[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jaszewskiego.
- Osobowość? - Dyrektor zadumał się. Poczęstował majora papierosami, sam zapalił. -
Dziwny człowiek - rzekł wreszcie. - Nie jest lubiany, chociaż koledzy doceniają go w robocie.
Nie utrzymuje z nikim kontaktów towarzyskich, nie udziela się społecznie ani politycznie.
Samotnik, ponurak... Może zresztą krzywdzę go taką opinią. Miał jakieś dramaty rodzinne,
żona go zostawiła, nie znam bliższych szczegółów.
- Czy mógłby pan, teraz, przy mnie, spytać kogoś ze swoich pracowników, gdzie
Jaszewski i mieszka?
- O ile wiem, na Hożej. Ale zaraz zapytam.
- Na Hożej nie, bo sprawdziłem. Wyprowadził się stamtąd parę tygodni temu.
Podobno, tak twierdzi jego poprzednia gospodyni, wyjechał na inną posadę do Zamościa.
- Ależ to nonsens! - żachnął się szef czternastki . - Wprawdzie nie widziałem go od
kilku dni, no, może kilkunastu, ale wiem, że nie zwalniał się z pracy, takie sprawy nie
przechodzą bez mojego udziału. Niech pan poczeka. - Wezwał sekretarkę, poprosił o
przywołanie naczelnika Wiśniewskiego. - To jego kierownik - wyjaśnił. - Zaraz dowiemy się,
jak wszystko wygląda.
Wszedł młody mężczyzna w roboczym kitlu, czymś zaaferowany, z notatnikiem w
ręku. Spojrzał na Szczęsnego z roztargnieniem, chciał widać porozmawiać z szefem o czymś
ważnym, ale zanim otworzył usta, dyrektor go uprzedził:
- Panie Edmundzie, czy inżynier Jaszewski jest w pracy?
- Tak. To jest nie - zmieszał się, skupił uwagę - ma grypę. Siedzi w domu.
- Gdzie?
Naczelnik zdziwił się, uniósł brwi wysoko.
- No, w domu. Tam, gdzie mieszka.
- Zna pan jego aktualny adres?
- Hoża... zaraz. Hoża dwanaście.
- Okazuje się, że wcale tam nie mieszka. Od kilku tygodni. Podobno wyjechał do
Zamościa, na lepszą posadę - stwierdził szef z przekąsem. - Czy pan coś o tym wie?
- To po prostu niemożliwe! - Naczelnik usiadł, patrząc na dyrektora w osłupieniu. -
Przyniósł zwolnienie lekarskie. Co prawda teraz sobie przypominam, że już wczoraj powinien
być w pracy. No, ale może jeszcze nie wyzdrowiał?
- Chodził ktoś z kolegów, odwiedzał go?
- O ile wiem, to nie. Jaszewski nie ma w wydziale przyjaciół. Czy coś się z nim stało?
Zresztą zaraz wypytam kolegów, może któryś wie. - Zerwał się, wybiegł z gabinetu.
- Panie dyrektorze - odezwał się Szczęsny - potrzebne mi są jego odciski palców. Nie
chciałbym jednak, aby nasz technik robił to w obecności innych pracowników wydziału. Być
może mylimy się w ocenie niektórych faktów. Technik czeka w radiowozie przed budynkiem.
- Rozumiem. I dziękuję. Załatwię to. - Dyrektor miał w tej chwili mnóstwo pytań,
które cisnęły mu się na usta, ale nie zadał żadnego. Pomyślał tylko, że na złą nowinę zawsze
będzie czas.
Wrócił naczelnik, jeszcze bardziej zmieszany.
- Nie, nikt z kolegów nie orientuje się, gdzie Jaszewski teraz mieszka. Nie mają z nim
kontaktu.
- Dobrze. - Szef milczał chwilę, a potem powiedział: - Zrobimy tak. Wezwie pan
wszystkich pracowników swego wydziału na, powiedzmy, dwudziestominutową naradę. Do
sali konferencyjnej. Pokój, w którym Jaszewski ma swoje biurko, ma być pusty i dostępny
dla... zresztą, przyniesie mi pan klucz.
- Ale, panie dyrektorze, myśmy wczoraj mieli naradę! Co ja mam im mówić?
- Co pan chce. Ale nic więcej o Jaszewskim. Rozumie pan?
- Nie. To jest, tak! - Zerwał się, gwałtownym ruchem rozwichrzył włosy, mruknął coś
do siebie i wybiegł.
- Młody jest - rzekł szef czternastki . - Z czasem się przyzwyczai.
Technik z wydziału kryminalistyki poprosił o otwarcie szuflady biurka, gdyż na
wierzchu poniewierały się tylko stare gazety i mnóstwo kurzu. Dyrektor, złorzecząc na
niechlujne sprzątaczki, zafrasował się, bo nie miał klucza do szuflad. Okazało się jednak, że
cały zestaw mebli został zakupiony w jednym sklepie i wszystkie szuflady dają się otworzyć
jednym kluczem, o czym nikt z pracowników nie wiedział.
- Swoją drogą, żeby coś takiego... - mruczał dyrektor, postanawiając natychmiast, jak
stąd wyjdzie, sprawdzić zamki swojego biurka. Co prawda kupiono je oddzielnie, ale licho
nie śpi.
W szufladzie leżały teczki i skoroszyty, różne notatki, rolka papieru toaletowego,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]