[ Pobierz całość w formacie PDF ]
El Tiburónowi. Na jego miejscu bardziej zmartwiłaby się tym drugim problemem.
ROZDZIAA DZIESITY
Nadal brakuje najważniejszego fragmentu układanki. Devlin odstawił talerz na wieko
kufra, służącego Liz za stolik do kawy. Po pizzy, odgrzanej w mikrofalówce, zostały tylko
okruchy. Było dobrze po północy, lecz Liz nie chciało się spać. Siedziała po turecku na sofie.
Poranne emocje jeszcze nie opadły. Gdy ona czekała w swoim mieszkaniu na Devlina, on
wraz z grupą oficerów śledczych prowadził wielogodzine przesłuchanie Emilia i jego
pomocników.
Reszta zespołu OMEGI natychmiast się rozpierzchła. Maggie i Adam wrócili do domu, a
Claire z mężem postanowili kontynuować podróż poślubną. Devlin chciał zostać dłużej i
osobiście przyjrzeć się rozwojowi sytuacji. Chociaż władze meksykańskie obiecały zachować
w tajemnicy jego powiązania z tajnymi służbami USA, przewidywał możliwość wycieku
informacji. Prawdopodobnie już to nastąpiło.
Emilio przysięga, że miał kontakt jedynie z Martinem Alvarezem zrelacjonował to, co
usłyszał od Maggie na łodzi. Alvarez dostarczał nazwiska i fotografie ofiar. Powiadamiał
też Emilia, kiedy nafciarze schodzą z platformy i odbierał dokumenty po tym, jak Emilio...
pozbył się zwłok.
Ostatnie słowo ledwo przeszło Devlinowi przez usta. Nie wątpił, że Harry Johnson nie
żyje. Emilio zaklinał się, że nie miał nic wspólnego z jego zniknięciem. I pewnie nie kłamał,
ponieważ przyjaciel Devlina pracował na innej platformie, na południowym odcinku
wybrzeża. Przyznał jednak, że instrukcje Martina były jasne: usidlić cel, zabrać dokumenty,
obciążyć ciało odważnikami i rzucić rybom na pożarcie. Przyznał też, że na usługach Martina
pracowali i inni szyprowie. Licząc na złagodzenie kary, podał ich nazwiska i Devlin planował
udział w przesłuchaniach, lecz podejrzewał, że nie wniosą one nic nowego. Wszystkie nitki
prowadziły do Martina Alvareza, a zmarły już niczego nie zezna.
Czego w takim razie Emilio chciał od Paula? dociekała Liz. Przecież po śmierci
Martina nie dostałby pieniędzy za skradzione dokumenty.
Emilio zamierzał przejąć interesy Martina. Dlatego zdjął mu z szyi ząb rekina. I czekał
na kontakt informatora z platformy, który typował nafciarzy do obrabowania i zlikwidowania.
Emilio, szaraczek o wielkich ambicjach. El Tiburón dopadłby go wcześniej czy pózniej.
Tym razem pózniej. Na nasze szczęście Devlin wysilił się na uśmiech. Dzięki tobie.
Zauważyłaś ząb i skojarzyłaś fakty.
Emilio miał go na szyi w chwili aresztowania?
Owszem.
Założę się, że policja nie upilnuje znaleziska. Rekin ma wszędzie swoje dojścia.
Mam zeznania Emilia na taśmie wideo. Ząb nie jest nam potrzebny, by potwierdzić
istnienie łańcucha zależności. Devlin zmarszczył czoło i podjął wątek brakującego ogniwa.
Ktoś dostarczał Martinowi informacje prosto z bazy danych pracowników AmMex.
Nazwiska, narodowość, daty zejścia na ląd.
Liz wzruszyła ramionami.
Ich komputery mają słabe zabezpieczenia. Nawet dla początkującego hakera to bułka z
masłem. Parę razy sama włamałam się do systemu, żeby sprawdzić dane pasażerów.
Nasi eksperci znalezli ślady ponad dziesięciu nielegalnych wejść do bazy. Sprawdzili
też tysiące emaili wysłanych z platformy w ciągu ostatnich trzech miesięcy. %7ładen z nich nie
był zaadresowany do Martina Alvareza.
A zatem informator przekazywał mu informacje inną drogą. Może nawet osobiście,
podczas wizyt na lądzie.
Albo ukrywając wiadomość w jakimś przedmiocie wywożonym z platformy. Używał
nieświadomych niczego kurierów.
Liz jęknęła z wrażenia.
Przy każdym locie wiozę worek z pocztą!
Wiem. Odkąd przybyłem na platformę, każda przesyłka została przebadana.
Nie każda.
Jak to? Uniósł brwi ze zdumienia. Jesteś prywatnym posłańcem któregoś z
pracowników?
Wyglądam na idiotkę? Oburzona mina kobiety nie pozostawiała wątpliwości co do jej
prawdomówności. Chociaż znam wielu z pracowników platformy, nawet największemu
przyjacielowi nie oddałabym takiej przysługi. W Meksyku to najkrótsza droga do dożywocia
w ciasnej celi.
To co przeoczyliśmy?
Nic szczególnego. Chyba szkoda, że o tym wspomniałam. Niedawno Conrad Wallace
spóznił się z wrzuceniem listu do skrzynki, więc wzięłam go do kieszeni.
Wallace?
Kiedy przedstawiciel AmMex napomknął o sporej sumie przegranej w kasynie, Devlin
polecił OMEDZE rozpoznanie stanu finansów Wallace a. Dochodzenie nie wykazało
większych nieprawidłowości. Zapewne i trop listu nie doprowadziłby donikąd. Mimo
wszystko trzeba było to sprawdzić.
Co zrobiłaś z tym listem?
Dałam celnikowi w terminalu. Przypuszczam, że prześwietlił go i wyekspediował z
resztą poczty.
Zapamiętałaś adresata?
Jakaś firma w La Paz, bodajże Marinę Supplies . Devlin sięgnął po komórkę. Nagle
rozległ się trzask drzwi samochodu przed domem.
Spodziewasz się gości?
Nie. A ty?
Potrząsnął głową, odruchowo wydobył z torby broń i zacisnął palce na zimnej stali. Ktoś
wchodził po schodkach. Devlin kazał Liz ukryć się za kontuarem, oddzielającym aneks
kuchenny od salonu. Niezadowolona kobieta zgromiła go wzrokiem, ale posłusznie zniknęła
za blatem, by zaraz pojawić się z wielkim nożem w dłoni.
Nie było czasu na dyskusję. Devlin odbezpieczył walthera PPK i przywarł plecami do
ściany obok wejścia. Wymownym gestem zakazał Liz reagować na stukanie do drzwi.
Hej, Lizabeth! zawołał zniecierpliwiony męski głos. Otwórz! To ja, Donny.
Oczy Liz omal nie wyszły z orbit.
Skąd się, na Boga, tutaj wziąłeś? nie kryła zaskoczenia, otwierając drzwi.
Dostałem twój mail. Były narzeczony oparł łokieć o framugę i zastosował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]