[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stronach jej głowy.
- To prawda - nie ustępował. - Czy nie widzisz tego? Nie
czujesz?
Czuła jedynie, jak jego bezwstydne ciało, twarde i ciepłe,
napiera na nią, szantażując męskością. Czuła drżenie, jakie
przechodziło ją w odpowiedzi i wewnętrzny żar, gotowy w każdej
chwili przerodzić się w płomień.
- Czuję - wykrzyknęła cicho - ale nie mogę się temu poddać.
Zrozum, Oliverze, że pojmuję to inaczej. Zapewne jesteś zdolny z
50
Anula
ous
l
a
and
c
s
łatwością przejść na inny etap znajomości, ale ja nie. Możliwe, że
jestem anachronizmem w dzisiejszych czasach, lecz taka się
urodziłam. Przepraszam cię -dodała drżącym głosem.
Oliver parsknął gorzkim śmiechem, oderwał się od niej i usiadł,
spoglądając ku morzu.
- Nie przepraszaj. To jest naprawdę... bardzo miłe. Leslie
dostrzegła, jak sztywnieją mu mięśnie karku,a w chwilę potem szczęki
tężeją w napięciu. Najwyrazniej dopięła swego. Co Oliver teraz o niej
myśli? Tłumiąc nierówny oddech podniosła się na kolana. W
spontanicznym odruchu, pragnąc złagodzić niemiłe wrażenie,
wyciągnęła rękę, by dotknąć siedzącego mężczyzny. W tym samym
momencie opamiętała się i nie dokończony gest przez chwilę zawisł w
powietrzu.
Podniosła się i skierowała ku tarasowi.
- Leslie?
Zawahała się, spuszczając głowę, z nogą na najniższym stopniu.
No, dalej, Leslie, idz. Pokaż mu, że naprawdę cię nie obchodzi.
Nie mogła. Oliver Ames pociągał ją, bez względu na swoje
dwuznaczne zajęcie. Była bezsilna.
- Leslie? - Głos rozległ się tuż za jej plecami. Odwróciła się,
spojrzała i serce znów zaczęło swój dziki taniec. Wyraz jego twarzy
był tak bezbronny, tak podobny do tego, który zapamiętała ze
zdjęcia...
- Posłuchaj, Leslie, chcę ci coś zaproponować.
- Zaproponować?
51
Anula
ous
l
a
and
c
s
Widząc obawę w jej oczach, ogarnął ją łagodnym spojrzeniem.
- Nic zdrożnego - zapewnił z bladym uśmiechem. - Po prostu
praktyczne rozwiązanie. Ten tydzień miał być specjalnym darem dla
ciebie.
Ręka, unosząca się do jej ramienia, opadła nagle bezradnym
gestem. Leslie pomyślała o tak niedawnych własnych
zahamowaniach.
- Co byś powiedziała, gdybym zaproponował rozejm?
Ty robisz swoje, a ja swoje. Ty zajmujesz główny apartament, ja
- sypialnię. Mam ochotę pozwiedzać wyspę, więc nie będę ci
wchodził w drogę. Możesz robić to, na co miałaś ochotę... chyba że
zmienisz zdanie. Jeśli tak - zawiesił wzrok na jej ustach - będę w
pobliżu.
Leslie popatrzyła na niego czujnie, próbując odgadnąć,o co mu
naprawdę chodzi.
- Musisz bardzo się nudzić we własnym towarzystwie, prawda?
Roześmiał się lekko.
- Nie sądzę. Jeśli będę miał tu kuchnię do dyspozycji, dobrą
książkę i piękną okolice, jak mógłbym się nudzić?
Zastanawiała się, co kuchnia może mieć z tym wszystkim
wspólnego. Ten facet nie miał na sobie grama zbędnego tłuszczu.
- Niczego nie mogę ci obiecać...
- Nie wymagam obietnic.
- Ale wyjaśnij mi, dlaczego wolisz spędzić czas tutaj w tak mało
urozmaicony sposób, zamiast przenieść się do któregoś z bardziej
52
Anula
ous
l
a
and
c
s
rozrywkowych miejsc? Jestem pewna, że znalazłoby się wiele kobiet,
które..,
Urwała, widząc ostrzegawcze spojrzenie Olivera.
- Nie pragnę towarzystwa kobiet. Ani rozrywki. Nie uwierzysz,
ale myśl o cichym, spokojnym tygodniu wzbudza we mnie zachwyt,
Przeczesał włosy smukłymi palcami, lecz znów opadły mu na
czoło wilgotną falą. Leslie z zadowoleniem stwierdziła, że coś jeszcze
jest w stanie wytrącić go z równowagi i to ją ośmieliło.
- Masz rację, nie wierzę- oświadczyła lekkim tonem. -Jestem
pewna, że twoje nowojorskie życie jest wirem nie kończących się
uciech.
Oliver spoważniał jeszcze bardziej.
- Uciech? Nie zawsze. Czasami ten wir przypomina raczej
tornado. Dlatego między innymi tak ochoczo przystałem na
propozycję przyjazdu tutaj. Naprawdę, Leslie,potrzebuję odmiany.
Jestem zmęczony. Prawdopodobnie miałaś rację - może jestem już za
stary na takie...hm, lekkie życie. Dobrze mi zrobi tygodniowa
przerwa. Jak to się mówi, podbuduje moje morale.
- Czarno to widzę-mruknęła Leslie, ale zrezygnowała z walki.
Wprawdzie wolałaby mieć całą willę dla siebie, gdyż nie będzie się
mogła czuć swobodnie w jego obecności. Jednocześnie było w tym
mężczyznie coś, co ją pociągało. Skoro już miała znosić czyjeś
towarzystwo, lepiej żeby to był Oliver Ames.
- Co powiedziałaś? - dopytywał się skwapliwie.
53
Anula
ous
l
a
and
c
s
- A co mam mówić? Po tych Zapewnieniach o odnowie moralnej
głupio by mi było odmówić.
Spojrzała na niego spod zmrużonych powiek.
- Na to właśnie liczyłeś, co?
Oliver tylko wzruszył ramionami i zawrócił ku schodom.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]