[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Niech pan powie mojej żonie... że ją kocham.- Na chwilę
zamknął oczy, po czym znów je otworzył. - Powie jej pan?
- Sam jej powiesz, jak tylko tu przyjedzie.
- Szefie? Powie jej pan?
- Dobrze, powiem.
Został przy nim aż do przyjazdu jego żony. Brennerowi mieszkali
w Oklahoma City, ale Barry pracował na budowie na przedmieściu
Denver i skrupulatnie przesyłał żonie każdą wypłatę.
Darlene Brenner niemal wbiegła do pokoju, ze śladami łez na
twarzy. Cicho zawołała męża po imieniu, a nie słysząc odpowiedzi,
padła na kolana przy jego łóżku, niepomna obecności Claya. A może
po prostu nie zdawała sobie sprawy, że ktoś jeszcze znajduje się w
pokoju. Wzięła męża za rękę i ściskała ją, uważając jednak, żeby nie
uszkodzić kroplówki.
107
RS
Clay odchrząknął parę razy, żeby zaznaczyć swoją obecność.
Powtórzył pani Brenner słowa męża, pomijając tylko pierwsze zdanie.
On musi żyć. Musi!
Pani Brenner gładziła męża po głowie, szeptała mu słowa pełne
miłości. Clay uśmiechnął się i wyszedł na korytarz, gdzie spotkał
siostrę Darlene i ustalił z nią, że pokryje wszystkie rachunki za
szpital. Załatwił też dla nich hotel na czas pobytu w Denver.
Potem pojechał na budowę. Myślał o Catherine, setki, a może
tysiące razy mówił sobie, że zaraz do niej zadzwoni, ale zawsze coś
mu wchodziło w paradę. Znów praca przesłoniła mu wszystko.
Zgodnie z przewidywaniami Cat.
Około północy wrócił do szpitala, gdzie dowiedział się, że Brenner
będzie żył. Całą noc spędził na budowie, wśród dokumentów,
współpracowników i członków zarządu, wliczając w to również
Jeremy'ego.
Odwiedził szpital raz jeszcze, około szóstej i zobaczył panią
Brenner śpiącą na twardym krześle. Wzruszyła go jej miłość i
oddanie.
I dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że zapomniał o swojej miłości,
a także zrozumiał, iż może właśnie utracił ją na zawsze.
Byłaby to wyłącznie jego wina. Przecież Catherine już była jego,
tak podpowiadał mu instynkt i wszystkie znaki na niebie i ziemi. Na
pewno nie myślała już o rozwodzie i chętnie dałaby mu jeszcze jedną
szansę. Tydzień, jeszcze tydzień i sprawę miałby wygraną.
No i co? Co dalej?
Kto zaręczy, że wszystko nie potoczyłoby się tak jak teraz, kiedy
wróciłby do swego normalnego życia? Pojechał do biura, myśląc tylko
o jednym i mając wystarczająco dużo czasu, żeby sobie wszystko
poukładać w głowie.
Po pierwsze, tęsknił za Catherine jak wszyscy diabli. Po drugie,
Cat miała rację mówiąc, że tamten pobyt w domku nie ma nic
wspólnego z codziennym, zwykłym życiem. Po trzecie zaś, zrozumiał,
że oblał egzamin i zmarnował szansę, którą żona mu dała.
%7łałosny kretyn!
Miał najwspanialszą na świecie kobietę i odtrącił ją jak w jakimś
koszmarnym, lunatycznym śnie. Dręczyło go poczucie winy i wyrzuty
108
RS
sumienia. Wyobrażał sobie, jak Cat siedzi sama w hotelowym pokoju
i czeka na telefon od niego, jak wpatruje się w niemy aparat. O której
dała za wygraną? A może, zrezygnowana, poszła wcześnie spać, bo
przeczuwała, że on w ogóle nie zadzwoni?
Głupi, samolubny drań!
Kazał jej czekać i umierać z niepokoju i nie mógł znalezć dwóch
minut choćby na to, aby dać znać, że doleciał szczęśliwie. Ona
dzieliła z nim wszystko - uczucia, swoją pracę, ale on nie raczył się
odwzajemnić.
Wpadł do biura i od razu sięgnął po słuchawkę.
Wyjechała, odeszła! Opuściła Kalifornię i jego. Szczerze mówiąc,
miała powód. Przyrzekł jej coś i nie dotrzymał słowa, a ona naprawdę
nie zasłużyła na takie traktowanie.
Miała rację, kiedy wyprowadziła się z ich domu. Zbyt wiele czasu
poświęcał pracy, pozwolił, żeby opanowała go bez reszty. To nie było
konieczne. Okazało się, że Jeremy świetnie sobie radzi. To tylko jego
miłość własna i zadufanie były przyczyną, że pracował na okrągło.
I, o ironio, za to właśnie został ukarany. W najokrutniejszy ze
wszystkich możliwych sposobów. To bolało bardziej niż fizyczna rana.
Nie, nie może utracić Cat.
Zatelefonował do sklepu i dopiero wtedy, kiedy nikt nie podnosił
słuchawki, uzmysłowił sobie, że tak wcześnie nikogo tam nie
zastanie. Spróbował złapać Catherine w domu, ale odezwała się
automatyczna sekretarka, więc odłożył słuchawkę. Nie wiedząc, co
robić, odnalazł w książce telefonicznej numer Melissy.
- Przykro mi - odparła Melissa zaspanym głosem, kiedy
wyjaśnił jej przyczyny tak wczesnej pobudki. - Nie widziałam
Catherine od tamtej pory, kiedy do was przyjechałam.
Zapadła długa, krępująca cisza.
- Jeśli Cat zadzwoni do ciebie, to powiedz, że jej szukam,
dobrze?
- Dobrze. Przekazać jej coś jeszcze? - spytała Melissa, ale Clay
nie odpowiadał. - Jesteś tam?
- Tak - odparł Clay. - Nie, żadnych innych wiadomości.
Siedział w dyrektorskim fotelu i nie widzącym wzrokiem
wpatrywał się w wielkie zdjęcie swojego domku, zawieszone na
109
RS
ścianie. Uśmiechnął się sardonicznie, gdyż doszedł do wniosków,
które były dla niego niespodzianką i nie stawiały go w najlepszym
świetle.
Nie był wcale taki genialny, za jakiego się uważał. Nie sprawdził
się ani jako mąż, ani jako prezes firmy. Wczorajsze spotkanie z
kontrahentami i podwykonawcami wcale nie musiało trwać tak
długo. Po prostu jego myśli przez cały czas błądziły wokół Catherine.
Jeremy co jakiś czas musiał go wyręczać i prowadzić zebranie, bo on
nie pamiętał nawet, jaki temat akurat omawiali. Ale, oczywiście, nie
mógł wyjść na minutę pod byle pretekstem, żeby zadzwonić do żony.
Nie udała mu się najważniejsza rzecz w życiu.
Czy teraz potrafi wycofać się z honorem? Czy kocha Cat na tyle,
żeby pozwolić jej odejść?
Tracąc panowanie nad sobą, uderzył pięścią o blat biurka. Nie,
nie może na to pozwolić, tym bardziej że ją kocha. Kocha Cat tak
bardzo, że zrobi wszystko, żeby była szczęśliwa.
ROZDZIAA DWUNASTY
- Gdzie ona jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •