[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dlaczego kazałeś mi wybierać między wyjazdem do San Francisco a zostaniem tu z tobą?
- Bo nie byłem pewny, czy wiesz, że mnie kochasz - wyznał szczerze. - Chciałem,
żebyś zorientowała się w swoich uczuciach i zaakceptowała to, co się między nami dzieje.
Wolałem, żebyś ty sama podjęła decyzję. Wiedziałem, że wciąż się mnie boisz.
- To dość naturalne, biorąc pod uwagę, że nie wiedziałam, co ty do mnie czujesz.
- Oczekiwałem pełnego zaangażowania z twojej strony.
- I to zaraz, natychmiast. Widzisz, jaki jesteś przewrotny? - W oczach Rachel czaiło
się rozbawienie.
- Nie widziałem powodu, żeby z tym dłużej zwlekać.
- Nie masz na tyle cierpliwości, żeby pozwolić kobiecie chwilę się zastanowić?
Widzisz, co miałam na myśli, mówiąc o braku subtelności?
Uśmiechnął się.
- Dostałem to, czego pragnąłem.
- Cieszę się, że mnie pragniesz, Chance.
- Zacząłem cię pragnąć w chwili, gdy cię ujrzałem. A kiedy zobaczyłem, że wzięłaś
się do roboty, zamiast jęczeć i narzekać jak pani Vinson, byłem zgubiony. Zakochałem się po
uszy.
- Miło mi, że mnie doceniłeś.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Wtulił się w jej szyję i muskał lekko wargami skórę za
uchem, aż wyrwał jej się zduszony jęk protestu. - Ale muszę ci się do czegoś przyznać. Dziś
po południu, kiedy w strugach deszczu zmieniałem tę cholerną oponę, modliłem się w duchu,
żebyś wyjechała do San Francisco.
Odsunęła się, żeby spojrzeć mu w twarz.
- Dlaczego? - spytała zdziwiona. Jego szare oczy pociemniały.
- Ponieważ pewne fakty zaczęły mi się w końcu układać w logiczną całość. Przyznaję,
że z początku byłem nieco powolny, ale musisz pamiętać, że oficjalnie sprawa była już
zamknięta. Nie miałem powodu, aby podejrzewać, że dopadnie mnie tutaj. Ale po południu,
kiedy cudem nie stoczyłem się w przepaść, doszedłem do wniosku, że dwa nieszczęśliwe
wypadki w tak krótkim czasie to trochę za dużo. Samochód, który chciał mnie strącić,
pojechał dalej. Jeśli kierowca czyhał na moje życie, musiałem brać pod uwagę, że może
pojechać do mojego domu i tam się na mnie zaczaić. Mógł ukryć wóz gdzieś w lesie i zakraść
się do domu nie zauważony. Pomyślałem, że jeśli nie wyjechałaś do San Francisco...
- Przecież wiedziałeś, że nie wyjechałam - przerwała mu zniecierpliwiona.
- ...to jak dobra gospodyni będziesz w domu ~ ciągnął dalej, nie zwracając uwagi na
jej słowa - zajęta szykowaniem kolacji i szklaneczki whisky na mój przyjazd. Uświadomiłem
sobie, że ten wariat, który właśnie próbował mnie zabić, może zrobić ci coś złego. Nie bytem
jeszcze pewny, czy jest się o co martwić, ale wierz mi, nigdy w życiu nie zmieniłem opony
tak szybko. Do tej pory, jak tylko pomyślę o tym, robi mi się słabo.
- Cieszę się, że ci na mnie zależy - powiedziała, zarzucając mu ręce na szyję. - Bardzo,
ale to bardzo - dodała, całując go w usta.
Chance odstawił szklaneczkę i posadził sobie Rachel na kolanach. Czuła jego ciepłe,
silne ramiona.
- Oczywiście, że mi na tobie zależy, panno Rachel Wilder. Nigdy na nikim tak mi nie
zależało.
- Chance - szepnęła cicho.
- Tak?
- Kochaj mnie. Chance.
- Zawsze - obiecał i zbliżył usta do jej warg.
