[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jezu! Dał mu dwadzieścia funtów! Mniej więcej tyle wydaję tygodniowo najedzenie!
Dwadzieścia? oburzyłam się. Taki napiwek dla kierowcy, który błądzi?
Słuchaj, w porównaniu z taksówkarzami w Nowym Jorku był w porządku. Przynajmniej
mówił po angielsku. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu w Nowym Jorku taksówkarz zastrzelił
faceta. Facet zapalił, taksówkarz go poprosił, żeby zgasił, tylko że nie po angielsku, a w jakimś
dziwnym języku, z Kazachstanu czy skądś. Pasażer myślał, że taksówkarz go obraża, zaczęła się
pyskówka, a potem proszę bardzo, pasażer leży na jezdni, mózg mu się wylewa na asfalt.
Zwiadkowie widzieli, że wypadł z taksówki, ale jak sprawdzisz wszystkie w mieście?
Chcesz powiedzieć, że mamy szczęście, bo nasz kierowca był tylko idiotą i to bez broni?
Wiesz, kariera cię zmieniła. Dawna Lizzie Jordan dawała pieniądze wszystkim żebrakom
dokoła. Chociaż była bez grosza przy duszy.
W ostatniej chwili ugryzłam się w język, żeby mu nie powiedzieć, że dawna Lizzie miała
więcej pieniędzy do dyspozycji niż obecna.
Chodz chciałam jak najszybciej zmienić temat. Wejdzmy na górę.
Słuchaj, Liz. Brian pożył mi dłoń na ramieniu. Jeszcze tylko jedno pytanie. Jakiej rasy
jest Herkules?
Spaniel odparłam. Trochę śmierdzi, ale jest czysty. Otworzyłam zapraszająco drzwi.
Brian ani drgnął.
Wejdz zachęcałam.
O, nie.
Słucham?
Liz, czy opowiadałem ci, że jak miałem dwa lata, mało brakowało, a zagryzłby mnie
spaniel?
O Boże. Rzeczywiście! Teraz sobie przypomniałam. Pies omal nie przegryzł mu tętnicy. Ale
zapomniałam o tym na śmierć, poza tym, kiedy go zapraszałam, nie wiedziałam, że będę miała
Herkulesa na głowie.
Wiesz, gdyby to była inna rasa... Jakakolwiek. Rottweilery, dobermany, owczarki... nie ma
sprawy. Ale nie wejdę do domu, w którym mieszka spaniel. Wiem, to śmieszne. Minęło już
dwadzieścia pięć lat od tamtego wypadku, a ja nadal panicznie boję się spanieli. Nawet na
spacerze obchodzę je łukiem, bo pocę się ze strachu. Otarł mokre czoło. Widzisz?
Rzeczywiście, spocił się nagle.
Więc co zrobimy? zamyśliłam się. Może chociaż spróbuj. To miły psiak, bardzo
łagodny. I malutki. Nie pokazuj mu, że się boisz, a wszystko będzie dobrze.
Liz, może to anioł w psiej skórze, ale ja tam nie wejdę. Wiem, jestem dorosłym mężczyzną
i nie powinienem ulegać fobiom, ale nic na to nie poradzę. Mój terapeuta uważa, że najlepiej
będzie, jeśli będę po prostu unikał spanieli.
Chodzisz do terapeuty? zapytałam z niedowierzaniem.
W Ameryce wszyscy chodzą do terapeuty. Wiesz, moim zdaniem, niewiele z tego pożytku,
ale zacząłem terapię, kiedy poznałem dziewczynę, która ma spaniela. Superdziewczyna. Bardzo
mi się podobała. Ale nie mogłem u niej nocować, bo ma psa, a ona nie nocowała u mnie, bo nie
chciała zostawiać psa samego. Wzruszył ramionami. Zaskoczyłem cię, Lizzie?
Owszem, zaskoczył, ale nie tym, że boi się psów. Zaskoczyło mnie, że Brian może kogoś ma.
Co prawda ja przez te sześć lat też nie żyłam w celibacie, ale nawet przez myśl mi nie przeszło,
że Brian umawia się z innymi kobietami. Wydawało mi się, że nie ma czasu, takie wrażenie
odnosiłam, czytając jego maile i listy. I to mi bardzo odpowiadało.
A teraz słucham:
Byłem załamany, że nic z tego nie wyszło. Robiłem wszystko, żeby pokonać strach.
Terapia, hipnoza. Akupunktura. Bardzo mi zależało, żeby się przemóc i uratować ten związek,
ale na darmo. Na widok jej psa wpadałem w panikę. A raz nawet zemdlałem. Uśmiechnął się
smutno. Właściwie dobrze to zniosła. Do dziś jesteśmy przyjaciółmi. Ile żyją te psy?
Sto lat rzuciłam złośliwie. Dlaczego go nie uśpiła? Ja tam nie pozwoliłabym, żeby
jakiś kundel stanął między mną a Brianem.
Bardzo mi przykro, ale zatrzymam się w hotelu.
Nie krzyknęłam. Herkules nie pokrzyżuje moich planów. Coś wymyślę. Może
zamkniemy Herkulesa w pokoju gościnnym? Nawet go nie zobaczysz.
A jeśli wymknie się w środku nocy?
Nie wymknie zapewniłam.
Nie wiadomo. Może wyczuje mój strach i postara się mnie odnalezć.
Naprawdę się boisz jęknęłam.
Niestety tak. Masz pomysł na jakiś dobry hotel?
Tak. Dla psów.
Nie możesz przeze mnie oddawać psa. To nieuczciwe. Tu jest jego dom.
Brian, jesteś dla mnie ważniejszy niż ten kundel żachnęłam się.
Wydawało mi się, że wy Anglicy macie fioła na punkcie zwierząt?
Bez przesady. Zresztą wcale nie oddam go do hotelu dla zwierząt. Zaraz postaram się
znalezć kogoś, kto go wezmie na kilka dni. A tymczasem poczekamy na zewnątrz.
I tak, zamiast tulić się do Briana na skórzanej sofie Harriet, siedziałam na niewygodnym
plastikowym krzesełku w kawiarni i czekałam na Seemę, żeby zabrała Herkulesa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]