[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale teraz jest ze mną - szepnęła sama do siebie.
- Mówiłaś coś, kochanie? - wymruczał.
- Nic ważnego.
- Muszę ci powiedzieć, że jesteś ideałem. Z każdą chwilą jesteś coraz
wspanialsza.
Amy uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Nigdy jeszcze nie czuła
się tak piękna.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Leżeli mocno w siebie wtuleni. Amy głęboko wciągnęła jego zapach.
Chciała jak najdłużej pamiętać te cudowne chwile, szczególnie że niedługo się
skończą.
- Spakowałaś już wszystko? - spytał Remy, patrząc na puste półki.
Przez cały zeszły tydzień pakowała ubrania ciotki Tate. Gdy jednak wie-
czorem przychodził, rzucała wszystko i spędzali czas razem. Pływali, gotowali
kolacje, no i przede wszystkim się kochali. Amy starała się nie pamiętać o Ce-
line. Wiedziała, że czeka na Remy'ego. Wmawiała sobie, że jest realistką i ich
układ nie zmienił się ani na jotę. Po prostu uczyła się, jak przyciągać męskie
spojrzenia.
- Niedługo wyjeżdżam, więc chcę oddać dom w jak najlepszym stanie -
odpowiedziała, starając się, aby ton jej głosu brzmiał obojętnie.
- Jesteś moją partnerką, prawda? - spytał retorycznie, a gdy pokiwała
głową, kontynuował: - Muszę jechać w interesach do Cannes. Mamy tam starą
willę. W tym roku musimy ją wyremontować i powinienem pojechać zoba-
czyć, jak przebiegają prace. Pojedziesz ze mną? Nie wiem, ile mi to zajmie,
dlatego wolałbym nie zabierać ci czasu z tego miesiąca.
- A kto będzie sprzątał dom?
Nachylił się i pocałował czubek jej nosa.
- Cannes jest bardzo zatłoczone o tej porze roku. Dosłownie masy tury-
stów, ale chętnie bym się spotkał ze znajomymi, którzy tam mieszkają. Na
pewno będą tobą oczarowani. No proszę, zgódz się. Co ja tam będę sam robił?
- Dziękuję, że tak mówisz...
- Mówię prawdę.
Patrzył jej tak intensywnie w oczy, że i ona mogłaby przysiąc, że to, co
S
R
powiedział, jest prawdą. Chciała z nim jechać, ale wydawało jej się to w pe-
wien sposób niewłaściwe. Nie byli przecież prawdziwą parą.
- Musisz trochę odpocząć - mówił dalej - a to jest idealne miejsce. Jak
zobaczysz widok z okna, zakochasz się w Cannes. Poza tym mam już dość
milczenia matki i obdarzania mnie drugimi, lodowatymi spojrzeniami. Nie je-
stem przyzwyczajony do mieszkania z nią. Wciąż o tobie myśli, choć nie daje
tego po sobie poznać.
- Przykro mi.
- W Cannes będziemy mieli trochę prywatności. Nikt nas nie będzie znał,
a tutaj każdy tylko patrzy, żeby donieść hrabinie.
- Naprawdę chcesz, żebym z tobą pojechała? - spytała nieśmiało, patrząc
na ich splecione palce.
- Pewnie. Więc jak?
Pokiwała radośnie głową, stwierdzając w duchu, że gdy ich umowa wy-
gaśnie, będzie bardzo samotna. Nawet teraz nie wyobrażała sobie kilku dni
rozłąki. Miała nadzieję, że nie spotkają tam żadnej byłej przyjaciółki Remy-
'ego. Nie zniosłaby kolejnej Celine.
- Zbiórka jutro o dziesiątej rano - zarządził.
- Dobrze - potwierdziła, szczęśliwa, że ją namówił.
Coś w jej głowie szeptało, że nie powinna z nim jechać.
I tak coraz częściej łapała się na tym, że myśli o Remym jako swoim
prawdziwym partnerze.
- Dlaczego wybrałaś mnie? - spytał, gładząc jej szyję.
Uśmiechnęła się, próbując zyskać na czasie. Nie powinna mówić o swo-
ich prawdziwych uczuciach.
- Pojawiłeś się w moim życiu dokładnie wtedy, kiedy potrzebowałam ja-
kiejś zmiany, a te wszystkie okropne plotki w gazetach tylko utwierdziły mnie
S
R
w przekonaniu, że jesteś bardzo pociągającym facetem.
- Wybrałaś mnie, bo myślałaś, że jestem zły?
- Chyba tak.
- Póki jestem twoim nauczycielem, powinienem cię ostrzec. Nie bądz tak
brutalnie szczera, jak będziesz chciała z kimś być na poważnie.
- Dobrze - wybuchła śmiechem, ale Remy wciąż patrzył na nią z uwagą.
- Mówię poważnie.
- Słuchaj, oboje wiemy, że jesteś kobieciarzem, który zbytnio się nie liczy
z uczuciami innych. Ja chcę kogoś zupełnie innego.
- Naczytałaś się głupot i myślisz, że mnie znasz?
W półmroku widziała jego zaciśnięte szczęki i po chwili poczuła, że już
jej nie obejmuje.
- Zresztą nie zauważyłaś, że jesteś coraz bardziej do mnie podobna? Bar-
dziej, niż ci się wydaje.
- Nie rozumiem, co masz na myśli - powiedziała zaskoczona.
- Gdybyś nie była podobna do mnie, nie zaproponowałabyś tej całej bła-
zenady. Nie mogłabyś się kochać z facetem, który cię zupełnie nie obchodzi.
- Chyba oboje się zgodziliśmy co do tego, że byłabym głupia, gdybym
pozwoliła, żeby mi na tobie zależało. To nie miesiąc miłości, tylko pracy. Nie
masz prawa mnie osądzać. Moja siostra zawsze ze mną wygrywała, i to na
wszystkich polach, bo ja nawet nie chciałam podjąć próby rywalizacji. Z góry
wiedziałam, że przegram. I gdybym nie spotkała ciebie, wciąż bym się tak za-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]