[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nikt, włącznie z Ralphem Southernem, nie może domyślić
się prawdziwych powodów tego małżeństwa.
Dlaczego wymienił właśnie Ralpha? Co on miał do
rzeczy? Już widziała wzgardliwą i potępiającą minę Ral
pha, gdyby pozwoliła mu zajrzeć za kulisy całej tej sprawy.
- W porządku, Guard - powiedziała wyczerpana tą
przepychanką. - Zobaczysz mnie całą w zwiewnej bieli.
Poczuła, że zbiera się jej na płacz. Azy zakręciły się jej
w oczach i Guard je zauważył.
O%7Å‚EC SI ZE MN 45
Zbladł i jakby uczynił ruch ku niej, zaraz jednak powie
dział szorstko:
- Przykro mi, jeśli cię zraniłem, ale pewnych spraw
musisz być świadoma.
- Rzecz w czymś, o czym w ogóle nie pomyślałeś
- odparła, wycierając łzy wierzchem dłoni. - Po prostu
zawsze wyobrażałam sobie, że kiedy będę wybierała moją
suknię ślubną, obojętnie, skromną czy jakąś bajkową, będę
robiła to z myślą o mężczyznie, który będzie mnie kochał
i w którym ja będę... zakochana.
Uniosła głowę i spojrzała na Guarda. Zauważyła pulso
wanie mięśni jego szczęk. Kto wie? Może jednak trochę
różnił się od tego wizerunku, który wymalowała sobie na
własny użytek podczas tych długich lat ich znajomości.
Być może on również wyobrażał sobie swój ślub w atmo
sferze miłości, wierności i wzajemnego oddania. Zrobiło
się jej jeszcze bardziej przykro i szybko dodała ze sztucz
nym ożywieniem:
- Jednak wciąż nie tracę nadziei, że tak właśnie będzie...
- Następnym razem - dokończył za nią głosem, który
bynajmniej nie należał do miło brzmiących w uchu.
Zastanowiła się, co w jej słowach mogło go tak roz-
wścieklić, lecz żadna sensowna odpowiedz nie chciała jej
przyjść do głowy.
- Pewnie uważasz mnie za głupią idealistką, naiwną
romantyczkę i uważając tak, masz w gruncie rzeczy rację.
Jestem idealistkÄ…, Guard, i jestem romantyczkÄ…. Prawdo
podobnie majÄ…c twoje lata, zgromadzÄ™ pewien zapas pra
ktycznego sceptycyzmu i przestanę głosić pogląd, że mi
łość jest najważniejsza. Ba, niewykluczone, iż nawet po
sunę się do kpin i szyderstw z miłości. Ale dzisiaj jest, jak
46 O%7Å‚EC SI ZE MN
jest. Nie możemy dojść do porozumienia, bo po prostu
inaczej czujemy.
- A cóż ty możesz wiedzieć o moich uczuciach
- zaoponował z jakąś bolesną ironią, która ją zaskoczyła.
- Jakie ty masz pojęcie o moim wnętrzu, moim życiu
intymnym...
Guard był doświadczonym, wybitnie atrakcyjnym i nad
zwyczaj zmysłowym mężczyzną. Jakkolwiek by go jednak
oceniać, musiała być w jego życiu kobieta, przynajmniej
jedna kobieta, z którą związany był również uczuciowo.
Tak, Guard na pewno doświadczył już miłości. Dziwne
tylko, że uświadomiła to sobie dopiero w tej chwili.
Wynikało stąd, że straciła mnóstwo okazji, aby móc mu
dokuczyć. Bo zamiast dawać się miażdżyć jego autorytar
nym stwierdzeniom, mogła po prostu niewinnie zapytać,
dlaczego, skoro ma tak bogate doświadczenie, skoro mieni
się znawcą spraw męsko-damskich, w wieku trzydziestu
pięciu lat nadal jest kawalerem. Teraz zresztą również nie
skorzystała z szansy, by rzucić mu tego rodzaju wyzwanie.
Zwyczajnie zabrakło jej odwagi.
- Zmuszony jestem ostrzec ciÄ™, Rosy. Twoje poszuki
wanie romantycznej miłości może zakończyć się bolesnym
rozczarowaniem, a już na pewno nie powinno odnosić się
do naszego zwiÄ…zku. Na gorÄ…ce, nieskalane uczucia musisz
poczekać, aż doprowadzimy naszą sprawę do szczęśliwego
końca.
Rosy obrzuciła go niepewnym spojrzeniem. Zazwyczaj
tego rodzaju słowom towarzyszyło u niego sarkastyczne roz
bawienie, teraz jednak nie zauważyła ani śladu drwiny, wprost
przeciwnie, twarz Guarda pozostawała surowa i poważna.
- I przypominam - kontynuował. - W okresie trwania
O%7Å‚EC SI ZE MN 47
naszego małżeństwa będziemy jakby na scenie. Publicz
ność ma widzieć zakochaną w sobie parę, i to w każdym
tego słowa znaczeniu.
Rosy, niejako wbrew sobie, poczuła dreszcz podniece
nia. Wyobraziła sobie tę grę, to aktorstwo, dostatecznie
sugestywne, by inni mogli pozostać w przeświadczeniu, że
widzą autentycznych kochanków. Zastanowiło ją tylko,
gdzie będzie przebiegać granica pomiędzy udawaniem
a prawdą, bo że jakaś wyrazista granica będzie musiała
przebiegać, to rozumiało się samo przez się.
- Nie musisz się obawiać. Nie zepsuję twojego publi
cznego wizerunku świetnego kochanka. Choć swoją drogą
prawda jest nieco zabawna. Playboy żeni się z kobietą,
która go nie chce.
- Powiedziałbym, że chodzi raczej o moją reputację
jako biznesmena - odparował jej ironię. - Bądz co bądz,
dopuszczamy siÄ™ oszustwa. A oszust nie jest mile widzia
nym partnerem w świecie interesów. A co do małżeńskiego
związku z kobietą, która mnie nie chce, to przypominam,
że nie jesteś kobietą. Jesteś dziewczynką, Rosy, i chyba nie
będę miał trudności ze znalezieniem kobiet, które mnie
pocieszÄ….
W butnej arogancji, musiała mu to przyznać, nie miał
sobie równych.
Sięgnął do kieszeni marynarki.
- Chyba przyda ci się to - powiedział rzeczowo, wrę
czając jej maleńkie aksamitne pudełeczko.
Rosy drżącymi dłońmi otworzyła je. Z jej ust wydobył
się okrzyk zachwytu. Patrzyła na prześliczny złoty pier
ścionek z szafirem okolonym brylancikami.
- Jest piękny - powiedziała. Szafir miał barwę przed-
48 O%7Å‚EC SI ZE MN
wieczornego nieba, podobnie jak jej oczy. - Nie mogÄ™ go
przyjąć. Z pewnością kosztował majątek.
- Rzecz w rym, że nie tylko musisz go przyjąć, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]