[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamiast spać, pęta się po nocy po lesie. No więc por\nęli mu opony w
samochodzie, \eby nie mógł odjechać. Jeden czatował tu, a drugi robił koła, z
tym, \e cię\ko mu szło, bo kozik miał tępy. Dziwię mu się& No i on akurat
wrócił, nadział się na tego, który r\nął te opony i przypalantował mu z
rozbiegu&
To ta morda! wykrzyknęła Okrętka. I te jęki& !
No właśnie. Rozmazał go po środowisku naturalnym głównie ze zdenerwowania,
bo te opony były prawie nowe. Niezły mieli plan, ale trochę im się pokiełbasiło&
Mo\e i niezły, ale głupi zawyrokował Zygmunt. Prymitywny zupełnie. No
dobrze, a gdzie te twoje zasługi?
Jak to gdzie?! oburzył się Januszek. Połowę tego ich planu widziałem na
własne oczy! Od razu doprowadziłem milicję do samochodu, wszystko powiedziałem!
Złapali go, jak przyjechał z wentylami, tym razem na rowerze i miał po\yczoną
pompkę. A tego prymitywa dopadli, jak się na niego czaił, bo oni ciągle mieli
nadzieję, \e im się jednak tutaj uda. No, ściśle biorąc, to właśnie przestał się
czaić& Chciał mu przyło\yć drągiem, ale prawie nie zdą\ył. A tego z mordą ju\
wcześniej wzięli z domu, kurował się, on tu blisko mieszka, nie wiem skąd
wiedzieli, \e to on, ale wiedzieli. Cała szajka z głowy i to dzięki nam.
Powiedzieli, \e będą nam publicznie dziękować.
A mo\na wiedzieć, jak załatwiłeś z wentylami? spytała ostro\nie Tereska.
Oddałeś je, czy ci zostały na pamiątkę?
Coś ty, pewnie \e oddałem, przecie\ mówiłem, \e oddani! Milicji oddałem.
Jak to?
Zwyczajnie. Powiedziałem, \e po\yczyłem, jak mu były niepotrzebne, a teraz
chcę oddać, ale wolę przez nich, bo on jest taki zdenerwowany, \e jeszcze mi co
powie, a ja nie mogę słuchać takich słów. Od razu dostaję epilepsji.
I uwierzyli& ?!
Dlaczego nie? Epilepsja taka sama dobra rzecz, jak ka\da inna. Nawet
wydawali się bardzo zadowoleni i obiecali, \e mu zwrócą, chocia\ właściwie
ciągle mu nie są potrzebne.
Bo\e drogi, \eby się jeszcze okazało, \e ten ksią\ę tam jest! westchnęła
\arliwie Okrętka.
Januszek na moment unieruchomił szczęki.
Jaki ksią\ę? spytał podejrzliwie.
Scytyjski. Mo\e nawet razem z tą barbarzyńską dziewicą&
Januszek spojrzał kolejno na Tereskę i Zygmunta.
Hej, ona bredzi?
On nic nie wie przypomniał Zygmunt. Nie było go tu, niech mu która
powie, bo ja się nie czuję na siłach.
Tereska w du\ym skrócie przekazała bratu informacje natury archeologicznej.
Januszek słuchał uwa\nie, z aprobatą kiwając głową.
No, tośmy mieli ślepe szczęście ocenił. Zbiegło się wszystko jak moje
gacie od gimnastyki. Widzicie, a nie chciałyście jechać na raki!
Zwariowałeś?! oburzyła się Tereska. Kto nie chciał?!
35
No nie wiem, ktoś tam nie chciał, wiem, \e musiałem was namawiać. W ka\dym
razie ju\ nigdy w \yciu nie uwierzę w \adne kościotrupy, szkielety i w ogóle w
morderców. Zawsze jak się człowiek natyka na coś takiego, to się potem okazuje,
\e chała. Dobrze chocia\, \e ksią\ę&
Tereska przypomniała sobie nagle, kto nie chciał.
Ty nie chciałaś! zwróciła się oskar\ycielsko do Okrętki.
Trzeba cię było ciągnąć siłą!
Na raki chciałam! zaprotestowała gorąco Okrętka. Ja tylko nie chciałam,
\eby się coś działo! Miało nie być \adnych niezwykłości!
I co, \ałujesz mo\e? Wolałabyś zostawić ten grób na zmarnowanie? Albo tego
niszczyciela na wolności?
No nie& No głupia jesteś, oczywiście, \e nie! Ale co prze\yłam, to moje.
Wolałabym prze\ywać jakieś trochę zwyczajniejsze rzeczy, chocia\ przyznaję, \e
te niezwykłe mają tak\e niezwykłe rezultaty. W ogóle mogłoby się to podzielić,
ksią\ę oddzielnie, a raki oddzielnie.
A złodzieje zabytków jeszcze oddzielnie. Następnym razem pojedziemy
rozkopywać pagórki, byle które, jak leci, następnym łapać chciwych wandalów,
jeszcze następnym łowić raki&
Co do pagórków i wandalów nie będę się wtrącał przerwał energicznie
Zygmunt. Ale co do raków, to ciemno się robi. Najwy\szy czas utopić pułapkę!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]