- Rachel, przestań traktować mnie jak dziecko - powiedziała płaczliwie Gail, kiedy
następnego dnia Rachel i Chance zapytali ją o Fraleya. - Nie wiesz, co było między nami. Nie
wiesz, co znaczy zakochać się w kimś bez pamięci. Ciebie całe życie obchodziła tylko praca i
kariera. - Przeniosła swoje przepełnione łzami orzechowe oczy z Rachel na Chance'a.
- %7ładne z was tego nie zrozumie. Oboje jesteście... starsi. Nie wiecie, jak to jest,
kiedy...
- Możesz nam tego oszczędzić - przerwał jej zimno Chance. -I na miłość boską,
przestań się mazać. Opowiedz nam wszystko od początku. Krótkimi, prostymi zdaniami, bez
melodramatycznych szczegółów.
- Ufałam mu - mruknęła Gail, wyjmując z paczki kolejną papierową chusteczkę. -
Oczywiście wiedziałam, że w Truett & Tully toczy się śledztwo. Kiedy natknęłam się
przypadkowo na kilka dokumentów, które schował do teczki w moim biurku, i spytałam go,
co o nich wie, wyjaśnił mi, że pomaga agentom z firmy Dixona zastawić pułapkę. Oznajmił,
że skoro już o tym wiem, sama też powinnam pomóc.
- A więc siedziałaś cicho, a tymczasem ja wkroczyłem do twojego biura i znalazłem te
materiały. - Chance schował ręce do tylnych kieszeni spodni. - Dlaczego wtedy nic mi nie
powiedziałaś? - spytał poirytowany. - Przecież prosiłem cię o podanie twojej wersji
wydarzeń. A ty tylko płakałaś i powtarzałaś w kółko, że nie rozumiesz, jak to się stało.
Gail wyglądała, jakby znów miała wybuchnąć szlochem. Rachel już chciała podejść
do siostry, ale Chance powstrzymał ją ruchem głowy. Poprosiła więc tylko:
- Powiedz nam wreszcie całą prawdę. Gail odwróciła się do niej.
- Ed uprzedził mnie, że odnalezienie brakujących materiałów jest częścią planu. To
uspokoi wszystkich w firmie i uśpi czujność złodzieja, dzięki czemu łatwiej go będzie można
nakryć. Kiedy pan Chance wszedł do mojego pokoju i znalazł tę teczkę, myślałam, że
wszystko idzie według planu. Ale on zaczął na mnie naciskać. Nie rozumiałam, o co mu
chodzi. Kiedy dotarło do mnie, że to ja zostanę oskarżona, przeraziłam się. Jak tylko zostałam
sama, poszłam do Eda i spytałam go, co mam dalej robić.
- A on powiedział ci, żebyś w dalszym ciągu nic nie mówiła, a wszystko będzie
dobrze - dokończył Chance.
Gail skinęła żałośnie głową.
- Oświadczył, że sprawy przybrały zły obrót. Agencja Dixona okazała się nieuczciwa.
Nie potrafili znalezć złodzieja, więc chcą zwalić winę na nasze biuro. Nie ukrywał, że jeśli
nie wezmę na siebie winy, pan dobierze mu się do skóry, a jak on straci pracę, nie będzie
nikogo w Truett & Tully, kto odnajdzie prawdziwego złodzieja. Mówił, że razem z nim
wyrzucą i mnie, bo nikt nie uwierzy, że nie byłam z nim w zmowie. Miałam taki mętlik w
głowie. Zupełnie nie wiedziałam, co robić.
Rachel zamknęła oczy.
- A więc Ed zabrał cię na kolację i wiedząc, że masz do niego słabość, poprosił cię o
pomoc, czy tak? Miałaś wziąć na siebie winę i czekać, aż on wykryje prawdziwego
przestępcę i przywróci cię do pracy.
- Myślałam, że kocha mnie tak jak ja jego! - wybuchnęła Gail.
- A tymczasem on chciał cię tylko wykorzystać - podsumował Chance bezlitośnie.
Rachel spojrzała na delikatny profil Gail.
- Dlaczego naopowiadałaś mi tych bzdur o Chansie? O tym, że cię uwiódł i wrobił w
kradzież?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]