[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się z przymusem.
- Jak mówiłem, czas nagli. Przykro mi, panowie.
- Przecież to tylko chwila. Czy zostanie pan w drużynie
Cowboys...
- Koniec, chłopcy. Jesteśmy spóznieni. - Quentin ujął
Rachel za rękę i podszedł do kelnerki.
Gdy płacił, zbliżył się do nich natrętny fan. Rachel
zastąpiła mu drogę.
- Przepraszam. Pan Rawls stara się być uprzejmy, ale
naprawdę nie mamy czasu. Czeka nas ważne spotkanie.
- Chcę mu tylko zadać kilka pytań. Zajmę jedną chwilę.
- Rozumiem, ale teraz pan Rawls nie ma już nawet chwili.
- Troy Aikman inaczej traktuje swoich kibiców. Ogarnęła
ją złość.
- Owszem, jeśli ma czas. Do widzenia.
Gdy szli do wyjścia, towarzyszyły im pomruki
niezadowolenia całej grupy.
W samochodzie Quentin wyjaśnił:
- Zawsze tak jest, kiedy dasz jeden autograf, inni
natychmiast się rzucają. Nie sposób gdziekolwiek iść. Nie
możesz jadać w restauracjach ani chodzić do teatru. Zawsze
znajdą się łowcy autografów albo wielbiciele, którzy włóczą
się za tobą jak cień i chłoną każde słowo. Wiesz, zdarzało się
już, że zupełnie obcy ludzie dosiadali się do mnie i zaczynali
rozmowę, jakby byli starymi znajomymi. Czasami są
nieuprzejmi i natarczywi. Czasami proszą, żeby im dać wiele
autografów, niby dla rodziny i przyjaciół. Niekiedy proszą o
coś z ubrania na pamiątkę. Jeśli odmawiasz, niektórzy
posuwają się do kradzieży. Po kilku latach takiego życia
odczuwasz ciężar sławy i popularności. Kocham moich fanów
i potrzebuję ich wsparcia, ale czasami marzę o chwili
prywatności.
- Doskonale sobie poradziłeś. Byłeś uprzejmy i spokojny,
mimo że jeden zachowywał się po chamsku.
- Czasami trudno zachować spokój. Wystarczy, że
odpowiesz na jedno pytanie, a już im się zdaje, że mogą pytać
o wszystko. Tak, jakby nie rozumieli, że ja też jestem
człowiekiem.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i zapytał zupełnie innym
tonem:
- Co to jest SRS? Czytałem o tym w gazecie. Zrozumiała,
że chce zmienić przykry temat.
- Savannah River Site, po drugiej stronie rzeki, w
Karolinie Południowej, niedaleko stąd. Elektrownia nuklearna.
Pracuje tam wielu mieszkańców z dystryktu Kolumbia. To
wielki kompleks, ale nie można tam wejść bez zezwolenia.
Jeśli chcesz, możemy pojechać, ale nie wejdziemy na teren
elektrowni.
Miał inną propozycję:
- Czy moglibyśmy zwiedzić jakieś miasteczka po drugiej
stronie rzeki?
- %7ładen kłopot - stwierdziła i pokazała na mapie
najkrótszą drogę do mostu.
Przez resztę popołudnia zwiedzali Bellvedere,
Graniteville, Aiken, Bath, Clearwater i Beech Island. Zadawał
te same pytania, co na temat Augusty. Nie zawsze znała
odpowiedz.
- Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć o Karolinie
Południowej, tuż przy twoim hotelu jest ośrodek informacji
turystycznej. Nigdy nie oprowadzałam gości po tych
miasteczkach, więc niewiele o nich wiem.
- Doskonale się spisałaś, po prostu chcę się lepiej
zorientować w okolicy. - Bo dzięki zakładom pracy ściągają
do Augusty robotnicy - kontynuował w myślach, a atrakcje
wabią turystów. Muszę jeszcze wybadać, czy zdołałbym
zebrać tu odpowiednie fundusze. I porozmawiać z pewnymi
ludzmi. Niewykluczone, że mnie im przedstawisz, ale pózniej,
jeszcze nie teraz. Przecież kiedy to załatwię, nie będę miał
żadnego pretekstu, by zostać tu dłużej. - Co powiesz na
kolację? Gdzie zjemy? Marzę o jakimś spokojnym,
przytulnym lokaliku.
- Michael's przy Washington Road. Dochodzi szósta, więc
na własne oczy się przekonasz, jak wyglądają u nas drogi w
godzinach szczytu.
W tym momencie zdała sobie sprawę, że ta restauracja
mieści się przy drodze, którą jej znajomi i przyjaciele wracają
z pracy. Możliwe, że spotka kogoś ze swego otoczenia. Ale
przecież nawet jeśli zobaczą ją z Quentinem, to co z tego?
Zastanawiała się. Przecież to nie randka, tylko wspólna
kolacja starych przyjaciół. No dobrze, ale czy inni tak to
odbiorą? Nie wygłupiaj się, Rachel, tylko ciesz się wieczorem
w jego towarzystwie.
W drodze do restauracji bawił ją lekką, niezobowiązującą
rozmową. Wyczuł jej zdenerwowanie i domyślił się, że
obawia się plotek, bo nie jest przekonana, czy on zachowa ich
romans w tajemnicy. Może gryzie ją, czemu do tej pory ani
razu nie wspomniał o przeszłości, albo martwi się, kiedy i w
jakich okolicznościach poruszy ten temat. Zrobi to, owszem,
ale dopiero gdy Rachel się rozluzni i nabierze więcej pewności
siebie.
Usiedli w zacisznym kąciku, zamówili różowe wino i z
uwagą studiowali kartę dań.
Rachel zerknąwszy na niego ukradkiem rozejrzała się po
restauracji. O tej porze było niewielu gości, zresztą wszyscy
zajmowali stoliki daleko od nich. Quentin usiadł plecami do
sali, by go nie rozpoznano. Gawędzili o zjezdzie, mieście i
bieżących wydarzeniach i Rachel po raz kolejny odniosła
wrażenie, że szczególnie interesuje go infrastruktura miasta.
To ją zastanawiało.
- Pracujesz poza domem? - zapytał, gdy złożyli
zamówienie. Odstawiła kieliszek.
- Przez wiele lat obowiązki towarzyskie, małżeńskie i
macierzyńskie wypełniały mi czas. Po śmierci Daniela
zajęłam się wychowaniem córek, prowadzeniem domu i
działalnością dobroczynną. - Nie mówiła całej prawdy, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]