[ Pobierz całość w formacie PDF ]
alnego świata. - Pewnego wieczora pokłóciliśmy się. O jakieś błahostki. Bo spędzałem za
dużo czasu, malując, zamiast być z nią. Odjechała w czasie burzy. Pojechałem za nią, ale
rozpaczliwie chciała ode mnie uciec. Oboje jechaliśmy o wiele za szybko. Wpadła w po-
ślizg w zalanym wodą rowie... - Czekał na skurcz bólu. Zawsze pojawiał się, kiedy my-
ślał o tamtym strasznym wieczorze. Zawsze aż do dzisiaj.
Zmarszczył brwi, zaskoczony. Josie wciąż się nie odzywała.
W dodatku do wszystkiego potrafi świetnie słuchać, pomyślał. Spróbował mówić
dalej:
- Zmarła w drodze do szpitala.
- Tak mi przykro, Dario.
- Tak - odpowiedział automatycznie.
Uświadomił sobie, że zabrzmiało to bezdusznie. Prawdopodobnie oczekuje, że
nadal przeżywam traumę. Kiedyś tak było... ale nie teraz... Nagle zrozumiał, choć czuł,
że nie będzie mu łatwo z tym żyć. Zastanawiał się, czy mówiąc więcej, jeszcze bardziej
oddaliłby się od przeszłości.
- To mnie prawie zniszczyło - zaczął z wahaniem, ale niepotrzebnie. Musiał jej to
powiedzieć. Musiał zrzucić z siebie ciężar, zamiast trwać nadal w bólu. - Całymi latami
myślałem o niej dzień w dzień. W końcu poznanie jej było ważnym momentem w moim
życiu. Kiedy odeszła, próbowałem przyjęciami zapełnić pustkę, jaką po sobie zostawiła.
Ale to nigdy nie pomagało. Nic nie dało się porównać z prostą radością obcowania z ko-
bietą, która mnie rozumiała. Ale z czasem pamięć o niej zaczęła blednąc. Powoli, stop-
niowo, dzień po dniu czułem, że ją tracę. Kiedy odziedziczyłem castello i okoliczne wło-
ści, spadło na mnie tak wiele pracy, że nie miałem czasu na wspomnienia. Teraz, kiedy
próbuję je odtworzyć, ona zawsze mi się wymyka.
Zamilkł. Josie obserwowała go nieruchomym wzrokiem.
L R
T
- Walczyłem, Josie. Zacząłem malować portret Arietty. Takiej, jak ją zapamięta-
łem. Pracowałem i pracowałem nad tym przeklętym obrazem. Ale to na nic. Nie mogę jej
uchwycić. - Spojrzał na płótno, po czym szybko zakrył twarz kobiety. Jak gdyby kryjąc
fakt, że już przestało mu na tym zależeć.
Josie nie mogła się powstrzymać. Podeszła i chwyciła go w ramiona.
- Dario, nie... Arietta z pewnością nie chciałaby, żebyś był nieszczęśliwy. - Opuścił
gwałtownie rękę.
Z ulgą ujrzała, że jego oczy pozostały suche. Ale dostrzegła w nich niepokój, ja-
kiego nigdy wcześniej nie widziała.
- Skąd możesz to wiedzieć?
Spanikowała.
- Ja... przepraszam. Nie mam pojęcia. Jak mogłabym mieć? Ale jestem absolutnie
pewna, że nie zniosłaby myśli o twoim smutku. %7łe nie cieszysz się pełnią życia.
- Dokładnie to mi kiedyś powiedziała, dawno temu. - Przez chwilę stał bez ruchu, a
potem sięgnął po portfel. Wyjął z niego małą wytartą fotografię. Zbliżył zdjęcie do nie-
dokończonego obrazu. - Czy widzisz podobieństwo? - spytał ponuro.
Josie przenosiła wzrok z obrazu na fotografię i znowu na obraz.
- Cóż... - zawahała się, nie chcąc powiedzieć, co myśli.
- Mój obraz nie przypomina dziewczyny z fotografii, prawda?
- Powiedziałeś przecież, że malowałeś ją z pamięci.
- Tak. Właśnie. - Dario patrzył na obraz z nieprzeniknioną twarzą.
Josie podeszła bliżej. Fotografia była czarno-biała, a jego portret miał piękne kolo-
ry. Josie pomyślała, że to byłby niezwykły zbieg okoliczności, gdyby Arietta miała ten
sam odcień oczu co ona. Suknia na zdjęciu zdawała się raczej biała niż zielona, a właśnie
ten odcień widziała na obrazie. Milczała. Działo się coś ważnego i mogła się tylko zasta-
nawiać, w jakim kierunku się to potoczy. W końcu Dario odłożył fotografię na stół i od-
wrócił się do Josie. Ku jej uldze znowu się uśmiechał.
- Cóż, poznałaś już mój problem. Jaki jest twój?
- To nic w porównaniu z tym, przez co przeszedłeś... Ale... szczerze mówiąc, od
dnia twoich urodzin czuję się okropnie, Dario. Chciałabym oczyścić atmosferę między
L R
T
nami. Naprawdę cudownie bawiłam się na twoim przyjęciu i... potem - wykrztusiła z sie-
bie, nie mogąc opanować rumieńców. - Ale nazajutrz czułam się tak niezręcznie, że nie
wiedziałam, jak się zachować. Po raz pierwszy zrobiłam coś takiego. Nie chciałam tylko,
żebyś pomyślał, że jesteś mi coś winien. %7łe czegoś oczekuję.
- Dałaś mi to bardzo wyraznie do zrozumienia. Zrozumiałem i uszanowałem twoją
decyzję. Nadal szanuję. Nie miałem z tym problemu. Ani wtedy, ani teraz. - Ostrożnie
umieścił fotografię Arietty z powrotem w portfelu. - Co do mnie, wszystko między nami
jest okej.
Josie tak tego nie odczuwała. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Nie... Wiem, że wysyłałam ci sprzeczne sygnały. Najpierw wszystko, a potem
nic... - Jej głos zanikał. Każdy dzień bez Daria był dla niej torturą, a on był nieporuszony.
Jeśli nie zaakceptowałby tego, co miała mu powiedzieć, ból byłby niewypowiedziany.
Wiedziała jednak, że musi przynajmniej spróbować. Inaczej nigdy sobie nie wybaczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]