[ Pobierz całość w formacie PDF ]

owinęła szyję.
- Czy to oznacza, że zostaniesz na dłużej?
Powoli, nakazała swojemu tętnu. Nie posłuchało.
- Może kilka dni. Podobno chciałeś pogadać.
- Tak. - SiÄ™gnÄ…Å‚ po drugi koniec jej szala. - Przyja­
dę po ciebie rano. Moglibyśmy się wybrać do Sausali-
to i zjeść lunch  U Pascala".
 U Pascala" to byÅ‚a ich ulubiona restauracja. Znaj­
dowaÅ‚a siÄ™ w maÅ‚ym, sympatycznym miasteczku nie­
daleko San Francisco. Spędzili tam mnóstwo czasu,
spacerujÄ…c po nadbrzeżu i obserwujÄ…c jachty w przy­
stani. Pamiętała pewien weekend, kiedy kochali się
godzinami w małym hoteliku. Tętno przyspieszyło
jej na samo wspomnienie.
- Trace, nie. - OparÅ‚a siÄ™, kiedy próbowaÅ‚ jÄ… przy­
ciągnąć do siebie za końce szala.
Trzymał je mocno.
- Dobra, w takim razie zjedzmy razem kolacjÄ™.
- Nie - powtórzyła, chociaż wiedziała, że mówi bez
przekonania.
- Kolacja też nie? - wymruczał, opuszczając głowę.
- A to? - Nie czekając na odpowiedz, nakrył jej usta
swoimi.
Nie odda mu pocaÅ‚unku, obiecaÅ‚a sobie. Jeżeli zdo­
Å‚a mu pokazać, że nie robi na niej wrażenia, przesta­
nie prowadzić tę grę.
Ale kiedy noc otoczyÅ‚a ich jak czarny aksamit, kie­
dy wciÄ…gnęła w nozdrza jego mÄ™ski zapach, a on deli­
katnie obrysowaÅ‚ jÄ™zykiem jej wargi, wszystkie jej po­
stanowienia rozwiały się jak dym na wietrze.
Tylko jeden pocałunek, kołatało jej się w głowie,
a potem zapadła się w pustkę.
Rozchyliła wargi i zamknęła oczy.
Trace dobrze wykorzystaÅ‚ szansÄ™, przygryzajÄ…c lek­
ko kąciki jej ust. Nie wiedziała, kiedy wysunęła ręce
z kieszeni i oparÅ‚a o jego pierÅ›. Gdyby jej nie podtrzy­
mywaÅ‚, z pewnoÅ›ciÄ… osunęłaby siÄ™ na ziemiÄ™. Przy­
lgnęła do niego, chociaż nikÅ‚y gÅ‚osik szeptaÅ‚, że bÄ™­
dzie tego żałować. Jednak w tej chwili nie dbała o to.
- Becco - wyszeptał szorstkim, napiętym głosem. -
ChcÄ™ ciebie.
Wiem, ja też.
- ZostaÅ„ u mnie dziÅ› w nocy - szeptaÅ‚ miÄ™dzy po­
całunkami.
Jakże łatwo byłoby powiedzieć  tak". Być w jego ra-
mionach, w jego łóżku, choćby tylko przez kilka go­
dzin. Czuła, że byłoby wspaniale, że rozstanie tylko
zaostrzyło ich apetyty. Już prawie powiedziała  tak".
ZwiatÅ‚a zbliżajÄ…cego siÄ™ samochodu omiotÅ‚y par­
king, przywołując ją do rzeczywistości.
Nie byÅ‚a wystarczajÄ…co silna przed piÄ™ciu laty i te­
raz również brakowało jej sił.
Kiedy chciał ją znów przytulić, potrząsnęła głową
i cofnęła siÄ™ o krok. ZobaczyÅ‚a, że Trace zaciska szczÄ™­
ki, a jego rysy twardniejÄ….
- Becco...
- Muszę wracać, Trace.
Opuścił ręce i skinął sztywno.
- Przekaż mamie gratulacje.
- Jasne.
Oboje wiedzieli, że tego nie zrobi. Odwróciła się
i powoli weszła do środka, zamykając za sobą drzwi.
Miała rozpaczliwą nadzieję, że zdoła jakoś przeżyć
resztÄ™ wieczoru.
Trace był już spózniony.
Z prezentem pod pachÄ… pospieszyÅ‚ za przyodzia­
nym w smoking szefem restauracji do eleganckiej sali
jadalnej Le Sanglier. Na przykrytych różowym lnem
stolikach migotały świece. Stół był nakryty elegancką
porcelanÄ…, lÅ›niÄ…cym srebrem i skrzÄ…cymi siÄ™ tÄ™czo­
wo kryształami. Zastęp kelnerów w wykrochmalo-
nych białych koszulach i czarnych spodniach kręcił
się pracowicie, podając różnorodne dania, łącznie
z pÅ‚onÄ…cymi naleÅ›nikami. Muzyka sÄ…czyÅ‚a siÄ™ leni­
wie, stanowiÄ…c tÅ‚o dla szmeru przyciszonych roz­
mów. Restauracja, jedna z najmodniejszych w Napa
Valley, zostaÅ‚a ostatnio nazwanÄ…  niezwykle roman­
tyczną". Określenie padło z ust Howarda Bomgarte-
na, popularnego w Kalifornii krytyka dań i win. Paige
już miesiąc wcześniej zarezerwowała miejsca na dzień
pięćdziesiątych urodzin ich matki. Sama Lila Ashton
podchodziÅ‚a do swojego Å›wiÄ™ta zupeÅ‚nie bez entuzja­
zmu. Chociaż niechÄ™tnie, w koÅ„cu zaakceptowaÅ‚a ro­
dzinną kolację, pod warunkiem, że nikt nie wspomni
liczby przeżytych przez nią lat.
Trace pomyÅ›laÅ‚ z irytacjÄ…, że nie spózniÅ‚by siÄ™, gdy­
by znów nie zaczął rozmyślać o Becce. W jednej chwili
jeszcze studiował raporty dotyczące fermentacji, a już
w następnej rozpamiętywał co najmniej dziesiąty raz
przebieg wieczornego spotkania na parkingu.
Zachowanie Becki doprowadzało go do głębokiej
frustracji. Pocałunek udowodnił, że nie był jej tak
obojętny, jak próbowała udawać. Słyszał jej jęk i czuł,
jak drży pod jego dotykiem. Pragnęła go tak samo,
jak on pragnął jej. Pamiętała ich wspaniałe przeżycia
i wiedziała, że mogłoby być jeszcze piękniej.
Musiał tylko znalezć sposób, żeby ją przekonać.
ZawoÅ‚any po imieniu Trace porzuciÅ‚ niesforne my­
Å›li, podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚ machajÄ…cego na powi­
tanie kupca winnego. Odmachał mu i przeklął swoje
zamyÅ›lenie, postanawiajÄ…c nie wracać do niego przy­
najmniej przez dzisiejszy wieczór. Z westchnieniem
spojrzał na zegarek pewny, że matka nie omieszka dać
mu odczuć swojego niezadowolenia z powodu tego
dziesiÄ™ciominutowego spóznienia. Najpewniej po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •