[ Pobierz całość w formacie PDF ]

być też nim wyłożone, a energia wyzwolona przez straszliwą broń Xików stopiła go jak
masło.
Wręczył latarkę Gorgolowi, pokazując mu, gdzie ma świecić, a potem z całej siły
uderzył rękojeścią rozpylacza w czarny sopel. Lekki stop, z którego była zrobiona kolba
broni, wydał metaliczny dzwięk, Storm zatoczył się dwa kroki do tyłu, ale na czarnej
powierzchni nie pozostał żaden ślad.
Ziemianin odwrócił broń, nastawił na maksymalną moc i nacisnął spust. Przerazliwie
jaskrawy płomień wwiercał się w powłokę, ale nie wypalił w niej znaku.
- Nic? - Logan przykuśtykał, żeby obejrzeć ścianę. - Co to za świństwo?
Storm wyjaśnił mu krótko, myśląc o czymś innym. Wziął od Gorgola latarkę i
przechadzał się przed zasypanym wejściem. Przypadek? A może to dawni właściciele
przygotowali taką przemyślną pułapkę na śmiałków? W każdym razie byli uwięzieni. Czarne
strumyki dokładnie zespoliły skały i ziemię ze sobą. Może Hing udałoby się wydostać, ale nie
było szans na przekopanie otworu na tyle dużego, żeby przecisnęli się przez niego inni.
Pozostawał tunel.
Jeszcze raz przeszedł wzdłuż ściany, żywiąc - wbrew namacalnym faktom - nadzieję,
że znajdzie jakąś drogę ratunku. Kiedy odwrócił się, stanął twarzą w twarz z Loganem.
- Ciągle nie rozumiem, co się stało! - Arzorczyk przyglądał się ścianie. - Gdyby
wycelowali tę swoją maszynkę w nas, to zgoda. Ale przecież oni strzelali w drugą stronę i to
o milę stąd!
- Ludzie z laboratoriów Konfederacji stwierdzili, że działanie uboczne tej broni jest
wynikiem wibracji. Ta substancja najwyrazniej została przez nie stopiona. Wygląda na to, że
na chwilę wszystko w dolinie przeszło w stan ciekły.
- Mam nadzieję - Logan odsunął się od ściany - że te wszystkie łotry, ugrzęzły w tym
na dobre. Nie da się rozbić? Storm pokręcił głową.
- Rozpylacz to wszystko, co mamy. Widziałeś, co się stało.
- No trudno. Musimy więc ruszyć w głąb. I to zaraz. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale
powietrze tu się zmieniło.
Rzeczywiście, zapach stęchlizny był znacznie wyrazniejszy. Rozpylacz też z całą
pewnością nie odświeżył atmosfery. Albo spróbują szczęścia w tunelu, albo czeka ich tu
marny koniec.
Załadowali zapasy na konie i niechętnie zagłębili się w mrok. Storm nastawił latarkę
na najmniejszą moc - została mu już tylko jedna zapasowa bateria. W tym słabym świetle
spostrzegli szybko, że przejście jest dziełem istot inteligentnych. Jeżeli nawet tunel nie został
przez nie przebity, to wykończenie należało do nich. Zciany wyłożone były tym samym
czarnym materiałem.
- Całe szczęście, że te twoje wibracje nie dotarły tak głęboko - zauważył Logan i
odchrząknął. - Gdyby tak się stało - koniec z nami.
Podczas gdy atak Xików został jakby wyjęty z normalnego biegu czasu, ta podróż dla
Storma miała wiele z drogi przez senny koszmar. Poruszali się chyba w normalnym tempie,
ale jemu wydawało się, że brną przez jakąś gęstą ciecz. Być może, miało to coś wspólnego z
powietrzem, które obezwładniało myśli i zwalniało reakcje. Czy minęły minuty, czy już
godziny, odkąd zapuścili się w ten kanał, którego czarne ściany zdawały się pochłaniać tlen i
światło?
Nagle Surra rzuciła się do przodu. Mignęła jak płowa błyskawica w blasku latarki i
zniknęła w mroku. Zawołał ją i omal nie wylądował na ziemi, gdy Deszcz skoczył naprzód.
Konie były równie podniecone jak kot.
- Powietrze! - krzyknął Logan.
Teraz Storm też poczuł powiew. Było to więcej niż świeże powietrze: wiatr niósł ze
sobą jakieś dziwne, ale przyjemne wonie. Zaczął biec, słysząc za sobą tupot pozostałych.
Korytarz zakręcił i ujrzeli światło. Storm wyłączył latarkę i rzucił się ku niemu.
Przecisnął się obok ogiera, odepchnął jedną z klaczy i niemal wpadł na Surrę, która stała na
tylnych łapach, przednimi opierając się o pręty kraty, zamykającej wylot tunelu.
Storm chwycił się kraty i wyjrzał na zewnątrz. Nie była to otwarta przestrzeń, której
oczekiwał. Za kratą rozciągał się ogród, ale nie potrafiłby nazwać żadnej z roślin. W każdym
razie żadnej z pierwszej grządki.
Na następnej& Nie! Palce Ziemianina zacisnęły się kurczowo na prętach. Był
wstrząśnięty rozpakowując paczkę od Na Ta Haya, ale nie aż tak, jak teraz. To był
kawałeczek świeżej, czystej ZIELONEJ trawy z rosnącą sosną. To nie był szpicer ani
lichtarzowiec, ani dłużec, tylko prawdziwa ziemska sosna!
- Sosna! - z tego słowa mógłby stworzyć pieśń, pieśń, której potęga przywołałaby
Odległych Bogów z otchłani kosmosu. Uderzył w kratę, a potem zaczął gorączkowo szukać
zamka.  Wydostać się& stanąć pod tą sosną!& 
- Storm& rygiel& po drugiej stronie&
Słowa dotarły do niego pomimo jego podniecenia. Na zewnątrz kraty zauważył zamek
o nie znanym mechanizmie. Ale jakoś się przecież otwierał. Musiał się otwierać!
Przecisnął rękę przez kratę i uderzył pięścią w zasuwę. Niecierpliwość zmieniła się we
wściekłość skierowaną na tę upartą rzecz, która więziła ich w tunelu, podczas gdy za nią
rozciągał się cały ten piękny świat. Z trudem opanował się, cofnął rękę i wyciągnął nóż.
Jeszcze raz, zgięty, przycisnął się do kraty próbując wetknąć ostrze w kolejne otwory
metalowego kółka, które musiało stanowić blokadę rygla. Logan i Gorgol powstrzymywali
tłoczące się zwierzęta. Storm spocił się ze zdenerwowania, dłonie stały się śliskie, aż w końcu
nóż się z nich wyśliznął i spadł do ogrodu, daleko poza zasięgiem ręki. Nóż Norbisa był zbyt
długi, Logan nie miał broni. Użycie rozpylacza przeciw nie znanej czarnej substancji, z której
zrobiona była krata, mijało się z celem. Znowu zaczął walić bez sensu pięścią, ale pisk z dołu
- spoza kraty - przywołał go do porządku. Krata więziła wszystkich oprócz Iling, która [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •