[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A to już nie twoja sprawa. Cóż, wyobrażam sobie jakim szokiem jest dla ciebie, że nie miałaś
o niczym pojęcia, ale nie martw się, jakoś to przełkniesz.
Rachel przystanęła i zgromiła go wzrokiem. Na Lucyferze nie zrobiło to większego wrażenia i
odwrócił ostentacyjnie wzrok.
- To była twoja ukochana, prawda?
Kiedy wampirzyca to powiedziała, na jego twarzy pojawił się znowu chłód. Nie miał zamiaru
się nikomu zwierzać ze swoich spraw osobistych, a już na pewno nie Rachel. Ale brak odpowiedzi,
wystarczająco ją zadowolił. Już wiedziała. A skoro ona wiedziała, to już wkrótce cały świat nocy się
dowie. Wstał i podszedł do wampirzycy, która stała i przyglądała się mu z zaciekawieniem. Zbliżył
swoją twarz do jej i posłał jej lodowate spojrzenie.
- Jeśli komuś o tym powiesz, przysięgam, że zabiję cię. Rozerwę na strzępy. I świetnie wiesz, że
się nie zawaham.
Odsunął się od wampirzycy i wyszedł z pokoju.
Rozdział 10
Samuel siedział na niskim kamiennym parapecie w swojej komnacie. Czoło oparł o zimną
szybę, a oddech zostawiał na niej ślady pary, która natychmiast nikła. Za oknem kilka metrów niżej
widniało niewielkie, ale głębokie jezioro. Przezroczysta woda lśniła w ciepłych promieniach
wiosennego słońca. Jezioro otaczała ścieżka wysypana jasnym żwirkiem i ciągnęła się dalej, aż do
starej żelaznej bramy, która obecnie była zamknięta. Tu i ówdzie rosły ogromne drzewa z
rozłożystymi koronami, które w wieczornej porze rzucały długie cienie. Pod jednym z takich
wielkich dębów siedział mag. Obok niego na wpół leżała, oparta o pień drzewa, zmiennokształtna
dziewczyna. Sam zmrużył lekko oczy, żeby lepiej się im przyjrzeć. Byli to jedni z tych członków
Zakonu, którzy dopiero kilka miesięcy temu do nich dołączyli. Wydawali się być pogrążeni w
rozmowie.
Chłopak westchnął i oparł głowę o kamienną ścianę, odwracając głowę od okna. To nie był
jeden z jego najlepszych dni. W całym zamku panowało napięcie wywołane przez propozycję
Samanthy i przystanie na nią przez Samuela. Niektórzy byli przekonani o słuszności tej decyzji,
inni natomiast wręcz przeciwnie. On sam właściwie wciąż nie był pewien, mimo tego, co
powiedział dziewczynie. Myślał o tym przez cały czas, ale nie przyszło mu do głowy nic nowego.
Wiedział, że nie chce zabijać Archanioła. Ta myśl krążyła mu po głowie po raz setny dzisiaj. Mimo
że był istotą cienia, nie należał do tych złych, którzy są zwolennikami Lucyfera. Wręcz przeciwnie.
Wtedy, kiedy w tysiąc osiemset dwudziestym siódmym roku został przemieniony, od razu wiedział,
że nie chce taki być. Nie był jednak jednym z tych żałosnych wampirów, które przez całe stulecia
użalają się nad swoim jakże strasznym losem. Nie, wręcz przeciwnie. Jako wampir mógł zrobić o
wiele więcej niż jako słaby człowiek. I właśnie dlatego powołał do istnienia Krwawy Zakon. %7łeby
zabijać wszystkie złe istoty, które pojawiają się na tym świecie. Ich działalność była ścisłą
tajemnicą. Członkowie byli dobierani bardzo starannie, a żaden ze sług Lucyfera, a tym bardziej on
sam, nie mógł się o nich dowiedzieć. Nie było ich wielu, ale niełatwo było utrzymać w sekrecie ich
istnienie. Nie mogli pozwolić sobie na popełnienie żadnego błędu czy pozostawienia niedobitków.
Jak dotąd udawało im się to. Ale ich najbliższe działania mogą zmienić wszystko. Kiedy zaatakują
Władce piekieł, zapewne będzie z nim wiele jego sług, a więc dużo istot cienia dowie się o ich
istnieniu. Wtedy spróbują pozbyć się wszystkich członków Zakonu, aby nigdy więcej nie stanęli im
na drodze. Ale to było nieistotne, jeśli tylko ich misja się powiedzie.
Obecnie wszyscy jego ludzie wraz z Samanthą szykowali się do patrolowania miasteczka.
Każdy zbierał najbardziej przydatną broń, wampiry, które należały do Zakonu miały czas, aby
jeszcze się pożywić. Niektórzy wykorzystywali te chwile jak ostatnie. Nie byli pewni czy przeżyją,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]