[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie znacząco.
- Co? - spytał Neiland. - One coś przed nami ukrywają, to
pewne. Mają jakiś sekret.
- Ależ skąd, Davidzie - zaprotestowała Aurora. - Zawsze się
zastanawiałam, jak smakuje szampan. Jest wyborny.
143
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To prawda, ale nie wolno ci wypić więcej niż dwa kieliszki.
Polecenie ojca. O nie!
- Co się stało, Davidzie?
Neiland nie odpowiedział, tylko wstał podobnie jak inni
dżentelmeni. Hrabia Wheymore biegł w stronę drzwi. Lady
Wheymore przeprosiła damy i pospiesznie do niego dołączyła. Przez
salę przebiegł szmer, gdy do środka weszła osoba, która wywołała
zamieszanie.
Z wysoko uniesioną głową, dumnym spojrzeniem i niesforną
siwą czupryną książę Dewhurst wyglądał jak wojownik gotowy do
bitwy. Wheymore stanął przy nim i przywitał go.
- Nie spodziewałeś się mnie, co, Wheymore? Myślałeś, że
jestem za stary, żeby zjawić się na debiutanckim balu twojej córy?
- Ależ skąd, wasza książęca mość. Ja... my...
- Słyszeliśmy, że wasza książęca mość się rozchorował -
wtrąciła Jady Wheymore. - Nie chcieliśmy się narzucać.
- Nikt nie chce mi się ostatnio narzucać, ale ja jeszcze nie jestem
w grobie, młoda damo. I zamierzam utrzymać ten stan rzeczy przez
długi czas. A więc wasza córka jest już dorosła? I to przyjęcie jest na
jej cześć? Czy to ona, tam z Neilandem? Ależ z niej piękność,
Wheymore. Wcale się nie zdziwię, jeśli wyjdzie za mąż jeszcze przed
końcem sezonu.
Książę zdecydowanym krokiem podszedł do stolika, gdzie
siedziała Aurora, i ukłonił się.
144
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Czy pamięta mnie pani, moja droga? Nie widziałem pani od
czasu wizyty w Monteclaire, kiedy to razem z bratem zmusiliście całą
służbę do gry w krykieta. To było dawno temu, prawda? - W oczach
Dewhursta pojawiła się zawadiacka iskierka. - Mam dla pani prezent -
dodał.
Wyjął z kieszeni marynarki długie aksamitne pudełko i otworzył
je. Aurora westchnęła z zachwytem.
- Należał do mojej żony, ale ponieważ nie miała wnuczki, której
mogłaby go zostawić, stwierdziłem, że skoro tak bardzo lubiła pani
ojca, podaruję go pani.
- Och, wasza książęca mość, jest przepiękny. -
Aurora dotknęła palcem kunsztownego brylantowego
naszyjnika. - Ale nie powinien książę dawać go mnie. Powinien
należeć do żony spadkobiercy księcia.
Dewhurst spojrzał przelotnie na Lilliheuna.
- Nie, otrzymałaby go córka Wheymore'a i mojej Claudii, ale
ponieważ nie mieli córki, ten naszyjnik będzie należał do pani.
Książę nachylił się i pocałował zaczerwieniony policzek Aurory,
po czym odwrócił się do Lilliheuna. Gdy jego wzrok spoczął na
postaci nieelegancko opartej o framugę drzwi, Dewhurst zamarł, a
razem z nim wszyscy goście.
145
Anula
ous
l
a
and
c
s
11
Jako pierwszy doszedł do siebie Wheymore. Szybko stanął
między księciem i Fate'em.
- Przepraszam za brak taktu, ale nie spodziewaliśmy się... Panie
Locksley, przedstawiam panu...
Dewhurst spojrzał na niego zdziwiony. Camilli było przykro, że
konfrontacja z Fate'em nastąpiła przy tak wielu świadkach. Popatrzyła
na kapitana i zamarła. On nawet nie podejrzewał, że stoi przed nim
książę Dewhurst!
Fate zauważył panikę w oczach Camilli i zmarszczył brwi.
Kimkolwiek był ten stary zrzęda, nie miał prawa drażnić Dendron, a
skoro Lilliheun i Neiland nie potrafili sobie z nim poradzić, wkroczyć
na scenę musiał Jason Fate. Kapitan wyjął ręce z kieszeni,
wyprostował się i podszedł do Camilli. Położył dłonie na oparciu jej
krzesła i spojrzał groznie na księcia.
- Wystraszył pan pannę Quinn - zaczął ostrzegawczo. - Zjawa
też nie była taka blada, jak odchodziłem stąd. Jeśli Lilliheun i Neiland
nie zamierzają nauczyć pana rozumu, ja to zrobię.
- Z-zjawa? - wyjąkał Wheymore.
- Młody człowieku, czy pan wie, kim jestem? - zagrzmiał
Dewhurst.
- Nie i nie interesuje mnie to.
- A powinno. I lepiej, żeby się pan jak najszybciej dowiedział.
146
Anula
ous
l
a
and
c
s
- On nie wie, co mówi - wtrącił Eversley, podbiegając do
księcia.
Wystarczyło jedno spojrzenie Dewhursta, żeby stanął jak wryty i
zamilkł.
- Wasza książęca mość, chciałbym przedstawić panu Johna
Locksleya - mruknął pospiesznie Wheymore. -Panie Locksley, to
książę Dewhurst.
- Ho! - wykrzyknął Fate. - A więc to pan jest niby moim
dziadkiem!
- Podobno - burknął Dewhurst.
- Cóż, to pana nie usprawiedliwia. Nie ma pan prawa straszyć
Dendron i Zjawy. Proszę je przeprosić i odejść w spokoju.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]