[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dopóki boy hotelowy nie skończył słać wielkiego ło\a i nie oddalił się z szerokim
uśmiechem na widok monety, którą Jared wsunął w bezczelnie wyciągniętą dłoń
chłopca. Gdy tylko pozostali sami, wybuchnęli radosnym śmiechem.
- Czuję się strasznie niemoralnie! - zawołała Karla. - Widziałeś, jak na nas
znacząco spoglądał?
- Skoro i tak ju\ jesteśmy niemoralni, to co byś powiedziała na małą orgię? -
Jared groznie zmarszczył brwi. - Zadzwonię na słu\bę i ka\ę przynieść nam
szampana i kawior!
- O, pan ma chyba złe zamiary& - ton kobiety był równie jednoznaczny, jak
propozycja Cradowga.
Bo Jared miał bardzo  złe zamiary !
Podczas gdy hotelowi goście grali w kasynie, licząc na uśmiech szczęścia,
Karla i Jared grali w grę wymyślone przez naturę, wzajemnie obdarzając się
szczęściem. Smakowali kawior, pili szampana, rozkoszowali się własnymi ciałami,
czerpiąc wszelką radość z bycia razem.
Dla Karli było to tak piękne, \e nie zawahała się otworzyć przed kochankiem
swojego serca. Le\ąc wyczerpana u boku Jareda, wpatrując się w biały sufit nad ich
głowami, odezwała się beznamiętnym głosem:
- Byłam taka młoda, wra\liwa i tak wierzyłam, \e jestem kochana.
Dłoń mę\czyzny zacisnęła się na udzie kochanki. Kobieta poczuła dreszcz
za\enowania, kiedy Cradowg uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Wspomnienia wcią\ bolą?
Zastanowiła się nad swymi odczuciami. Ze zdumieniem stwierdziła, \e
wspominając Louisa, nie czuje ju\ bólu i \alu do niego.
- Ju\ nie. Sądzę, \e wreszcie pozbyłam się balastu przeszłości. - Uśmiechnęła
się z satysfakcją, słysząc pełne ulgi westchnienie Jareda.
- Chcesz o tym opowiedzieć? O nim?
- Nie mam nic ciekawego do powiedzenia ani o tym, ani o nim. - Wzruszyła
ramionami. - Banalna historia. Byłam dzieckiem nie chcianym. Kiedy przyszłam na
świat, moi rodzice przekroczyli średni wiek, moja jedyna siostra miała ju\
piętnaście lat i nikt za bardzo nie troszczył się o  intruza . Gdy go spotkałam -
Karla nawet nie wspomniała imienia Louisa, a Jared o nie nie pytał - oczekiwałam
wielkiej miłości, brakowało mi prawdziwego uczucia. Aon zgodził się mi je dać,
oczywiście za właściwą cenę.
- Cenę? - powtórzył Cradowg, siadając na łó\ku. - Jaką cenę?
Karla poczuła ciepło przepływające przez jej ciało, widząc wyraz wzburzenia
na twarzy kochanka.
- Moja niewinność, wolność, studia - szepnęła. - Porzuciłam szkołę, aby na
niego zarabiać, zmieniłam swoje \ycie, a w zamian przynajmniej raz na tydzień
mówił mi, \e mnie kocha. Bez względu na to, czy chciałam to słyszeć, czy nie.
Kiedy doszłam do wniosku, \e nie potrzebuję ju\ tych słów od niego, odeszłam.
- Ten gnojek wykorzystał cię bez skrupułów - mruknął gniewnie Jared.
- Tak - zgodziła się cicho. - Ale zrozumiałam pewną prawdę.
- Jaką?
- śe jedna osoba mo\e wykorzystywać drugą wyłącznie za jej pozwoleniem -
odparła Karla i przypominając sobie negatywną ocenę, jaką Anna wystawiła
Jaredowi, spojrzała mu prosto w oczy. - Nigdy więcej nie pozwolę nikomu, aby
mnie wykorzystywał - zaznaczyła stanowczo.
W oczach mę\czyzny paliły się złe błyski.
- Zarzucasz mi, \e wykorzystałem cię w minionym tygodniu?
- Nie - delikatnie pogłaskała partnera po twarzy, aby zetrzeć z niej ponury
wyraz. - Mówiłam tylko, \e mo\emy się wykorzystywać jedynie z wzajemnością i
obopólną zgodą.
Zarzuciła mę\czyznie ramiona na szyję i przyciągnęła jego głowę do swej
twarzy.
- Karla&
Zamknęła mu usta swoimi, uciszając jego wyrzuty.
- Jestem zmęczona rozmową. Dlaczego nie zamilkniesz i nie
powykorzystujesz mnie jeszcze trochę?
Cradowgowi nie trzeba było powtarzać tego dwukrotnie. Lecz nim przystąpił
do realizowania propozycji Karli, zło\ył obietnicę, która w jego ustach zabrzmiała
jak grozba:
- Porozmawiamy o tym jutro! Chyba mamy parę spraw do wyjaśnienia.
Jednak następnego dnia nie mieli czasu na dyskusję. Ich wycieczka dobiegła
końca wraz z porannym dzwonkiem telefonu.
Rozdział dziesiąty
Samochód z wypo\yczalni czekał ju\ na nich na lotnisku w Phoenix, kiedy
wysiedli z samolotu. Z powodu nieoczekiwanych zmian Karla reagowała jak
automat, śpiesząc za Jaredem. Nie mieli czasu na rozmowę, jedyną komendą
Cradowga było:  Ruszaj się! Karla słuchała stalowego, beznamiętnego głosu
wykluczającego wszelkie protesty.
Dopiero gdy znalezli się w samochodzie jadącym do Sedony, a Jared nadal [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •