świat.
- Stokrotnie przepraszam i zapewniam, że całowanie nie
należy do twoich obowiązków. - Przeczesał włosy palcami.
Po doświadczeniach minionej godziny był jeszcze trochę zde-
zorientowany. - Słuchaj, Angelo... Mamy dwie godziny do
kolacji. Może pojedziemy do miasteczka? Jeszcze go nie
znamy...
Dwie godziny z daleka od Brody'ego i Barbary powinny
pomóc w odzyskaniu równowagi psychicznej. Dzieje się
z nim coś niedobrego... Kobietą, którą przed chwilą całował,
była jego sekretarka - szara, niepozorna Angela. Gdy ją ca-
łował, zauważył nawet przez przymrużone powieki, że jej
twarz nabiera nieziemskiego blasku i staje się niezwykle po-
nętna.
Chyba miał halucynacje. Nie chce myśleć o niej jako o ładnej
kobiecie, a na dodatek seksownej i ponętnej. Nie
chce tego! Ona mu jest potrzebna jako sekretarka. Nie może
sobie pozwolić na żadne komplikacje, z których trudno by-
łoby mu się wyplątać.
54
RS
- Moglibyśmy tam pójść na kawę i przy okazji omówić
zarys kampanii dla Martindale'a. - Podjął desperacką próbę
sprowadzenia ich wzajemnych stosunków na właściwą pła-
szczyznę.
- Ooo? - zdziwiła się, patrząc na niego z niedowierza-
niem. - Pozwolisz mi pomóc sobie w opracowaniu kampanii
Martindale'a? Naprawdę?
- Oczywiście!
Był gotów obiecać wszystko, bo uznał, że rybka chwyciła i że
wydarzenia sprzed chwili zostaną zatarte i zapomniane.
- Doskonale. Pójdę tylko na chwilę do pokoju po torebkę.
Angela niemal wesoło pobiegła na górę. Hank wyszedł przed
dom, by tam na nią poczekać.
Nie mógł jednak przestać myśleć o tym pocałunku. W całej
sprawie coś go nadal niepokoiło. A przecież według jego
standardów to wcale nie był długi pocałunek. Niepokoiły
go... nie był pewny, jak je nazwać... jakieś szpileczki, a mo-
że impulsy elektryczne, które nagle poczuł w całym ciele,
kiedy trzymał ją w ramionach i penetrował językiem jej usta.
I serce biło mu bardzo mocno, jakby zmęczył się długim
biegiem. Tak mu biło, jakby był w progu komnaty, w której
czeka na niego długa rozkosz...
Stał bezradny na tarasie. Wreszcie wziął głęboki oddech
i po kilku sekundach wypuścił powietrze. Poczuł wzmożoną
aktywność adrenaliny w żyłach, jak zawsze, kiedy stał w ob-
liczu poważnego problemu i gdy zły wybór mógł przynieść
nieobliczalne straty.
Przed stajnią zobaczył Brody'ego, który rozmawiał przez
komórkowy telefon. Trzymał go w jednej dłoni, drugą puco-
wał uprząż ułożoną na kozle. Dostrzegł Hanka, przerwał
pucowanie i pomachał mu ręką. Hank też pomachał i pomy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •